Kiedyś za młodu nie chciałem iść do szkoły i wsadziłem termometr do herbaty. Niestety herbata miała over 9000 stopni i termometr pękł. Nie chciałem dostać po dupie, więc #!$%@?łem termometr za szafę (pewnie dalej tam leży xD). Potem babcia weszła do pokoju i spytała czy mam temperaturę. Ja mówię że nie i że odłożyłem termometr już, babciu. No to babcia se siadła i patrzy jak #!$%@? śniadanie. I w pewnym momencie pyta
Anony, mam problem. Od kilku tygodni prześladuje mnie pewien bachor z osiedla. Pochodzi z patologicznej, gromadnej rodziny. Upatrzył sobie we mnie ofiarę i cały czas od mojego wyjścia z domu zaczyna mnie drażnić, świecąc we mnie laserem, chodząc za mną, wyzywając mnie na okrągło od cwelów i pedałów, teraz jak jeszcze śnieg jest, to często obrywa mi się kulką śniegową.
Ostatnio musiałem wybrać się do przychodni, bo rozciął mi lekko łuk brwiowy.
Dzisiaj niestety szef znowu #!$%@?ł mnie na nocną zmianę, więc sam siedzę w pustym barze, nudząc się niemiłosiernie. Postanowiłem więc zobaczyć, czy dopił owy likierek z moją sperma. Niczym czeczeński komandos, wślizgnąłem się potajemnie do biura i ku mej uciesze znalazłem pustą butelkę owego likieru. Jako że postawa szefa co do mojej osoby nie zmieniała się, wiedząc, że lubi moje wyroby, postanowiłem mu urozmaicić życie. Wyjąłem z barku Żubrówkę i zlałem pół
Zycie to niespodziewane zwroty akcji. Dzisiaj, idąc do pracy, dostałem kamieniem w głowę od trzynastoletniego dziecka. Rozpoznał mnie ten tłusty bachor, bo często odwiedza McDonald’s, i widząc jak ze mnie brechtają w pracy, również traktuje mnie jak gówno. Wcale mu się nie dziwię, bo będąc na jego miejscu też pewnie bym tak robił. Nie pozostało mi nic innego jak rozmasować bolące miejsce i pójść dalej. Wiedziałem przecież, że jak przyjdzie pora obiadowa
Witam was kolejny raz, moi mili. Mój żywot od pojawienia sie Krzyśka w pracy znacznie się poprawił (o ile to można nazwać poprawą, ale obelgi padają już na mnie rzadziej). Wiedziemy sobie spokojny żywot, dodając potajemnie do jedzenia nasz sekretny składnik. Dzielimy się laskami sprawiedliwie, chociaż występują czasem małe sprzeczki - ale potrafimy się dogadać. Dzisiaj właśnie wybuchła największa sprzeczka o laskę w naszej historii wspólnej pracy. Weszła naprawdę bombowa dziewczyna do
Wiodę sobie mój żywot od dnia do dnia. Ale dzisiaj miałem duże pole do popisu. Do mojego baru weszło stado zakonnic - pewnie jakąś pielgrzymkę miały albo coś w tym stylu. I zamówiły… Tak, tak, dobrze wiecie co… Były bardzo spragnione i wszystkie zamówiły szejki. Ja grzecznie odpowiedziałem że na takie zamówienie trzeba poczekać (moje lędźwie przecież mają jakieś granice
572
produkcji). No ale wszystko się udało i po dwudziestu minutach zakonnice
Cześć - to znowu ja. Właśnie siedzę sobie w pokoju szefa i mam okazję pobuszować po jego kompie. Dzisiaj ruch raczej niewielki, więc słoiczek się raczej nie przyda - no cóż, niecodziennie świeci słońce… Nieważne.
Jako że moje stosunki z szefem nie są zbyt dobre (wszyscy pracownicy mają koło osiemnastu lat, więc szef uważa mnie za prawdziwego przegrańca, wielokrotnie mnie upokarzając przed kadrą), postanowiłem odpłacić cwaniaczkowi za moją niedolę. Właśnie się włamałem
Mirki, wiem że to trochę w stylu #internetexplorer, ale będzie coś o tym co mnie spotkało w Krakowie na #krakowskiewykopparty a raczej po.

TL:DR


A więc tak, pomijając, że ponoć byłem wkurzający w OnBar, to już po wszystkim, kiedy wróciłem na chatę do kumpla u którego się zatrzymałem zadzwoniła na mój telefon koleżanka.
Warto dodać że wróciłem dość szybko, bo jeszcze było widno, okolice godziny 16 w niedziele.

-TomoBiF! jesteś
TomoBiF - Mirki, wiem że to trochę w stylu #internetexplorer, ale będzie coś o tym co...

źródło: comment_LZLQZ5U2mHBP1KuO0hXhGXd4aSQ6b35H.jpg

Pobierz