Wpis z mikrobloga

  • 13
Długie to to, tylko dla wytrwałych. Do tych, którzy piszą do mnie "Zabij się" mam tylko takie info, że palę, piję, narkotyzuję się, czyli pracuję nad tym.

Jak dobrze mieć sąsiada.

Tak brzmiał pierwszy wers przeboju zespołu Alibabki, którego nie znają ani gimby, ani licbaza i mało który studenciak. Stare to to i często c---a ma wspólnego z prawdą. Ta mityczna sąsiedzka więź i pomoc przyjmowana jako reguła, ma pewnien od niej wyjątek, przez który takie pioseneczki nie przechodzą przez gardło. Ten wyjątek, to ten sąsiad/ka jakiego każdy ma z nas w pobliżu, zaprzeczenie człowieczeństwa, zupełne przeciwieństwo pomocnego, życzliwego i szanowanego sąsiada.
J----a szuja, kanalia, k---a bez szkoły, p--------y padalec, robal karmiący się cudzym nieszczęściem, który aż prosi się o zgniecenie obcasem.
Jeżeli wszystko ma swoje przeciwległe bieguny, to z jednej strony jest RiGCz, z drugiej te k---y, sąsiedzi wyklęci.
I ja miałem takiego, a raczej taką. Przemiła starsza pani, siostra Lucyfera, Apolonia, zwana pieszczotliwie przez swoje psiapsióły z ławki pod klatką - Lonia.
W zasadzie to chyba tylko one wiedziały jak ta kreatura ma na imię, bo dla wszystkich w bloku funkcjonowała jako stara k---a.
Co to był za babsztyl, to jest historia nie do opowiedzenia.
Gdy wprowadzałem się do swojego mieszkania (a wprowadzałem się do mieszkania po teściach, z którymi zamieniłem się na nieco mniejsze ze zbyt dużą dopłatą) to teściowa reklamowała panią Lonię, jako wyjątkowo serdeczną starszą panią, co by nawet muchy i w ogóle. Mnie teściową też tak żona reklamowała, a c---a to była prawda, bo powiedzieć, że to p----------y jak sto nieszczęść babiszon, to w zasadzie nic nie powiedzieć. Tym bardziej miłe słowa o Loni były co najmniej podejrzane.
Podczas opijania wymiany mieszkań, mój teść (zajebisty gość, ja nie wiem w co on się w--------ł) przybliżył mi nieco historię tej wyjątkowo z------j poczwary.

Lonia niemal wszystkim i przy każdej okazji oznajmiała, że jest wdową po kombatancie. Ten jej kombatant, Ludwik, to stary p--------y UBek, który oprawiał ludzi w ubeckich katowniach. Taki k---a maniciurzysta od zdejmowania paznokci. Lonia podobno k------a na całą okolicę, że rękawów z krwi nie może doprać, żeby wystąpił o przydział na gumowe rękawice za łokieć. Nieobce operacje dentystyczne bez znieczulenia, badania prostaty rozgrzanym prętem, no k---a minął się chłop z alternatywną medycyną.
Odnalazłem go w spisach IPN pod pseudonimem - Szatan. To sobie k---a wyobraźcie jaki to był kombatant. Zginął z rąk antykomunistycznego podziemia, r-------i mu łeb młotkiem i jebnęli do rowu przy drodze. Do 89' był kombatantem, potem to już k---a nie bardzo, ale Lonia nie zarejestrowała takich drobnych korekt na kartach historii. Dla niej to bohater wojenny. Chyba k---a wojny z wolnością.
Lonia nosi żałobę po Ludwiku po dziś dzień. Uwielbiała powtarzać
- Ona nie znajdzie już nigdy takiego kochającego człowieka o gołębim sercu jak jej Ludwiś, świeć Panie nad jego duszą.
Chyba k---a Panie ciemności.
Lonia całą swoją energię, którą do tej pory zużywała na dopieranie z krwi koszul UBeckiego oprawcy, poświęciła literaturze. Pisała całymi nocami, póki knot świecy oświetlał jej małe biureczko w M2. Pisała donosy na wszystkich, którzy jakkolwiek jej przewinili, krzywo spojrzeli, nie odpowiedzieli na dzień dobry, nie widywała ich w kościele. W zasadzie to k---a na wszystko i na wszystkich. Gdyby zebrać to do kupy, to archiwa Stasi wyglądałby jak foldery na stoliku w poczekalni do reumatologa. Co najwyżej skromnie. O dziwo, Lonia, jako nietypowa stara k---a nienawidziła zwierząt, zwłaszcza kotów. Dziwne prawda? Truła je j----a szmata zawodowo. Nikt jej nigdy nie złapał, choć wszyscy wiedzieli, że nikt inny by tego nie zrobił. Były próby wzywania Animalsów, ale zagoniła cały blok za nie płacenie abonamentu RTV, podczas gdy sama machała segregatorem z odcinkami od czasów Bieruta i darła się - Proszę, ja płacę!
No nie k---a?
Do tego wszystkiego, Lonia to pierwsza dama orderu Ojca Rydzyka, z dożywotnią rezerwacją na pierwszy rząd w kościele, z wykupioną tabliczką fundatorki w Licheniu, naczelna katolicka fundamentalistka osiedla. Żywcem do nieba pójdzie, a tak jej się przynajmniej wydaje.
Kto mógł to omijał ją szerokim łukiem, z wyjątkiem koleżaneczek z koła różańcowego, które za siedzibę obrały sobie ławkę pod klatką i przesuwając przez palce kolejne paciorki różańca snuły opowieści o życiu wszystkich ludzi z sąsiedztwa, tylko nie o swoim. Lonia jako herszt tej bandy miała zawsze najciekawsze smaczki i najwięcej do powiedzenia na temat innych. Najgorzej gdy mówiła - O nie, tak nie będzie!
Wtedy było wiadomo, że komuś wydarzy się jakieś planowane nieszczęście, na które już jest pomysł w tych chorym, p-------m fioletowym łbie.
-Uważaj lepiej synku na tę starą k---ę, ja Ci dobrze radzę, bo to zawistne bydlę i szkody i nieszczęścia gotowe. Przez nią to się ludzie wyprowadzali.
Takie miłe opowiastki od teścia , co się je opowiada lokatorom dopiero po sprzedaniu/wymianie mieszkania.

Konflikt.

Problem z tą szmatą był w zasadzie od samego początku. Sąsiedztwo z Lonią jest ścisłe, dzieli nas ściana z płyty, a balkony mamy tak blisko, że nie można się nadziwić, co projektant miał na myśli, ustawiając je tak blisko po przekątnej. Jakiś peerelowski architekt złapał garść balkonów i rozsypał na planie jak kostki do gry. Rozstaw, odległości, zupełnie przypadkowe.
Sąsiedztwo tak samo bliskie jak uciążliwe.
Każde głośniej wypowiedziane zdanie wywoływało lament za ścianą, że tu mieszka biedna wdowa po kombatancie, której na chwilę przed śmiercią (nie obiecuj stara k---o) należy się trochę spokoju. Tego, że u niej telewizor z jedyną słuszną stacją prosto z Torunia n------a jak betoniarka oczywiście nie dostrzega. Na każdą taką uwagę ma ripostę-że to Słowo Boże i wypada tylko uklęknąć. Życie seksualne zdechło jak pies. Rucham po cichu, jak jakiś j----y seksualny ninja, ewentualnie jakiś hotel, wyjazd na weekend, bo przy Loni segzy to jest niebezpieczeństwo wezwania policji za sianie zgorszenia. Ponoć były takie akcje, a ja nie chcę się dowiedzieć na ile prawdziwe.
Odkąd Lonia zarejestrowała, że nie przyjęliśmy księdza po kolędzie, pewnie ryknęła - O nie! Tak nie będzie! (co za szatańska rymowanka).
Zaczęły się wizyty w Urzędzie Skarbowym, doniesienia o popełnieniu przestępstwa nielegalnego poboru prądu w piwnicy, zgłoszenia na Policję o znęcaniu się nad rodziną, gdy tylko podniosłem głos o pół tonu. Kierownik w pracy zapytał mnie nawet czego ja tak swoją żonę n---------m, bo ktoś anonimy wysyła do niego, żeby mi patrzeć na ręce, bo jak biję żonę to zły człowiek ze mnie i na pewno kradnę. Miałem ochotę pójść do tej kreatury, w-----ć jej luja ogłuszacza, przekopać jak zagon ziemniaków i zostawić konającą w kałuży krwi. Myślałem o tym jak zamykałem oczy i jak je otwierałem. Nienawidziłem Loni z całego serca, życzyłem jej jak najgorzej. Nie mogłem zwyczajnie tej k---y zamordować, bo pomimo ogromnej satysfakcji, na szali musiałbym położyć swoje młode jeszcze życie, którego resztę sąd nakazałby mi spędzić w więzieniu. Ten ludzki sąd, bo sąd ostateczny by mnie uniewinnił z pocałowaniem ręki.
Musiałem znaleźć sposób, żeby ten fioletowy łeb spadł z tej pomarszczonej szyi. I znalazłem. A zdecydował król i władca największych odkryć i wynalazków. Przypadek.

Technologia w służbie ludzkości.

Na jaki poziom wystrzeliła technologia a zwłaszcza elektronika wiedzą pewnie dobrze te zjeby, co robią memy z tekstami- Jeśli nie miałeś internetu i cały dzień gibałeś się jak szympans na trzepaku, to miałeś zajebiste dzieciństwo!
Jasne k---a. Nie ma to jak doceniać nie to co trzeba. Zajebiste czasy, kilka kanałów telewizji, z-----------e po gazety i do biblioteki, żeby się czegokolwiek o świecie dowiedzieć. Wspaniałe dzieciństwo. A niech ich k---a jama zawali.
Technika i elektronika to teraz klamka do okna na świat. Dała nam te cudowne urządzenia jak choćby telefony komórkowe, które wraz z postępem zamieniły się w przenośne komputery, z którymi można zrobić wszystko. Nawet załatwić tę starą k---ę Lonię.
Twórcy tych sentymentalnych memów tworzą już nieco świeższe dla młodych tematy, gdzie prehsitorią jest port IrDA w telefonie, przez który przesyłało się polifoniczne dzwonki. Mem-Jeżeli miałeś port IrDA w telefonie miałeś zajebiste dzieciństwo! - przemawia do mnie już bardziej i hańba producentom, którzy ze swoich urządzeń usunęli ten boski wynalazek.
Ja byłem jego wielkim fanem od początku, a wkrótce miałem zostać jeszcze większym.
Ten cudowny wynalazek dawał mi niewyobrażalny komfort posiadania bezprzewodowego pilota do wszelkich urządzeń elektrycznych i elektronicznych, które do obsługi pilotem są zdolne. O ile wygodniej jest mieć w swoim smartfonie takie cudo i obsłużyć nim telewizor, klimatyzację, kino domowe, radioodtwarzacz itp. Jako wielki entuzjasta takiego bajeru skreślałem każdy model, który takiej opcji nie posiadał. Całkiem słusznie.

Pewnego wieczora gdy próbowałem zasnąć, a Lonia nastawiała na pełną moc swojego lampowego Philipsa, z którego dobywał się dźwięk najpewniej odprawianej w Toruniu mszy, powtarzałem sobie swoje sakramentalne - Ścisz to stara k---o bo nie zdzierżę.
Nie wiem dlaczego teraz, ale być może teoria o pokładach mózgu pracujących bezwiednie nad założonymi wcześniej problemami jest prawdziwa, bo postanowiłem sprawdzić, na ile pilot uniwersalny w Xiaomi Mi Max 2 jest rzeczywiście uniwersalny.
Wybrałem tę szlachetną aplikację. Okno uchyliłem na minimum pozwalające podczerwieni wysłać sygnał do betoniarki Loni, będącej podobno telewizorem.
"Czy odbiornik który chcesz sparować jest włączony?"
Jeszcze k---a jak, n--------a jak tuzin prądotwórczych agregatów.
"Trzymaj przycisk power i puść go gdy odbiornik zareaguje"
Powoli przeskakują kolejne, sprawdzane automatycznie konfiguracje. Serce bije coraz mocniej i traci wiarę w powodzenie chytrego planu, który przyszedł zbyt późno, a może nawet niepotrzebnie.
Po sprawdzeniu 25 ustawień, 26 zatrybiło. Jest, k---a jest!!!!
Telewizor Loni się wyłączył, odciążając sieć energetyczną i kilkanaście sąsiadujących mieszkań. Fioletowy łeb podniósł się z wyra i podszedł do naprawy problemu w jedyny ze znanych dla takiego debila sposobów, czyli p-----------e od góry otwartą dłonią.
Podziałało, bo tuż po tym użyłem swojego pilocika. Pyk-włączone.
Cieszyłem się jak dziecko.
Kolejna opcja przełączanie kanałów, głośność, menu, konfiguracja pilota bezprzewodowego MUI zakończona. Kiedy tak przeskakiwały kanały, telewizor zciszał się i zgłaśniał, na ekranie wyskakiwały ikony menu systemowego, Lonia skakała wokół tego pudła, opukiwała go spulchnioną łapą, obijając trzymany w niej różaniec. Kiedy zakończyłem proces konfiguracji, wszystko wróciło do normy, betoniara ryczy toruńskie wersety jak dawniej. Lonia choć pewnie zaniepokojona jak zwykle zostawia włączoną na noc, bo to jest jej wkład w ewangelizację świata. Ewangelizatorka, wdowa po UBeckim oprawcy, morderczyni kotów. No zbliża do Jezusa w c--j.
Kiedy udała się do swoje sypialni, skończyła pisać ostatni donos, zgasiła światełko i poszła spać.
Niech ci się przyśni r--ź wołyńska ty stara k---o.
Odczekałem dobre dwie godzinki, na swoim telewizorze, sprawdziłem na jakim kanale palcują się dziwki z prośbą o drogi SMS i nastawiłem Loni w pokoju betoniarkę na pełny regulator na upatrzony program.
Lonia w ciężkim szoku wtacza się , zakrywa oczy na widok czarnego d---o wielkości stołowej nogi i błądząc po biurku szuka swojego pilota, żeby powrócić do miłej Bogu stacji.
W kilku mieszkaniach zdążyło zapalić się światło. Pewnie w nadziei, że te jęki to nie e-------e aktorstwo, ale ta j----a bladź kona w męczarniach.
Lonia p--------a w telewizor kontrolnie kilka razy i udała się na spoczynek. Tym razem wyłączyła go, pilot wysunęła do kieszeni fartucha udającego koszulę nocną. Kisnę skryty w ciemnościach swojego pokoju, zęby zatopiłem w przedramieniu, krztuszę się i płaczę, ale nie mogę zostać wykryty.
Po godzince znowu akcja. Tym razem murzynka liże sobie ogromną pierś z brodawką wielkości talerza i wyje jakby ją ze skóry obdzierali. Betoniara j---e na cały regulator. Ta stara k---a jest już mocno głucha i lekko niemrawa. Zanim się doczłapie (choć leci na pełnej k----e w jej skali prędkości) to już wielu wkoło nie śpi i myśli, co tam sobie Lonia ogląda po nocy.
Sytuacja powtarza się dwa razy, fioletowy łeb z--------a po chałupie, zamiast odłączyć telewizor od prądu. Ostatnia akcja, na pełnej p-----e nad ranem z wysłużonego Philipsa z--------a TVN24. Może te skocznonabożne lampucery wybaczyłyby soft p---o, ale toruński zakon nie wybaczy słuchania stacji zakazanej, którą naczelny redemptorysta słuchać zabronił, bo to narzędzie masonerii w sprowadzaniu na złą drogę zbłąkanych owiec.

Egzorcyzmy.

Aż sobie strzeliłem urlop na żądanko w robocie, bo z jednej strony człowiek niewyspany, z drugiej szczęśliwy i chce oczywiście śledzić dalszy bieg wydarzeń.
Wyglądam przez okno, już k---a ława (raczej ławka) przysięgłych czeka na oskarżoną. P--------a inkwizycja XXI wieku. Czekają aż z klatki wyjdzie ta, która się woli naczelnego guru sekty ważyła sprzeciwić i oglądała orgie, perwersje, ale i stację, której nawet nazwy wymienić nie można. Chyba że spluniesz przed i po. Zasada.
Gwar i przekomarzanie przerywa Lonia, która wychodzi z klatki, ewidentnie wymęczona trudną nocą i świadomością, że będzie musiała wytłumaczyć swoje niecne występki przed zakonem kolorowych głów.
Minę ma nietęgą, pewnie pierwszy raz od czasów, kiedy jej Ludwika Szatana łeb pękł od antykomunistycznego młotka.
Staje się coś przewidywalnego, Lonia zaczyna płakać. Początkowo nie robi to na nikim wrażenia, bo łzy nie są w stanie wytłumaczyć jej ciężkich zbrodni. Jednak Lonia mówi coś, co maluje kamienny wyraz na pomarszczonych twarzach. Telewizor Loni, biednej, bogobojnej wdowy po kombatancie opętał Szatan. Tak. Sam Szatan się pofatygował, żeby zwieść Lonię z krętej ścieżki ku odkupieniu.
Myślę sobie, że szatan mógłby wpaść do tej starej k---y na herbatę i zapytać jak tam idzie jej niszczenie życia normalnym ludziom, a nie żeby dłubać przy jej starym telewizorze. No ale Lonia ma ze sobą saszetkę z przyborami toaletowymi, bo ona się boi i ona tam nie wraca, bo jako wierna służebnica kościoła jest dla Szatana cennym łupem.
Gromada rydzykowego oddziału do spraw specjalnych bierze Lonię pod rękę i z----------ą do proboszcza w takim tempie, że jakby ktoś nagrał ten galop i wysłał do ZUS u, to by im świadczenia z------i i wygonili do kopania rowów. 100%.
Nie minęło czasu więcej, niż potrzeba do przyrządzenia jajecznicy z 4 jaj i herbaty z cytryną, jak moim oczom ukazał się orszak kolorowych łbów, z proboszczem, organistą i dwoma ministrantami.
Jest piękny czerwcowy poranek, ludzie zajmują się pracą, płaceniem podatków, opieką nad dziećmi, tysiące różnych pożytecznych spraw pchają do przodu, nie myśląc nawet przez chwilę o Złym, który czai się w jednym z pobliskich mieszkań.
Grupa interwencyjna katolickich radykałów ciśnie do Loni, potwierdzić przebywanie demona w telewizorze. Lonia musi mieć pełne majty, bo jak demon się nie ujawni przy wszystkich, to nikt w całą historię o opętaniu nie uwierzy i wyjdzie na to, że wyjebią ją z jej organizacji na zbity pysk. Ta kobieta nic poza Yakuzą nie ma i zmuszona byłaby iść w koronę i z-----ć z d--y na całą brać, albo popełnić rytualne s---------o. Nazwałem ich organizację Yakuzą, bo odczuwalnym skojarzeniem były wzorzyste czasem kwieciste koszule. Miałem wrażenie, że to trochę decyduje o hierarchii, która ma bardziej upstrzoną kwiatami koszulę, tym więcej znaczy. Te koszule są chyba z tych materiałów co torby bazarowe na zameczek, albo namioty. Jedyne co pewne, to nie przepuszczają powietrza. Pocą się te babska niemiłosiernie w tych śliskich, tekstylnych wdziankach.
Jak wracam z pracy, a Yakuza okupuje ławkę, to peta dopalam 3 klatki wcześniej. Wydawało mi się zawsze , że jak wejdę tam z papierosem, to wszystko p--------e w powietrze.
Tymczasem Yakuza w asyście duchowego przewodnika i jego dziarskich pomagierów zbliża się do klatki. Ministrant poci się z dużym wiadrem wody święconej i pod samymi drzwiami dostaje kontrolną lepę w potylicę, za rozlewanie ciekłej świętości. Załoga w-------a się po kilku schodach na wysoki parter i ląduje w nawiedzonym mieszkaniu.
U mnie już roletki opuszczone, ślady życia zatarte, mieszkanie niby puste, a jednak czai się obserwator i reżyser zdarzenia. Wycieczka ląduje w pokoju, gdzie stoi sprzęt w którym zadomowił się demon. Ksiądz zaczyna modlitwę egzorcysty, a tak mi się przynajmniej wydaje. Mówi pewnie coś, żeby demona p-------ć, żeby odpowiedział. Dissuje diabła. Wszyscy obserwują w skupieniu, ministranci gęby porozdziawiali, baby modlą się w sobie tylko znanym języku.
Roletka delikatnie się uchyla, pilocik uniwersalny, cyk, w pokoju rozbrzmiewa dżingiel i logo TVN24.
Demon się objawił. W całej okazałości. Lonia mdleje, psiapsióły odrywają ręce od rozdziawionych z przerażenia ust i podnoszą omdlałą. Ksiądz jak automat zanurza kropidło w wiadrze i macha nim jak w amoku. Drze się przy tym, że on tego demona wypędza, że on mu nakazuje. Dorosły facet, wyższe studia skończone i gada to telewizora, że on mu rozkazuje. Fajnie. Wody z kropidła jest wystarczająco dużo, żeby doprowadzić do zwarcia. Telewizor iskrzy i dymi, w------o bezpieczniki, co jest rzeczą zupełnie przewidywalną. Nie, nie. To demon w obłokach dymu i siarki uchodzi z telewizora. Ksiądz drze mordę jeszcze bardziej, żeby wypędzić go na dobre. Baby piszczą wzywając wszystkich świętych na pomoc. Organista dopełnia egozrcystycznego misterium i rozbija na starym telewizorze Loni krzesło, dokonując ostatecznego ciosu w mieszkanie złego. R----------ł je razem z krzesłem.
Ależ wesoły poranek. Warto było nie iść do roboty, żeby pooglądać tę bandę niedojebów.
Straty są niewielkie. Lonia otrzymuje pomoc od wezwanego pogotowia, nic starej k----e nie jest. Jeden z ministrantów zaczął się jąkać, ale z pewnością mają jakieś skuteczne modły na taką przypadłość. Operacja zakonu zakończona sukcesem. Lonia rozgrzeszona i oszołomiona zostaje w strukturze.
Na najbliższej mszy ksiądz chwali się osiągnięciami na polu walki z demonami i organizuje zbiórkę na nowy telewizor, który został doszczętnie w walce z szatanem r-----------y. Nie mijają dwa dni, jak do Loni gramolą się dostawcy ze sklepu nie dla idiotów, taszcząc 50 cali LG Smart TV full opcja. Żeby Lonia mogła spokojnie spać, bo to za cienki telewizor, żeby jakikolwiek demon tam się zmieścił.
Tak się składa, że otworzyli drzwi dla diabelskiego nasienia, jeszcze szerzej niż się mogło wydawać.
A zło czai się tuż za ścianą.

Strumień informacji czyli- Lonia, chodź do mnie. Ostatnie starcie.

Lonia zaznaje luksusu, oglądając toruńskie popisy w wysokiej rozdzielczości. Mam wrażenie, że jej nowy Smart TV jest nieco cichszy od wysłużonej betoniarki, ale niewiele. Mijają kolejne dni, w których żaden demon nie daje o sobie znać i wszyscy powoli zapominają o historii opętanego odbiornika. Cała brać zadowolona, że nawet z takimi problemami ich wiara jest się w stanie uporać.
Daje się usłyszeć wieczorami ludzkie westchnienia żalu, że demon z telewizora nie wyszedł i nie pożarł żywcem tego k--------a. Niby każdy pragnie, każdy jest za, ale żeby chwycić w dłoń narzędzia i zabrać się do pracy, to już nie ma komu. Zostaję z tym sam.

Nowy, inteligentny telewizor Loni pozwolił wypłynąć na szerokie wody wyrafinowanego stalkingu. Sparowanie pilota z takim cudem to pryszcz i jak się okazuje za słabe żeby wyplenić szkodnika. Z pomocą przychodzi wszędobylski internet, z pomocą którego można przesyłać w strumieniu dużo więcej danych niż przez archaiczną w porównaniu podczerwień. Podczerwień się przydała, bo z jej pomocą połączyłem telewizor Loni z moją siecią Wi-Fi, a to z kolei pozwoliło popuscić wodze fantazji. Chorej fantazji.
Piękny choć duszny wieczór na blokowisku nie różnił się wiele od innych. Malutkim przerywnikiem był tylko mały donos na
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach