Wpis z mikrobloga

@loveOcelote: zależy, jakie wykłady obowiązkowe, bo jeśli kolejne zapchaj-dziury, to się nie dziwię, że protestują. Ja też musiałam chodzić na wykłady obowiązkowe, najpierw jakieś analizy socjologiczne, potem metafory biblijne, do wyboru miałam chyba jeszcze chemię koloru, myślistwo i jakieś biznesowe/marketingowe wykłady prowadzone po angielsku.
Kompletnie nieciekawe zajęcia, zupełnie inny kierunek studiów, a zaliczenia to np. pisanie obszernej pracy z odniesieniem do współczesnych mediów (czyli spędź 20h na samym wyszukiwaniu info w
@loveOcelote: Jak mi tacy ludzie działają na nerwy. Na szczęście mam rodziców ogarniętych, ale z rodziny cały czas mówią "choć do szkoły", a kiedy się pytam, czemu to wiadomo- brak argumentów, bo tak, bo musisz być zgrany ze swoją klasą xD
To samo dla podręczników od podstawówki po liceum, raz napisać coś takiego na wolnej licencji i niech sobie ludzie drukują albo czytają z telefonu


@Morf: o kurde, ale mi tym przypomniałeś dyskusje z przyjaciółką żony i tej przyjaciółki mamą (nauczycielką).
Próbowałem im wytłumaczyć na czym polega taka licencja i że pół świata stoi na wolnym oprogramowaniu, że ludzie to robią ZA DARMO i to samo możnaby robić z książkami i ćwiczeniami.
@loveOcelote: heheszki to chyba z ciebieXD obecnosci na wykladach czy cwiczeniach to nieporozumienie. Rownanie do dolu również. #!$%@? obowiazkowo kolokwia i egzaminy z prawdziwego zdarzenia a wyklad i cwiczenia zrobic nieobowiązkowe. A nie tak jak teraz sporo glabow siedzi bo sie obecnosc liczy do zaliczenia prowadzacy kombinuje jak wytlumaczyc najprostrze rzeczy marnujac czas. Obniza sie progi bo nie na kazdej uczelni sobie pozwalaja zeby #!$%@? 50% z roku albo się robi
Ogólnie to siedzę akurat dość mocno w sprawie tego co dzieje się aktualnie na USie i prawdopodobnie skończy się tak ze wykłady będą nieobowiązkowe i otwarte tak jak było do tej pory a jeżeli jakieś będą obowiązkowe to tylko z tych przedmiotów na których sa tylko wykłady a ćwiczeń nie ma. Cała akcja z wydarzeniam itp to polityka samorządu wydziału prawa...
@loveOcelote: mam takie jedne wykłady gdzie gość nam normalnie mowi ze wie, ze akurat ten przedmiot jest nudny, mozemy tylko przyjść podpisać obecność i wyjsć, dla niego to spoko bo przynajmniej zostaną na wykładach ci którzy chcą słuchać i nie beda mu przeszkadzać
Osobiście też byłbym za tym. Wykłady zawsze można było podzielić na takie na których warto być i na te inne :P
Jeśli człowiek puszczał slajdy które udostępnia potem, to sorry. Sam to sobie mogę przeczytać. A zaręczam, że jeśli wykład jest prowadzony w ciekawy sposób z jakąkolwiek interakcją to ludzie sami przyjdą. Jeszcze to po części zależy od przedmiotu, ale studia to przecież głównie nauka własna jeśli chodzi o gołą teorię.

Jeśli
@Husejnow: Nie wiem czy to było do mnie czy do autora, ale generalnie wykłady w większości kojarzą mi się z suchą teorią której wiele nie zostaje po całych tych studiach w przeciwieństwie do laborek czy ciekawych projektów.
Wiadomo, teoria do podstawa i bez niej nic nie zrobimy, ale można by to zbilansować.

Ostatnio połowa zapalonych studentów z politechnik coś pisała o matematyce, ale powiedzmy szczerze. Ilu z nich rok po zaliczeniu
@loveOcelote obowiązkowe wykłady to dno i nie piszę tego z czystego lenistwa, po prostu niektóre są prowadzone tak, że chce się płakać. Prowadzący czyta wszystko z prezentacji, którą wysyła później na grupowego maila. Jaki jest sens? Jeżeli jest coś prowadzone dobrze to przychodzę. W innym przypadku wolę zająć się w tym czasie czymś pożytecznym czy chociażby się wyspać, żeby nie czuć, że marnuje czas.
@loveOcelote: jestem na kierunku, na którym każde zajęcia są obowiązkowe. Są takie na których każdy słucha, bo są ważne/ciekawe, ale są też takie, na których cała grupa czyta książki albo scrolluje fejsa, bo np. prowadząca cały wykład czyta i omawia artykuł z gazety zamiast zająć się tematem właściwym. Większy pożytek by był gdyby w tym czasie iść do pracy albo chociaż obiad zjeść, ale nie, siedź studencie na dupie. A że
@QWRtaW5pV3lrb3B1VG9DaW90YUlDaHVq: Wolna licencja nie oznacza za darmo, ktoś czyli pewnie MEN musiał by za powstanie takich podręczników zapłacić, później można to udostępnić w sieci do edycji czy wyłapywania błędów. Oparcie projektu na nieopłaconych pasjonatach zrodzi wiele problemów np: jak zmuszisz kogoś pracującego za darmo by dokończył rozdział bo zbliża się rok szkolny, co jeśli nie znajdziesz nikogo chętnego do opisania Wojen Punickich, zostawisz puste miejsce w podręczniku. Nie mówiąc o tym