Wpis z mikrobloga

2015 - poznałem inteligentną i całkiem atrakcyjną dziewczynę. Na początku było jakieś zainteresowanie z jej strony, niestety z racji słabego doświadczenia z kobietami nie umiałem tego rozegrać (było kilka spotkań, coś na kształt randek - jednak byłem zbyt nieśmiały), poza tym miałem w głowie całkiem spory #przegryw. Efekt? Przez ponad rok mocny #friendzone, tym bardziej bolało, że z racji pewnych obowiązków musiałem regularnie ją widywać.

Bardzo mocno to przeżyłem, choć postronna osoba mająca trzeźwy ogląd sytuacji z pewnością uznałaby, że nie warto się nią tak przejmować. W końcu zacząłem stopniowo się ogarniać, choć dalej daleko mi do uznania się królem życia.

2018 - leci ósmy miesiąc w (odpukać) udanym związku. Tymczasem dziewczyna, na której tak mi wcześniej zależało od jakiegoś czasu #!$%@? w sieci mocno feministycznymi postami, których głównym przesłaniem jest rzekome uciemiężenie współczesnych kobiet przez mężczyzn. Poza tym już dłuższy czas kreuje się na "silną i niezależną kobietę", mimo, że z tego co ją poznałem (i do czego sama mi się kiedyś przyznała) wynika coś zupełnie na odwrót - potrzebuje mocnego gościa, który by ją ujarzmił.

Teraz jak o tym myślę, to cieszę się, że wtedy nie wyszło. Nie dlatego, że jestem złośliwy. Po prostu nie wyobrażam sobie, jakim mógłbym być pantoflem, gdyby ona chciała ze mną wtedy być. Mogła by zrobić ze mną co zechce, byłbym całkowicie zdany na jej wolę.

#zwiazki #rozowepaski
  • 3
@aardwolf: bo akurat teraz rzucił mi się w oczy jej post, który wyglądał jak żeńska wersja wykopowych mizoginów - jakieś badania z dupy i dorabianie do nich ideologii