Wpis z mikrobloga

Witam, kłaniam się cieplutko i pozdrawiam!

Ostatnio naszło mnie na oglądanie chińskich bajek. O ile zwykle staram się wyszukiwać rzeczy "z wyższej półki" to tym razem puściłem coś najbardziej majnstrimowego. Jakieś naruto czy coś w ten deseń. Sam nie wiem czemu, pewnie chciałem posłuchać ciężkich bluzgów po chińsku.
W piąteczek nastawiam dałnlołd i w weekendzik hurra, maraton!

W tamtym uniwersum z piekieł wypełzały takie jaszczury-diabły co zjadały ludzi i walczyły z nimi tacy co się nazywali "Strażnicy Duszy" (btw, dobrze przetłumaczone???). W sumie to nawet nie wiadomo czy faktycznie zjadały ludzi czy tylko przegryzały kable i doprowadzały w ten sposób do wybuchów gazu... No więc pewnego razu taka panienka co była tą właśnie strażniczką dusz natknęła się na tamtego Naruto i oddała mu swoją moc (tylko nie pamiętam już po kiego grzyba to zrobiła). Dalej to już było standardowo tak jak w chińskich bajkach, że laska zalokatoruje się u gościa na hawirze i chowa się w szafie przed jego rodzicami.

Myk był tam taki, że ona straciła swoją duchową moc i on musiał walczyć w zamian za nią z tymi jaszczurami z piekła. Mieli podobno problem bo gość nie potrafił się samodzielnie zamienić w wojownika i na wypadek ataku jaszczurów laska nie odstępowała od niego na krok. Z tego powodu ziomkowie z budy tamtego Naruto sobie śmieszkowali bo myśleli że on namaślił jej patelnie i się w nim zabujała. Żeby rozwiązać ten problem, odwiedzili takiego szlonego kapelusznika. Z niego to był niezły śmieszek ale o tym za chwilę. Kolo se normalnie handlował różnymi dewocjonaliami które dla tych strażników dusz miały ogromną moc. Kupili od niego taką tabletkę po której tamten Naruto momentalnie zaliczał świadome śnienie, OOBE i channeling razem wzięte, dzięki czemu mógł się samodzielnie zmieniać w wojownika. Myk był tylko taki że tamta tabletka zawierała duszę która w tej samech chwili przejmowała kontrolę nad ciałem i odwalała różne hece. Koleś robi fikołki, skacze na wysokość bloków, dobiera się do cyców tamtej małej rudej (do niej też wrócimy za moment) a jak tamten Naruto próbuje odzyskać ciało to jeszcze daje dyla przed nim. W końcu udaje się go dorwać i za karę zamykają go w ciele gadającego plusza za co się na nich strasznie wnierwia i sypie na nich soczyste bluzgi dzięki czemu mam zaciesz na mordce.

O czym miałem dalej opowiadać? Aha! O małej rudej. No więc jej historia była taka że miała wujka pedofila co podglądał ją nago pod prysznicem. Okazało się że w tamtym uniwersum, grzesznicy zamieniają się ostatecznie w jaszczurów i tamten Naruto musiał później z nim walczyć. Nie pamiętam co się stało ale on jakimś cudem się odmienił spowrotem i dzięki temu ona zyskała duchowe moce że mogła walczyć takimi skrzydlatymi krasnalami. Wśród kumpli oni mieli jeszcze takiego wielkoluda co walczył taką gumową łapą, no i kujonka który chciał pokazać że to właśnie on jest pępkiem świata i walczył takim chrześcijańskim krzyżykiem co zamieniał się w łuk i strzelał duchowymi mocami. (Swoją drogą ciekawe wyobrażenia mają skośnookie na temat wierzeń obowiązkowych na naszym podwórku)

Raz z zaświatów zstąpił na Ziemie taki ogromny przejaszczur. Okazało się że tamten Naruto jest przekozakiem i ma moc over 9000 i zaciupał go jednym hitem. (Mnie to strasznie rozśmieszyło bo to wyglądało tak, że machną tym swoim wiosłem o glebę i wywołał pęknięcie które tamtego przejaszczura ścigało i musiał pizgać spowrotem w zaświaty) Wtedy do tamtego kujonka w końcu dotarło, że nie ma szans w "wyścigu szczurów", który wojownik osiągnie większe KPI i obaj ostatecznie "dali sobie buzi na zgodę".

W końcu przyszła kryska na matyska. Ziomale tamtej strażniczki duszy stracili cierpliwość i ją w końcu namierzyli (Btw jeden gość miał takie fajne gogle Augumented Reality). Tamten Naruto jak na porządnego rycerza przystało poleciał jej na ratunek ale nie dał sobie z nimi rady i dostał srogi łomot. Złamali mu to wiosło co nosił na plecach, co w tamtym uniwersum oznaczało że za niedługo umrze. Na szczęście odnalazł go tamten szalony kapelusznik i udało się go odratować. Na dodatek trenował go w podziemiach swojego magazynu żeby mógł odzyskać swoje moce jako wojownik. Jak już był gotowy to skołowali ekipę i zorganizowali wjadz na chatę tamtym strażnikom duszy.

Na miejscu okazuje się że oni tam mają niezłe "heavenly beaurocracy" (czytaj: "#!$%@? niebieskie") Jak zabrzmiał alarm "uwaga intruzi", zamiast walczyć o ojczyznę to skorzystali z zamieszania i zaczęli załatwiać osobiste porachunki. Był tam taki jeden siwy co miał cały czas zaciesz na ryju. Przypominał takiego mojego rówieśnika z czasów gimbazy. Zawsze niby grzeczniutki, milutki z zacieszem na mordzie a jak zniknie z oczu to od razu obrabia Ci plecy. JAK JA GNOJA NIENAWIDZIŁEM!!!

Okazało się że tamten Naruto był niezłym przekozakiem i każdego se normalnie po kolei rozpierdzielał. Misja była taka że chciał uratować swoją psiapsiółę, bo tam w mieście strażników duszy obowiązywało prawo szariatu. Za to że ona skitrała się z niewiernym i to jeszcze oddała mu swoje moce jej brat musiał uciąć jej głowę (na dodatek strażnicy ją prowadzili chodząc w takich białych burkach)

Mijają już cztery odcinki a tamten Naruto dalej walczy z bratem tamtej dziołchy. Zupełnie tak jak w Dragonbalach jak Songo walczył z Frezerem!
Kuźwa!
Koleś ma poprzecinane wszystkie możliwe tętnice (razem z kośćmi) ale wstaje i bije się dalej...
Tamten brat się z gnojkiem cacka zamiast spuścić łomot od razu to bierze mieczyki i po kolei każdym walczy...
O nie! Od nadmiaru gówna, w mózgu już wybiły studzienki!
Popatrz! Kotek! Czarny! Jaki śliczny! Kawaiiii!

Zgłodniałem i poszedłem do Żakbi po hotdoga.
-Ohayou gozaimas! Hootodoogu ichimai kudasai!
-Hotdogu skazal?
-Hai!
-Tre devicjat devic
-[..]
-A nicioho drobnej nie budy? Pjać zlotiv?
-Zannen kedo o kozeni ga arimasee..
-[..]
-Arigatou gozaimas!

Po wszamaniu zabieram się spowrotem do oglądania...
O czymś jeszcze miałem opowiedzieć... aha o kapeluszniku. Taak. On miał proszę ja Ciebie panie dziejaszku dwójkę takich bachorów. Chłopaczek był cwany i swoją siorkę trzymał mocno pod butem, dokuczał jej, miał na nią mocne haki tak że to ona cały czas haratała z miotłą i przed zmywakiem. Taka niby bidula ale kiedy zdarzał się atak jaszczurów z piekła to ona wyciągała bazukę i im nieżle dopalała. No normalnie zarąbiście to wyglądało jak taka mała pierdułka potrafi ich rozdupczyć w cztery strony świata. Poźniej tamten Naruto rozgryzł że ten kapelusznik był naprawdę jakimś byłym komendantem tych strażników dusz na emeryturze, tylko zus go zbytnio nie rozpieszczał w porównaniu do naszych ubeków więc po kryjomu musiał dorabiać prowadząc ten cały sklep z dewocjonaliami.

Kurdesz no! Na początku każdego odcinka przed openingami koleś drze jape jak ten kolo od reklamy Vitatutajasa. Już mnie krew zalewa jak tego słucham!

Zacząłem się zastanawiać gdzie dostanę papierowe wydanie pierwowzoru (czyli mangę). Googluję w necie. Jest! Komis mangi i komiksów. Gronostajowa 4. Następnego dnia z samego rana zasuwam. Po wyjściu ze swojej piwnicy okulary mi zaparowały. Przez 15 minut byłem ślepy i błądziłem bezwiednie między blokami. Kiedy przejrzałem wyraźnie, zobaczyłem ludzi, drzewa, gołębie...
-Jak to się wszystko zajebiście renderuje!
Pomyślałem.
Jestem na przystanku. Piździ jak cholera. Kilka osób już się zebrało. Żulik z typowym plecaczkiem na kółkach wypchany prawdopodobnie puszkami. Typiara paląca fajkę z opalenizną mimo tego że mamy środek zimy (typowa solara). Oświęcimski jak zwykle bawi się klockami. W oczekiwaniu na akwarium gapię się na pobliskie krzaki. Latające szczury wydeptały ścieżki w śniegu okładające się w niebywałe fraktale.

Po 30 minutach jazdy przecinakiem jestem na miejscu. Szukam Glonostajlowa 4. Widzę 3, widzę 5 ale coś czwórki nie widać. Pomiędzy jest jakiś zaułek, może tam. W rogu stoi trzech wąsaczy w kaszkietach palących fajki. Jeden wyglądał trochę jak mariobros. Zbliżając się do nich zasłyszałem:
-To zrobimy tak, ja Ci skimne tą makulaturę a Ty mi wystawisz fakturę pół banieczki za sztuke.
-Stoi. Jak skitram graty to morawieckowe podzielimy po równo.
-Niech będzie
Patrząc na mnie:
-Te! Radarowiec! Co sie tu pałętasz! Wylot stąd! Natychmiast!
-Demo...
-Nie pierdziel tylko parchaj stąd nygusie!
Skurczysyn mi przypalił kurtke cygarem! Nie no to już przegięcie!
-Temee! Xama ła kanaradzu korosu!
Wysuwam plastikową katanę. Typy pomyślały że prawdziwa, w panice chowają się gdzieś między garażami i ryglują drzwi...

Rozglądam się i widzę po drugiej stronie Glonostajlowa 4.
Chińskich komiksów nie było. Ale w zamian znalazłem Star Wars Legends, Enemy Lines: Rebel Dream!

Niech moc będzie z Wami!

#pasta #mangowpis #heheszki #anime #blog
  • 3
@pascal256 ostatnio właśnie robię rewatch i idealnie końcówka tego chapteru jest opisana, jestem masochista bo to porównanie z mojego komentarza jest szczere i z doświadczeń, ale ogólnie, uważam że niektóre chińskie bajki dorównują nowym serialom. Ważne tylko by nie podchodzić za poważnie.