Wpis z mikrobloga

Quo vadis Koreo? Czyli co doprowadziło Koreę do tego miejsca, w którym teraz się znajduje.

Uwaga, poniższy tekst jest przekazaniem tego, jak ja widzę przemianę Korei Pn w ostatnich latach, nie zawiera absolutnej prawdy i jako takiej proszę jej nie odbierać, niemniej wszystkie fakty są faktami historycznymi, na które mam źródła, moje są tylko linki, które je spinają w jedną całość. Zapraszam do dyskusji na dole.

Rok 2011. 70-letni przywódca Korei Północnej, Kim Jong Il, umiera z powodu zawału serca. Władzę w kraju obejmuje 27-letni Kim Jong Un (KJU) (wyobraźcie sobie siebie w wieku 27 lat obejmującego przywództwo nad państwem, zwłaszcza takim specyficznym?). Od razu na dzień dobry ma dwa podstawowe problemy do rozwiązania: po pierwsze, jak przystało na kraj totalitarny, musi pozbyć się wszelakich konkurentów do władzy i wzmocnić swoją legitymację władzy, bo to kwestia życia lub śmierci. Dosłownie. Drugie wyzwanie związane jest z areną międzynarodową i nieustającym zagrożeniem ze strony USA – co młody dyktator może zrobić, by zminimalizować zagrożenie płynące z tej strony?

Rok 2017. W lutym tego roku zamordowany na lotnisku w Kuala Lumpur zostaje brat KJU od strony ojca, Kim Jong Nam. Cztery lata wcześniej za pomocą artylerii przeciwlotniczej rozstrzelany zostaje wujek, Jang Song-thaek, który domniemanie planował zamach stanu. W międzyczasie na pewno dochodzi także do wielu innych czystek, mających na celu wzmocnienie swojej władzy przez KJU. Właśnie rok 2017 można uznać za rok, w którym następuje zapewnienie sobie bezwarunkowej władzy przez KJU. A brak zagrożenia ze strony wewnętrznej pozwala na bezpieczne opuszczenie państwa bez obaw o przeprowadzenie zamachu stanu podczas nieobecności – kluczowe przy dyplomacji.

3 września 2017 roku dochodzi do szóstej testowej eksplozji bomby nuklearnej w ośrodku Punggye-ri, najprawdopodobniej zdetonowana została bomba wodorowa. Niecałe trzy miesiące później, 28 listopada, z Korei Północnej startuje najnowsza rakieta, Hwasong-15, zdolna do przenoszenia ładunków nuklearnych. Wzbija się bardzo wysoko w atmosferę, po czym rozbija się o wody Oceanu Spokojnego. Błyskawiczne analizy trajektorii lotu wskazują, że przy optymalnym ustawieniu, rakieta jest w stanie uderzyć w dowolny punkt USA. W komunikacie podanym przez Północną Koreę umieszczono informację, że Północ „ukończyła budowę siły nuklearnej”. Korea Północna zdołała uzyskać broń odstraszającą atak USA.

KJU nie chce być politykiem zależnym od nikogo. Z wielu źródeł dochodzą liczne animozje, jakimi darzą się razem z prezydentem Chin, Xi Jinpingiem. Zresztą to, jak bardzo Chiny zaangażowane były w nakładanie sankcji (a jednocześnie zostawianie małych dziur w tych sankcjach – typowa metoda kija i marchewki) pokazują, jak bardzo chciały, żeby Korea powróciła do pozycji troszkę niesfornego, ale mimo to grzecznego państwa. Nie powinno to dziwić – po tym, jak Korea za sprawą KJU zaczęła trochę uciekać z objęć Chin (a być może nawet wcześniej, ciężko mi stwierdzić), Państwo Środka zaczęło się obawiać, że w wypadku szaleństwa KJU i ewentualnego ataku Amerykanów, ponownie wojska tego kraju staną na granicy chińskiej, co jest absolutnie nie do dopuszczenia. Także jeszcze raz podkreślę – Chiny chcą Korei Pn zachowującej się w granicach normy i posłusznej wielkiemu sąsiadowi – tyle że stało się to celem nie do spełnienia, jako że KJU po prostu Chinom uciekł spod kontroli.

Te dwie daty, a konkretnie łączący je rok, są bardzo ważne. W tym momencie, KJU udało się opanować dwa podstawowe zagrożenia dla jego władzy i jego państwa. Od listopada zawieszono jakiekolwiek testy rakiet balistycznych, nie mówiąc o jądrowych. Nastała cisza – cisza, przed kompletnie niespodziewanym zwrotem akcji.

Korea Południowa, rok 2017. Prezydent Trump co chwila wspomina o tym, że stacjonowanie wojsk poza państwem jest bardzo drogie i kompletnie nieopłacalne, jeszcze nie pada bezpośrednie konkretne zagrożenie dla Korei Pd, jednakże czują oni, że na takiego sojusznika trudno jest liczyć. Dodatkowo niekontrolowane groźby twittowe Trumpa bardzo mocno denerwują Koreę Pd, bo padają słowa, które mogą przynieść niezwykle niebezpieczną dla niej wojnę. W tym samym roku w wyniku impeachmentu usunięta zostanie prezydent Park, zaś nowym prezydentem zostaje Moon Jae-in – wywodzący się z tej samej partii, której politycy 20 lat wcześniej zainaugurowali Słoneczną Politykę, mającą na celu zbliżenie się do siebie obu Korei. W związku z połączeniem tych wydarzeń, a także dziwnym i nagłym uspokojeniem się Korei Pn (akapit wyżej), politycy Korei Pd samodzielnie decydują się na rozmowy z sąsiadem z północy – o dziwo dla nich, spotyka się to z przyjaznym nastawieniem. Dlaczego?

KJU postawił wszystko na jedną kartę – chciał jak najszybciej zdobyć możliwość obronienia się przed możliwym atakiem USA, to stąd taki dramatyczny wzrost prób rakietowych Korei w ostatnich latach. Tyle tylko, że odbiło się to dużym kosztem na gospodarce całego państwa, co gorsza, bardzo dużo cierpienia wyrządzały także sankcje, do których tym razem dołączyły się również Chiny. W związku z tym w momencie, kiedy dwa podstawowe cele Korei Pn zostały spełnione, następnym celem stało się wzmocnienie gospodarki. Żeby do tego doprowadzić, konieczne jest zniesienie sankcji. Żeby znieść sankcje, trzeba z kim nawiązać kontakt – to z kim innym, jak nie z Koreą Pd, która równocześnie sama chce nawiązać stosunki? Stąd wzięły się rozmowy wysłanników, nawiązanie kontaktu telefonicznego, wreszcie spotkania podczas IO w PyongChang.

Wiemy już jaka była sytuacja wyjściowa poszczególnych państw, przejdźmy teraz do mniej więcej teraźniejszości. Obie Koree zaczynają się ze sobą dogadywać, pojawia się pomysł wspólnego spotkania, KJU chce pokazać dobrą wolę, dlatego spotkanie odbędzie się na terenie Korei Pd, równocześnie poprzez prezydenta Korei, podobną ofertę ustami Moona otrzymuje prezydent Trump, który kompletnie zaskoczony ją przyjmuje. Podobnie zaskoczeni są Chińczycy, którzy widząc że jeszcze bardziej tracą Koreę z rąk, błyskawicznie przystępują do rozmów z Koreą Pn, że oni też chcą spotkania (moim zdaniem to była przyczyna utajnienia przyjazdu KJU do Pekinu – w innym wypadku wyszłoby na jaw, że propozycja spotkania KJU i Xi Jinpinga pojawiła się na stole później niż w przypadku Moona i Trumpa). Co ciekawe, ze strony chińskiej wypłynęła również propozycja, że serię spotkań KJU z innymi liderami zamknąć kolejnym spotkaniem z Xi Jinpigiem w Pyongyangu, co miałoby sugerować, że jest on kimś w rodzaju konsultanta KJU. Korea, jeśli dostanie za to jakieś złagodzenie sankcji, pójdzie na to bardzo chętnie (a chyba nawet już poszła, nawet pomimo wzajemnej niechęci). Znaczyłoby to, że Korea Pn ponownie uzyskałaby w Chinach jakąś pozytywną wartość – do tej pory nastawienie było raczej „nie wiemy co z tym zrobić, ale dobrze, że nie jest po ich stronie”.

Wczorajsze spotkanie KJU z Moonem było... nie aż tak historyczne – tak jak pisałem. Co prawda była cała masa wspaniałych smaczków dla koneserów tematu (niebieski krawat Moona pod kolor flagi zjednoczonej Korei, propozycja KJU żeby na chwilę przeskoczyć na stronę północnokoreańską, 12 ochroniarzy KJU biegnących wokół samochodu w zachodnich (!) garniturach, salut północnokoreańskiego generała Pak Yong Sika do prezydenta Moona, owalny stół negocjacyjny o średnicy dokładnie 2018mm, malunek gór Kumgang znajdujących się w Korei Pn, specjalnie dobrane potrawy podczas obiadu, wsadzenie sadzonki sosny datowanej na 1953 rok (czyli podpisania rozejmu) i pewnie wiele więcej, których nie zauważyłem), ale co do samej treści – przeczytać można ją tutaj - jest wypełniona w dużej mierze ogólnymi stwierdzeniami, pozbawionymi konkretów i konkretnych ram czasowych (za wyjątkiem podpisania pokoju – chociaż ta zapowiedź też już była, w 1991 roku ). Zdecydowana większość podobnych punktów znajdowała się w deklaracjach i dokumentach m.in. z lat 1972, 1992, 1997, 2000, 2007 – one wszystkie miały przynieść zmiany, za każdym razem prędzej czy później były porzucane. Oczywiście sytuacja jest teraz troszkę inna (chociaż zdolność Korei Pn do porzucania warto mieć w głowie) – tyle tylko, że moim zdaniem nie od tych dwóch panów zależy czy te wszystkie plany nabiorą rozpędu, czy tylko niewielka ich część. Tą osobą jest Donald Trump.

PS do tej części: fun fact, północnokoreańska telewizja zupełnie nie poinformowała o spotkaniu obu liderów. Ani minuty, ani obrazu, ani zdjęć, nic. Wizja takiego spotkania w oczach propagandy kłóciłaby się z dotychczasowym przekazem.

Dlaczego akurat rozmowy Korea Pn-USA będą takie ważne? Bo – nie oszukujmy się - tylko USA może dać sygnał do zniesienia sankcji, na czym teraz najbardziej zależy Korei Pd. Czy są szanse na dogadanie się obu stron?

Stanowisko Korei: chcemy istnieć, mamy już broń, którą możemy was zaatakować w odwecie. Jesteśmy mocarstwem nuklearnym i nikt nam nie może odebrać tego miana – i jesteśmy z tego dumni, że dokonaliśmy to w kilka lat. Czujemy się dzięki temu bezpieczni. Żeby pokazać naszą dobrą wolę, zaczęliśmy z wami rozmawiać, chcemy się spotkać. Dodatkowo oferujemy zaprzestanie testów interkontynentalnych rakiet balistycznych (ICBM) oraz testów nuklearnych. (uwaga – Korea Pn uznaje zasięg ICBM >6400 km, podczas gdy cały świat uznaje >5500 km, ponadto Korea uważa, że wystrzelenie rakiety na orbitę to nie jest testowanie ICBM, USA się z tym nie zgadzają, patrz przypadek z 2003 roku; poza tym zaprzestanie testów w momencie, kiedy osiągnęło się już zdolność nuklearnego rażenia na poziomie interkontynentalnym, jest niespecjalnie ustępstwem; poza tym zaprzestanie testowania to nie zaprzestanie produkcji). Ponadto będziemy dążyć do zamknięcia ośrodka testów nuklearnych Punggye-ri (uwaga – chińscy geolodzy na podstawie zdjęć satelitarnych twierdzą, że ośrodek został w wyniku ostatniego testu niezdolny do dalszego użytkowania; znalazłem jednak opinie innych geologów, że zawalenie się jednej z jam w tej górze wcale nie musiało spowodować zamknięcia całego ośrodka, bo tunele wcale nie musiały zostać zawalone – bez fizycznej obecności ciężko stwierdzić). Zresztą całe oświadczenie północnokoreańskie jest pełne małych dziur, które można łatwo wykorzystać .

Stanowisko USA: pełna denuklearyzacja, czyli, jak stwierdził Trump, „Korea Północna nie ma i nie testuje rakiet nuklearnych (czymkolwiek one są, istnieją albo głowice nuklearne, albo rakiety balistyczne (jeśli, to jakie rakiety? Tylko ICBM? Wszystkie?); tak, nazwy mają ogromne znaczenie – przyp.red.)”

Jakie są opcje? Różne definicje denuklearyzacji:
1) Denuklearyzacja całego Płw. Koreańskiego (usunięcie amerykańskich sił z Płw., od dawna nalega na to Korea, chociaż niedawno podobno Kim miał porzucić argument całkowitego wycofania się Amerykanów)
2) Kompletna, weryfikowalna i nieodwracalna denuklearyzacja Korei Pn
3) Wyeliminowanie broni jądrowej, ale nie programu jądrowego
4) Wyeliminowanie rakiet balistycznych, ale nie broni jądrowej
5) Globalne rozbrojenie
+ do tego oczywiście wszystko może się zakończyć statusem quo.

Jakie są szanse na porozumienie? Moim zdaniem, znając upartość Trumpa, podbitą dodatkowo przez myślenie, że to jego polityka doprowadziła do złagodzenia Korei Pn, szanse są dosyć niewielkie. USA nalegają na opcję drugą i najprawdopodobniej będą mieli małe chęci negocjacyjne ze względu na samozachwyt Trumpa i wiarę w swoje nadzwyczajne zdolności, bo jakaś bardziej wyważona opcja będzie oznaczała, że Korea wciąż będzie miała broń. Korea Pn do tej pory stawiała na opcję pierwszą, chociaż ciężko ocenić czy w momencie, kiedy Korea sama ma taką broń, będzie chciała ją oddać, bo jak pokazuje historia najnowsza, amerykańskie gwarancje wcale nie są takie pewne. Zagrywka Korei z częściowymi ustępstwami jest świetna, bo znakomicie brzmi, co jeszcze bardziej podbija ego Trumpa, a w rzeczywistości niewiele zmienia, co może pozwolić na uzyskanie dobrej pozycji negocjacyjnej. A moje obawy dotyczące spotkania wychodzą stąd, że w momencie kiedy Trump nie zmieni swojego stanowiska ani o jotę, KJU może uznać, że nie ma szansy na osiągnięcie z Amerykanami czegokolwiek, w związku z czym po prostu wycofa się ze wszelkich dotychczasowych kroków – oczekiwania wobec tego spotkania są zdecydowanie zbyt duże. Spotkanie ma się odbyć w jednym z kilku miejsc, według najnowszych informacji pozostały 2-3 miejsca do wyboru (mój traf: Pekin? Panmunjon?). Czas pokaże, zobaczymy, co z tego wyniknie.

#azjatyckaowca #korea #koreapolnocna #chiny #trump #usa #geopolityka #gruparatowaniapoziomu
bojowonastawionaowca - Quo vadis Koreo? Czyli co doprowadziło Koreę do tego miejsca, ...

źródło: comment_HjRNqZGuL0WIHm0Gkmc3pY3kL2fqSqjy.jpg

Pobierz
  • 30
  • Odpowiedz
No i muszę zrobić korektę, a niestety możliwości edycji tekstu już nie mam:

Informacja o koreańskim szczycie pojawiła się w północnokoreańskiej telewizji po 24h - najpierw półgodzinny materiał samego gadania (żadnych obrazków, ja nie wiem jak takie coś można wytrzymać), oczywiście pojawiła się niezastąpiona Ri Chun Hee: https://www.youtube.com/watch?v=AtBBxS3uGTs

Później zaś pojawił się materiał filmowy ze szczytu: https://www.youtube.com/watch?v=Lf4FY4bdScg
  • Odpowiedz
Super analiza.

Zagrywka Korei z częściowymi ustępstwami jest świetna, bo znakomicie brzmi, co jeszcze bardziej podbija ego Trumpa, a w rzeczywistości niewiele zmienia, co może pozwolić na uzyskanie dobrej pozycji negocjacyjnej.


@bojowonastawionaowca: to jest bardzo mądre posunięcie Korei. Szkoda, że Trump niezbyt potrafi ogarniać swoje emocje.
  • Odpowiedz