Wpis z mikrobloga

Mirki, wiem że to trochę w stylu #internetexplorer, ale będzie coś o tym co mnie spotkało w Krakowie na #krakowskiewykopparty a raczej po.

TL:DR


A więc tak, pomijając, że ponoć byłem wkurzający w OnBar, to już po wszystkim, kiedy wróciłem na chatę do kumpla u którego się zatrzymałem zadzwoniła na mój telefon koleżanka.
Warto dodać że wróciłem dość szybko, bo jeszcze było widno, okolice godziny 16 w niedziele.

-TomoBiF! jesteś w kraku, a ze mną hurrrrr na piwo nie pójdziesz durrr...?
No #!$%@?- pomyślałem.
Ja nie pójdę?
Ja wychowany na mirko, samiec alfa, mam zostawić kobietę w potrzebie.
Nigdy!
-Spoko- rzekłem -tylko tak kolo 19, bo muszę coś zjeść i się wykąpać
Skłamałem, ale kobiety czasem trzeba skłamać xD
Tak naprawdę to jeść nie miałem zamiaru.
Trzeba było się wyspać.

O 18:50 wydmucham 0,0 promila.
Zawsze mnie to dziwi że alkomat pokazuje mi poprawnie 0.00 chociaż dwa lata temu powinien być kalibrowany, ale oni nawet tego nie sprawdzają czy ktoś kalibruje i dmuchać można w nieskalibrowany xD

Plan był taki, wypić jedno piwo, posiedzieć dwie- trzy godziny i jechać do domu. Na zachód 400km.
Jadę więc do baru, gdzie siedzi ona, zgodnie ze wskazaniami GPS.
Jestem na miejscu.
Zaparkuję tu, bo tylko na chwilę to nikt się nie skapnie nawet.
A miejsce to zowie się ul. Poselska.

Niestety miałem strasznego pecha, bo wypiłem 6 piw.
Co w takiej sytuacji?
Taksówka i do koleżanki.
Do pracy nie poszedłem w poniedziałek bo co mi zrobią?
Jak się ktoś przyczepi, że mnie nie ma to go #!$%@? z roboty.
Władza motzno xD

Koło 16 na drugi dzień (poniedziałek) mam już w sobie dobre 75% pizzy, więc zamawiam takse i jadę na Poselską. Wysiadam.
Patrzę.
I co?
Gówno #!$%@?, nie ma samochodu.
A to przecież w nim miałem sok jednodniowy, a raczej już dwudniowy, mandarynkowy, pyszny.
Smutek.

Całe szczęście, naładowanie telefonu wynosiło 2%.
112 rzekło tak: Proszę dzwonić na Straż Miejską.
Dzwonię więc.
Gadam, wręcz napierniczam o co mi chodzi tak szybko, że czuję się jak koleś z reklamy leków....
przed użyciem skonsultuj się #!$%@?... pi pi pi 1% podłącz źródło zasilania.
A Pan dyżurny słucha.
Nic nie mówi do momentu kiedy skończę.

W końcu się odzywa:
-Poproszę markę auta, kolor, aaa... to ten na warszawskich blachach, już pana łączę z kolegą.

Znacie te muzyczki na poczekanie? bo ja tej nie znałem.
Ale słuchając jej każdej nuty zdałem sobie wtedy sprawę że Einstein miał rację.
Czas zwalnia w okolicy dużej masy.
Tą masą jest moja kupa, bo jestem tak obsrany jak nigdy... pi pi pi 1%.
Muzyczka nawet mi się za trzecim razem spodobała i gdyby nie stan baterii to odpaliłbym Shazama, żeby wykonawcę poznać.
Nucę ją do dziś ją nucę.

Dyżurny odbiera i de ja vu....
Znowu to samo.... skonsultuj się z lekarzem bla bla.... marka, kolor, nr rejestracyjny itp.
Pi pi pi 1%.
-Pana auto zostało odholowane. Płaci Pan 526 polskich złotych gotówką u nas na ul Walerego Sławka. Proszę przyjechać z dowodem rejestracyjnym.
-Drogi Panie- mówię. -Dowód jest w samochodzie, mam kluczyki i kartę FLOTĘ, wystarczy?
- W takim razie uda się Pan na parking który znajduje się na ul Lindego, poprosi Pan parkingowego, może pozwoli wziąć dowód i z dowodem do nas.

#!$%@?, dobra.
Ogarnę to.
Nie z takich tarapatów #pdk wychodziłem.

Bankomat.
Gdzie jest #!$%@? bankomat?
Nikt dookoła nie wie.... pi pi pi, RIP, telefonu nie ma, ale zauważam bankomat.

Przed wybieraniem banknotów, nie pomyślałem, że bez telefonu nie zamówię żadnej taniej taksówki.
Idę więc na postój i oczami wyobraźni widzę jak na ul. Lindego jedziemy przez Wawel, Pszczynę, Wiedeń, Pluton, Babilon...

Humor mi się poprawił gdy zobaczyłem na postoju Chryslera w wersji 'anglik' xD
#!$%@?.
Chociaż będzie się nietypowo jechało.

Rzeczywiście było nietypowo, ale jazdą to to ciężko nazwać.
Godz ok 17.
Korki.
#!$%@? Korki.
Dobrze, że nie takie jak w Warszawie.
W stolicy to ludzie chyba mieszkają, bo lubią stać w korkach.
Wytłumaczenia innego nie ma.

Jedziemy przez jakieś wioski, pola, znowu miasto...
Zdążyłem się zaprzyjaźnić z taksiarzem.
Spoko gość.
Żonę ma, dzieci.
Syn nawet w moim wieku, ale wyjechał do Anglii, tam zmienił płeć.

Jeszcze zakręt w lewo i jesteśmy.
Gdzie my #!$%@? jesteśmy?
Jak ja stąd się wydostane?
Gdzie cywilizacja?

Wtedy Romek, bo przeszliśmy na Ty, zaproponował, że poczeka.
Zgodziłem się, bo przecież telefon mi padł i nie zamówię innej taksy.
Romeczek spytał gdzie jedziemy później, ale ja oczywiście nie pamiętałem ulicy, bo wtedy, kiedy dyżurny ją podawał to całe moje skupienie poszło by zapamiętać nazwę ul. Lindego.

Jak wychodziłem z taksówki, to taksometr pokazywał 37,50zł.
O dziwo Pan parkingowy to dobra, miła morda.
Wpuścił, mnie bez problemu :)
Tam czekała na mnie niespodzianka.
Sok jedno... tfuu... już dwudniowy mandarynkowy, pyszny, zdrowy w moim samochodzie.

Romeczek w tym czasie, wyzywał przez telefon kogoś ze straży miejskiej, bo mu nie chcieli powiedzieć, na którą komendę mamy jechać.
Dopiero jak wsiadłem do automobilu, to wykrztusili to z siebie.
"Walerego Sławka"
Mój kompan złapał się za głowę z krzykiem że to drugi koniec miasta.

No nic.
Jedziemy.
Korki.
Wszędzie korki.
Nie takie jak w Warszawie, ale tam to nie wiem po co ludziom w ogóle są samochody.
Stać sobie #!$%@? w samochodzie na ulicy 99.9999% życia?
Bezsensu.

Romuś opowiada jak jeździ w dzień tam, gdzie nie może jeździć i ogólnie... gada.
Cały czas gada.
#!$%@? wręcz.

Jechaliśmy długo.
Miałem wrażenie że gościu powiedział już wszystko.
Wszystko, co zostało powiedziane i to co dopiero powiedziane będzie w przyszłości przez całą ludzkość.
A ja przecież potrzebuje spokoju, przed walką na komendzie.

Przed miejscem docelowym Romek żartuje, żebym mu dał namiary na kogoś z rodziny, bo jak zaginę w akcji to powie gdzie mnie widział po raz ostatni hehe...
Przed oczami mam Igora S. z wro.
Paralizator...
Brrr...
Przecież ja mam śruby w miednicy.
To mnie może zabić?
Rezonans magnetyczny by mnie zabił. (Taka ciekawostka. Jako że rezonans by mnie zabił to kiedyś chodziłem na tomograf i znajomi mówili na mnie hehe... TomoGraf).

Od razu mówię Romusiowi, że tu nasze drogi się rozchodzą.
Taksometr pokazuje 110 złoty.
#!$%@?, mogło być gorzej, mogło być 2 stówki xD

Jestem na miejscu.
Wchodzę.
Korytarz, stolik, dwa krzesła, a naprzeciwko okienko do jakiejś portierni z dyżurnym.
Jakiś kolo krzyczy na dyżurnego że nie zapłaci, że się będzie odwoływał, że w ogóle to wszystko jest jakiś żałosny, piedrdolony żart, a unia powinna być zniszczona.
Ja siadam i czekam.

Wyciągam telefon...
Aaa... zapomniałem dodać że mój nowo poznany przyjaciel naładował mi telefon do 14%.
Na Romusia można liczyć zawsze.

Jak telefon to wiadomo, strona ze śmiesznymi obrazkami.
Czytam jak ludzie sobie dzień wcześniej wracali do domów z #wykopparty, jak sobie dziękują, pozdrawiają się.
Jakoś tak smutno się zrobiło, aż łza spłynęła mi gorzką kroplą.
To jest ten stan tzw. depresja powykoppartyniana (czy jak to się tam odmienia).

Moja kolej.
Podchodzę do okienka.
Już mam powiedzieć że #!$%@?, #!$%@?ście mi samochód, nieroby, do likwidacji, jak to 526zł, przecież gdybym miał dziecko i brał na nie +500, to 526zł do #!$%@? jest więcej niż te 500+ jakie bym dostawał na gówniaka....
I tu gość mnie zagioł, zniszczył na zawsze.
Zaskoczył mnie.
Powiedział:
-Dobry wieczór, w czym mogę Panu pomóc?
No #!$%@? zdębiałem.
Tego się nie spodziewałem.
Nie na to byłem przygotowany.
Gościu był miły w #!$%@? #!$%@? miły.
Nie tego się spodziewałem.

Normalnie myślałem że #!$%@? mu w czambo, w ten łysy łeb.
#!$%@?ł mnie byciem miłym.
Dla swojej starej może sobie być miły, ale nie dla mnie!

Musiałem zmienić strategię.
Pomysł na rozegranie tej sytuacji wpadł jak byłyskawica.
A więc, będę tańczył tak, jak on mi zagra.
Zawyżę się do jego poziomu.
Niech myśli że to on jest dołem, a ja górą i kiedy nadejdzie moment, rozegram go jak dzieciaka.
Rozsmaruje jak, jak, jak... jak nie wiem co!

Z uśmiechem na twarzy opowiadam.
Mówię że samochód, że mam dowód, że wiem co zrobiłem i jestem świadom konsekwencji.
Opowiadam mu, zmyśloną bajeczkę o tym, że miało być tam zaparkowane na chwilę, ale coś wyskoczyło i auto stało tam całą noc (a nie, to nie była bajeczka, to była prawda) ale mówię spokojnie.
Nie jak w reklamie leków, że ...przed spożyciem skontaktuj się z lekarzemtekst pochylony_... nieee.
Spokój, opanowanie...
Klasa.

Dowiaduje się że płatność gotóweczką 526zł i że jeszcze popełniłem pięć przewinień:
-Pierwsze: "Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną"
-Drugie: Wjazd pod zakaz ruchu (tylko z 10m, ale kurde jednak),
-Trzecie: Wjazd w strefę jakąś tam, #!$%@? go wie, nie zrozumiałem
-Czwarte: Zastawienie drogi powodujące brak możliwości przejazdu. (Jak #!$%@?! Jedno koło tylko na jezdni było #!$%@? a on mi 526zł daje?!)
-Piąte: Ani żadnej rzeczy, która jego jest...( ʖ̯)

Gość coś ewidentnie zaczął bredzić, że wszystkie mandaty wg widełek mogą wynosić ok 1500zł (+526), ale on da mi tysiaka.
I pyta czy się zgadzam i czy przyjmuje.

Ten jego uśmieszek.
Marzyłem żeby mu jebnąć.
Powaga, nie zmyślam.

-Tak przyjmuje, chce już do domu, jestem zmęczony i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie- tako rzekłem.
Nagle jeb.
Gość się speszył.
Uśmieszek znikł.
Zginoł, jakby na zawsze.

Typ zaczął się pocić.
Nie spodziewał się że przed sobą gracza światowej klasy.
Zaczął się rozglądać, tak aż pot mu spłynął słoną kroplą.
-W takim razie- powiedział. - W związku tym, że Pan się nie awanturuje, nie targuje, to ja proponuje zamiast 1000zł w trzech mandatach, proponuje dwa mandaty po 200zł.

Szybko liczę (ścisłowiec here).
Zero plus zero= zero.
Zero plus zero= zero.
Dwa plus dwa=cztery.
Dodawanie pisemne nie jest mi obce.
Wszystko spuszczam na dół i mam wynik.
400zł.

Ale to nie koniec.
1000zł- 400zł....
Zero minus zero to zero.
Zero minus zero to zero.
Zero minus 4 to...
Dziesiątke biore w pamięci i przerzucam.
Mam teraz dziewięć dzielone na trzy.
Szóstke spuszczam na dół...
#!$%@?.
Zapomniałem jak to się odejmowało pisemnie, ale mam prawo, przecież do podstawówki chodziłem lat temu w #!$%@?.

Ale, ale...
Przez myśl przebiega mi Romuś!
Wchodzi w mój umysł, cały na biało.
Tak!
Przecież po czytaniu tagu #krakowskiewykopparty zostało mi 7% baterii w telefonie w którym jest co?
No #!$%@? co?
A no KALKULATOR jest #!$%@?!
Obliczenia są teraz banalne, a wynik to 600zł hehe...

Gościa tak rozegrałem, że #!$%@? jest 6 stów w plecy xD
Frajer XDD
A to nie koniec, bo logicznie rzecz ujmując ja jestem 6 stówek do przodu.
Jedno wynika z drugiego.
Taka jest logika.
Tak mówi św. Tomasz.
Tak zbudowany jest wszechświat.

Opuszczam czym prędzej to pomieszczenie.
Kisnę w środku niemiłosiernie z łysego frajera, co jest 600zł do tyłu xD

A ja?
6 stówek do przodu.
A w ile?
W kilka krótkich minut!
Czasem mój geniusz mnie przerasta.

Na dworze zauważam sklep typu Żabka (sklepów nie ma na polu, tylko są na dworze).
Kupuję sobie sok jednodniowy, najdroższy, ananasowy, bo jest dobry, zdrowy i drogi.
Stać mnie, właśnie zarobiłem 6 #!$%@? stów....

A #!$%@? wezmę też marchwiowy, czy tam marchewkowy (zwał jak zwał, jestem ścisłowcem to nie muszę wiedzieć) bo jest jednodniowy, ale za to ja na przykład za nim nie przepadam.
#!$%@?ć biedę.

Zamawiam takse, a w Krakowie to taksówki tańsze niż WiCar i Ryba z wro i to razem chyba wzięte.
Więc znowu oszczędzam.
Znowu jestem do przodu xD

Czy ten dzień nie jest wspaniały? ¯\
(ツ)_/¯

Taksóweczka przyjeżdża w mgnieniu oka, ledwie co zdążyłem ten #!$%@? marchwiowy sok jednodniowy do śmietnika #!$%@?ć.

Jedziemy po samochód! (ʘʘ)

Już czuję te fotele.
Ten komfort jazdy, który na mnie czeka, w tym pięknym, białym, niemalże luksusowym wozie.
Przecież 1.1 w diselu robi robotę c'nie?
Szkoda że nie jest czerwony, bo by szybciej jeździł, ale jak na biały to też ładnie się zbiera.

Kontem oczu czuje, że droga jakaś nowa.
I nie, że w drugą jedziemy, głupi nie jestem.
Po prostu inna jest jakaś ta droga.

Zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno gość mnie w #!$%@? nie robi.
Włączam nawigację.
Nie robi
Jedzie najszybszą trasą.

Error.
Error.
Nie rozumię...

Ale zaraz, zaraz.
Czyżby?
Romuś?!
Romuś, przyjacielu, jak mogłeś mi to zrobić.
Brutusie jeden.
Ała, jak boli....
Jak mogłeś mnie oszukać?
Mnie, doktora nauk, będziesz oszukiwał na kilometrach?
Przecież..... mój przyjacielu, byłeś mi naprawdę bliski.
Boli w #!$%@?.

Dojeżdżamy.
Płace jakieś marne 28 złotych polskich.
Teraz tylko dać Panu Parkingowemu świstki jakieś, wsiąść do pociągu byle jakiego i.... podążać przez...
Przez światła na skrzyżowaniach.
Przez góry.
Przez bramki na autostradzie.

...a jak już będzie 'przez lasy' to znaczy że już jest lubuskie, a jak lubuskie to znaczy że dom.
Mówiłem już, taka jest logika
Lasy=Lubuskie
Lubuskie=Dom
taki jest wszechświat.

Romuś, jak mogłeś.

#romek #to #pedal #truestory #takbylo
trochę chyba wyszła #pasta
TomoBiF - Mirki, wiem że to trochę w stylu #internetexplorer, ale będzie coś o tym co...

źródło: comment_LZLQZ5U2mHBP1KuO0hXhGXd4aSQ6b35H.jpg

Pobierz
  • 37
@krzesimir Nieee....
Że niby jestem bohaterem bo, złamałem przepisy, przyznałem się do błędu i poniosłem konsekwencje?
Nie zdawałem sobie sprawy, że nie można wjeżdżać do ścisłego centrum, bo zawsze taksami poruszam się po kraku.
Romuś (imię zmienione) mówił że oni dwa tygodnie przed tym pozmieniali oznakowanie organizacji ruchu. Ludzie z Krk, ponoć mają z tym problem. Tam wjedziesz, tam nie, tam jednokierunkową zrobili, tam objazd. Romuś mówił mi takie rzeczy. Chciał nawet
@Tomo_BiF:

Nie zdawałem sobie sprawy, że nie można wjeżdżać do ścisłego centrum, bo zawsze taksami poruszam się po kraku.


Nie patrzysz na znaki. Na drogę chociaż patrzysz jak prowadzisz? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Romuś (imię zmienione) mówił że oni dwa tygodnie przed tym pozmieniali oznakowanie organizacji ruchu. Ludzie z Krk, ponoć mają z tym problem.


Wstawiał Ci farmazony albo sam to wymyśliłeś. Było kilka miesięcy temu kilka