Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć.
Mamy psiaka Shih Tzu - 3,5 roku.
Od jakiś 10 miesięcy zrobił się strasznie agresywny. Nikt mu nigdy nic nie zrobił, pies rozpieszczany. Dzisiaj głaszcząc ugryzł mnie w polik, nie mogłem się od niego opędzić...

Wiemy już że nie jest to normalne. Takie zachowanie teraz się nasila. Pies potrafi zaatakować nawet 6 letnie dziecko i domowników.

Proszę o info czy wizyta u behawiorysty coś pomoże? Czy od razu weterynarz i badania neurologiczne pod kątem guza?
Jakieś rady?

#psy #zwierzeta #weterynaria

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
  • 15
@AnonimoweMirkoWyznania behawiorysta dobry pomysł. Ja mam yorka i kiedyś też do mnie skoczył z zębami wiem jak się to czyta że mały nie groźny york ale był dzień że normalnie białej gorączki i szału dostał. I wtedy zastosowałem metodę że złapałem go (delikatnie) za kark i delikatnie położyłem na ziemi caly czas trzymając go za kark. I jak się uspokoił to go puściłem i od razu zaczął się do mnie łasić. Chodzi
@AnonimoweMirkoWyznania: na pierwszy rzut oka wygląda mi to na brak podstawowych zasad w domu oraz brak więzi psa z przewodnikiem. Pies w ogóle ma przewodnika, czy jest krzątającym się po domu kurzołapem?
Behawior + szkolenia od podstaw - indywidualne i grupowe + nauka wyciszania i samokontroli, bo jak pies rozpieszczony (czy może rozpuszczony?? bo to nieco różnica jednak, a często mylone pojęcia), to podejrzewam, że i takie zabiegi nie były z
@qzer: awersja to ogólnie nie jest dobra metoda. Jest wiele więcej sposobów na ogarnięcie psa. Zadziałało i ok, ale spieprzałabym od takiego behawiora i odradzała każdemu kto pyta.
@matra :p nie wiem nie znam się na tym na tyle żeby oceniać. Wydawało mi się że pies po tym lepiej się słucha ale nie sądzę że jest to dobra metoda bo wydawało mi się że pies się bał takiej reakcji
@qzer: jaki, kuźwa, behawiorysta.
mój kumpel miał jamnika, który zawsze gryzł mnie po łydkach, gdy przychodziłem.
raz jednak trafiło się, że kumpel zawołał "wejdź!", ale przy drzwiach nikogo nie było, tylko szykujący się do gryzienia jamniczek. no to zdjąłem but i jebnąłem go centralnie w nos. jak zgłupiał, to jeszcze go ręką za pysk, żeby nie piszczał i butem poprawiłem.
od tej pory żyliśmy w przyjaźni - zawsze witał mnie ostrożnie