Wpis z mikrobloga

Dziś opiszę drugą podróż promem podczas mojej ostatniej podróży po Azji - tym razem z Japonii do Chin.

Mój ponad trzytygodniowy pobyt w Japonii niestety minął bardzo szybko. Ale po bardzo pozytywnych wrażeniach mojej podróży promem z Rosji do Japonii (którą opisałem w moim poprzednim wpisie ) właściwie w pewnym sensie nie mogłem się doczekać kolejnego pobytu na morzu.

Tym razem wypływałem z Osaki. Ostatnie tydzień, kiedy już nie miałem rail passa (biletu na pociągi w całej Japonii) spędziłem właśnie na zwiedzaniu Osaki, Nary, Kobe i Kioto. W dzień kiedy miałem wypływać z samego rana ruszyłem pociągiem z Kioto. Następnie przesiadłem się na metro i wyjechałem gdzieś na totalne zadupie gdzie miał być port. Zakupów dużych nie robiłem, bo wiedziałem, że na promie będzie jedzenie w dość przyzwoitej cenie.

Na jakieś 1.5h przed wypłynięciem byłem już w porcie, zapłaciłem za zarezerwowany bilet i usiadłem w poczekalni. Od razu zdziwiło mnie, że w tej poczekalni praktycznie nie ma ludzi. Prom z Rosji był pełen ludzi - podróżowały całe rodziny. Tutaj czekało dosłownie parę osób - z tego większość to biali turyści. Myślałem, że może jeszcze ten prom się gdzieś zatrzymuje i będzie więcej ludzi ale nie - na dość sporym chyba trzypiętrowym promie było dosłownie z 12 pasażerów. Więcej osób stanowiła sama załoga. Nie wiem jak oni na tym zarabiają - podejrzewam, że prom też przewoził jakiś ładunek i na tym odbijają sobie braki wśród pasażerów. Przyznam też, że byłem dość rozczarowany bo zapowiadała się dość nudna podróż.

Moja kajuta to była duża przestrzeń z japońską matą tatami na podłodze. Na całej spore sali były tylko 3 osoby. Dzięki temu mogłem sobie zbudować spore łóżko z 4 materaców (2x2). Spałem wcześniej na tatami i przyznam że całkiem miłe doświadczenie.

Pierwszy dzień spędziłem na czytaniu zwiedzaniu promu, oglądaniu morza oraz czytaniu książki. Stołówka okazała się serwować całkiem dobre chińskie jedzenie za przyzwoite pieniądze - z piwem Qingdao w sumie za ponad 20 zł. O ile się nie mylę piwo było w wersji chińskiej czyli jakieś 2-3% alk. w przeciwieństwie do wersji eksportowej co ma coś około 5%.

Szybko też poznałem dwóch gości na promie - Szwajcara i Norwega. Odkryliśmy też automat z piwami więc wieczór minął na rozmowach. Okazało się, że to bardzo spoko ludzie co sporo podróżowali, a jeden mieszkał w Chinach jaki czas, więc naprawdę było o czym rozmawiać.

Drugi dzień był podobny do pierwszego - relaks, książka, morze, jedzenie. Ale wbrew pozorom nie czułem nudy. Raczej po prostu miałem okazję odpocząć - na promie były super kanapy. Po ponad 3 tygodniach w Japonii było w sam raz. Dodatkowo podobnie jak na poprzednim promie było sento - japońska łaźnia z gorącym basenem. Tak więc nie omieszkałem skorzystać ze 2 razy.

Drugi wieczór podobny do pierwszego - też piwo i rozmowy. Później zaczęło wiać i prom zaczął się dość znacznie kołysać. Mimo tabliczki z zakazem wyszliśmy późnym wieczorem na górny pokład. Bujało dość mocno i fale tak silnie uderzały w kadłub iż mimo kilkunastu metrów wysokości woda dolatywała tam gdzie staliśmy. Ogólnie świetne, lekko przerażające uczucie - w sensie być na środku morza wschodniochińskiego, podczas takiej pogody - dookoła całkowita czerń morza i nocy.

Trzeciego dnia jak wyszedłem na pokład to zauważyłem, że morze zmieniło kolor z granatowego na brązowy. Nie wiem co się stało, ale serio miałem wrażenie, że płyniemy po jakimś syfiastym bajorze albo po błotnistej kałuży. Jakoś po południu widać już było ląd. Pojawiało się coraz więcej statków w około, gównie jakiś towarowych.

Jednak najlepsza część wycieczki była na samym końcu. Wejście do portu w Szanghaju to coś czego nigdy nie zapomnę. Port znajduje się w środku miasta i dopływa się do niego najpierw przez deltę Jangcy, a potem, przez kilkanaście kilometrów, inną, szeroką rzeką. W tym miejscu panuje ogromny ruch, co chwilę mijaliśmy różne barki i statki. Dokoła przez część drogi widoki były bardzo industrialne - masa żurawi i miejsc gdzie ładowano kontenery. Nawet zapach był dość nietypowy - jakiś węgla czy koksu.
Wiem, że to brzmi dziwnie, że zachwycam się takimi rzeczami, ale serio na mnie zrobiło to dużo większe wrażenie niż jakieś piękne plaże w Tajlandii.

W końcu zaczęliśmy się zbliżać do dzielnicy biznesowej - Pudong, z niesamowitą panoramą ogromnych drapaczy chmur. W tej okolicy (tyle, że po stronie starego Szangaju) był port. To był chyba wtedy nowy terminal bo jeszcze nie wszystko było dokończone i krążyliśmy różnymi przejściami (a nawet jechaliśmy jakimś autobusem) żeby dostać się do hali przejściem granicznym i w końcu do miasta. Niemniej tak właśnie dostałem się do Chin.

Na zdjęciu wejście do portu w Szanghaju. W komentarzach więcej zdjęć.

#ciekawostki #podroze #podrozujzwykopem #azja #japonia #chiny
kotbehemoth - Dziś opiszę drugą podróż promem podczas mojej ostatniej podróży po Azji...

źródło: comment_Ij3bVe2j2Qyf1HMU85WCtin3EWDmJ9hK.jpg

Pobierz
  • 10