Wpis z mikrobloga

Mój wuj prowadzi 3 sklepy spożywcze na wsiach i dziś powiedział mi (stojąc przy ladzie jednego z nich) jak kreują się obroty dzięki wspaniałomyślnemu #zakazhandlu Otóż obroty w obu tygodniach spadły o średnio 20%, a spadłyby bardziej, gdyby nie mógł w jednego z nich otwierać i sam stać za ladą.

Spadła przede wszystkim sprzedaż w piątek i sobotę. Skoro w niedzielę zamknięte, to ludzie wolą w jeden z tych dni skoczyć do... marketu właśnie i zrobić większe zakupy. Do tej pory oczywiście większość i tak wykonywała takie manewry, jednak nie wszyscy. Komuś czegoś brakło to mógł w klapkach wyskoczyć do sklepu, dziś musi zaplanować co zje, ugotuje, czy przypadkiem coś się nie kończy, jakiś płyn do naczyń, szampon, mydło, papier toaletowy, proszek, cukier, sól itp itd.

Wynik sprawy jest taki, że musi zreorganizować funkcjonowanie działalności tak, aby mógł w niedzielę otworzyć wszystkie 3 sklepy i w jednym z nich będzie sprzedawał on, w drugim żona, w trzecim syn, bo każdy będzie właścicielem. Także jedno możemy już odhaczyć - spędzanie czasu z rodziną. Po drugie takie rozwiązanie zwiększa też koszty i dodatkowe obciążenie zusowskie. Po trzecie w takiej sytuacji jedna z ekspedientek musi zostać zwolniona, bo pomimo otwarcia spadek obrotów i wzrost kosztów nie kalkuluje się z jej utrzymaniem. Tak więc sam będzie musiał uzupełniać jedną zmianę w jednym ze sklepów i pracować przy tym w zasadzie cały czas, bo po odejściu od lady musi zając się dotychczasowymi obowiązkami jak rozwożenie towaru, papierologia, robienie dziennych raportów, zamykanie i objazd. Także od poniedziałku do niedzieli po 15h pracy. Po czwarte, w niedzielę często za ladą stawały na jeden dzień studentki/studenci/uczniowie chcący dorzucić tę stówkę do swojego budżetu. A to odczuł nawet mój kuzyn, który właśnie tak sobie te 500zł w miesiącu zarabiał w tych sklepach. 8 godzin lekkiej pracy w niedzielę w którą jak sam mówi i tak nie ma co robić, a i tak ze 3 godziny może się nawet uczyć/czytać, bo ruch jest w takich sklepikach jak wiadomo nieregularny.

Tak więc podsumowując - zero pozytywów. Firmie podcięto skrzydła, sami rodzinnie nie posiedzą, bo trzeba ratować i kombinować. Jedna zwolniona osoba. Brak możliwości zarobku dla studentów, oraz zamiast zwiększenia obrotów to napychanie kabzy właśnie sklepom wielkopowierzchniowym, które miała ustawa niby kopnąć w dupę, a zrobiła odwrotnie. Z wszystkich tych wsi na zakupy sadzą do Auchan, bo najbliżej. Także brawo, świetna ustawa. Może i to mała skala i g---o was obchodzą jakieś małe przedsiębiorstwa na zadupiach, ale mnie nie. Ja ze wsi jestem, tu się wychowałem i wiem jak ważne są takie małe biznesy bez których jest ciężko. Też sobie weekendami dorabiałem stojąc na kasie w czasach liceum/studiów i te kilkaset złotych to było dla mnie coś. Ja to jeszcze niby mogłem brać od taty, ale nie tak mnie uczył życia, jednak dla wielu z biedniejszych rodzin to kwestia nawet uczyć się/nie uczyć. Jak nie masz z czego nawet dojeżdżać to trzeba iść do pracy, albo jeździć na rowerze 3h w jedną stronę - czytaj, nikt tak nie zrobi.

#zalesie #bekazpisu
  • 82
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

. Czy nawet jeśli spadłyby 10-15%, czy jego życie nagle legnie w gruzach? Jeśli spadek obrotu sprawił, że nagle wiąże koniec z końcem to chyba jego biznes dobrze nie prosperował.


@SmiesznaBeczka: Widać, że nigdy nie prowadziłeś własnej działalności, ani nawet obok nie stałeś. To nie jest spadek nawet o te twoje nie wiedzieć czemu zaniżone 15% dochodów, tylko obrotu. Większość obrotu niskomarżowych działalności jest na utrzymanie biznesu, na koszty, amortyzację
  • Odpowiedz
A co ludzie nagle mniej zaczęli jeść, że przez niedzielę tak bardzo obroty spadły?? Niby ograniczenie wolności, ale większość społeczeństwa to bydło, jak nie posterujesz to tylko sobie krzywdę zrobi. Niestety
  • Odpowiedz
kasjerzy na dzialalnosc i spolka partnerska.


@sh2dov: weź kredyt, zmień pracę. Wyjedź za granicę. Czemu musimy kombinować jak za PRLu, żeby omijać prawo, zamiast go nie tworzyć ponad miarę (°°
  • Odpowiedz
@sh2dov: Co ty p--------z w ogóle? Kasjer na niedzielę na własnej działalności, który opłaci 1300zł zusu i zarobi z pensji 500zł? Jeszcze wchodzenie w spółkę z pracownikiem... no tak, ktokolwiek tak zrobi. Idźcie dzieci na spacer.
  • Odpowiedz
@oiio: a to wtedy twoj problem? Pierwsze 2 lata obniznony zus. Jak straci robote bo pracodawca upadnie, to na bank nie bedzie pracowac w niedziele.
  • Odpowiedz
a to wtedy twoj problem? Pierwsze 2 lata obniznony zus. Jak straci robote bo pracodawca upadnie, to na bank nie bedzie pracowac w niedziele.


@sh2dov: idź odrabiać lekcje czy coś. Jutro pszyry nie masz?
  • Odpowiedz
@oiio: Nie mógł twój wujek wcześniej zarobić więcej pieniędzy, żeby teraz nie było problemu? Tyle lat można było otwierać sklepy w niedziele a teraz nagle jak trzeba zamknąć to wielki płacz i nie wiadomo co ze sobą zrobić.

  • Odpowiedz
Może i to mała skala i g---o was obchodzą jakieś małe przedsiębiorstwa na zadupiach, ale mnie nie


@oiio: Mnie obchodzą. Wszystkie małe przedsiębiorstwa i dg, których obrót pozostaje w polsce, a nie wyfruwa za granice.( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz
@oiio: BAIT
chcesz mi powiedzieć, ze wujek który płacił 1 ZUS teraz w rodzinie płacą 3? To ile zysku przynosi ten sklep w niedziele, ze jest sens go otwierać.
Pracuje w handlu, mam setki kontrahentów: delikatesy centrum, lewiatany, mniejsze i wieksze sklepy osiedlowe czy wiejskie, markety. Wszyscy jadą na tym samym wózku. Na razie ciężko o statystyki, ale nikt przy drugiej niedzieli nie robi takich cyrków ze sklep przepisuje na
  • Odpowiedz
@Jarython: W ogóle przeczytałeś wpis, czy nie? Gdyby usunąć samą niedzielę nie byłoby wielkiego problemu, bo ten dzień zawsze przynosił najmniej zysku. Chodzi głównie o spadki piątek/sobota, czyli prawne zmienianie zachowań klientów. Nie wiem jak to funkcjonuje w miastach, być może nagle te wszystkie lewiatany i żabki czy inna franczyza ma się dobrze (tym bardziej, że na franczyzie i tak otwarte), mówię o mniejszych własnych biznesach. Jednak jak zawsze w
  • Odpowiedz