Całkiem niedawno głośno było o „geniuszach” wyłudzeń, którzy chcieli zwrócić 160 milionów PLN za rzekomo sprzedane obrazy - to artykuł: https://www.bankier.pl/wiadomosc/Chcieli-wyludzic-160-mln-zl-zwrotu-podatku-VAT-stana-przed-sadem-4057807.html I wiecie, co jest najśmieszniejsze w tej całej sytuacji? Ano to, że gdyby byli nieco bardziej ogarnięci i mniej chciwi, to… to cała operacja mogła się udać, przynajmniej hipotetycznie. Ale po kolei…
Prześledźmy najpierw stan faktyczny: dwóch członków „gangu Olsena” maluje sobie totalnie amatorskie obrazy (co zostało dowiedzione w toku ekspertyzy, zgodnie z artykułem), a następnie wystawiają faktury na astronomiczną, jak na polski rynek sztuki, kwotę 2 miliardów PLN, która musi, no po prostu musi wzbudzić podejrzenia. Co więcej, też zgodnie z artykułem, prace autora „arcydzieł” nie były notowane w żadnym z rankingów wycen na portalach aukcyjnych polskich oraz międzynarodowych. Czyli totalna amatorka pod względem spreparowania wiarygodności.
A teraz gdyby tak na miejscu amatorskich obrazów znalazły się profesjonalne…? O, to już polepsza nieco sytuację. Skąd jednak wziąć taki obraz, skoro samemu się nie maluje? Odpowiedź jest banalnie prosta: wynająć jakiegoś studenta ASP, który za kilka stówek namaluje całkiem fajne dzieło. Tak po prostu. Potem trzeba by dogadać się z jakąś podupadającą galerią sztuki (a takich nie brakuje, bo sztuka to ciężki biznes), żeby wyceniła obrazy na, powiedzmy, 100 tys. PLN sztuka. Wyceny takie zaczęłyby się pojawiać na różnych portalach i nie byłoby łatwo podważyć ich wiarygodność – w każdym razie nie tak łatwo, jak w przypadku rzeczywistym. Co więcej, wystarczyłoby wykupić też od czasu do czasu jakiś artykuł sponsorowany typu „wywiad ze wschodzącą gwiazdą polskiego malarstwa” i znów poziom wiarygodności wzrasta. Szacunkowy koszt zbudowania takiego całkiem wiarygodnego fejka to +- 20 tys. PLN w górę, a więc stosunkowo niewiele. I teraz podejrzani mogliby spokojnie sprzedawać po kilka takich obrazów miesięcznie i mieć z VATu po 20-30 tys. PLN (z czego powiedzmy połowa poszłaby na koszty, tj. opłacenie współpracującej galerii i wykonawców), a tak małe kwoty zwrotów nie budziłyby podejrzeń – zwłaszcza, gdyby występować o nie w dużych miastach typu Warszawa, gdzie jest tak duży przemiał faktur, że w zasadzie nikt wszystkiego nie ogarnie. Ok, milionów by na tym nie zarobili (przynajmniej na początku), ale mogliby zgromadzić całkiem sporą sumę na inwestycje.
Oczywiście są to rozważania teoretyczne i tak wykonany plan nie musiałby się wcale udać, ale z pewnością miałby wielokrotnie większe szanse powodzenia, niż to, co odje… - pardon – odstawili niedoszli VAT-owcy. A na koniec wisienka na torcie: obaj panowie przed wprowadzeniem akcji w życie byli widziani na kursie dotyczącym zasad prowadzenia działalności gospodarczej i rejestracji podatku VAT. No i jeśli szkolili tam też z zasad zwrotu VAT-u, to mam propozycję dla firmy szkolącej: weźcie wy się lepiej zamknijcie, bo tylko mieszacie ludziom w głowach (czego efektem jest być może cała ta afera z obrazami). ( ͡°͜ʖ͡°) #vatowcy #podatki #przestepczosc #pieniadze #gangolsena #heheszki
@grafikulus Mnie w całej tej historii zastanowiło jedno. Oceny tych obrazów (dla sądu), malowanych przez budowlańca, dokonał historyk sztuki. Stwierdził on, że obrazy te nie są dziełami sztuki. Były malowane na gotowych blejtramach i został użyty niewłaściwy rozpuszczalnik. Inną sprawą jest nieumiejętność kompozycji. I tu pytanie: czy można określić, że coś nie jest dziełem sztuki jeśli artysta twierdzi, że jest? ( ͡º͜ʖ͡º) Co jeśli ja
ceny tych obrazów (dla sądu), malowanych przez budowlańca, dokonał historyk sztuki. Stwierdził on, że obrazy te nie są dziełami sztuki. Były malowane na gotowych blejtramach i został użyty niewłaściwy rozpuszczalnik. Inną sprawą jest nieumiejętność kompozycji. I tu pytanie: czy można określić, że coś nie jest dziełem sztuki jeśli artysta twierdzi, że jest? ( ͡º͜ʖ͡º) Co jeśli ja maluję swoje obrazy w sposób nieodpowiedni? Używałam gotowych blejtramów a kto wie, czy właściwego rozpuszczalnika ( ͡º͜ʖ͡º) Czy to znaczy, że to nie sztuka? 5 lat ASP poszło się yebac
@yngvildr: dla laika chińska powieść to kilkaset stron z jakimiś namalowanymi płotkami, ale ktoś kto zna mandaryński będzie widział, czy to jest wyraz napisany w języku (choćby nawet był to neologizm) czy też ktoś malował płotki bez sensu.
W latach 60tych ubiegłego wieku zanegowano prawo do stawiania jakichkolwiek sądów i generalnie było jak piszesz, każde gówno trzeba było uznawać a sztukę, bo jak nie to jesteś faszystą i utrwalaczem patriarchatu. Na szczęście te czasy w dużej mierze już minęły, i teraz wraca się raczej do stanowiska, że sztuka to pewien system formalny złożony z elementów wchodzących między sobą w relacje i zarówno dobór
I wiecie, co jest najśmieszniejsze w tej całej sytuacji? Ano to, że gdyby byli nieco bardziej ogarnięci i mniej chciwi, to… to cała operacja mogła się udać, przynajmniej hipotetycznie. Ale po kolei…
Prześledźmy najpierw stan faktyczny: dwóch członków „gangu Olsena” maluje sobie totalnie amatorskie obrazy (co zostało dowiedzione w toku ekspertyzy, zgodnie z artykułem), a następnie wystawiają faktury na astronomiczną, jak na polski rynek sztuki, kwotę 2 miliardów PLN, która musi, no po prostu musi wzbudzić podejrzenia. Co więcej, też zgodnie z artykułem, prace autora „arcydzieł” nie były notowane w żadnym z rankingów wycen na portalach aukcyjnych polskich oraz międzynarodowych. Czyli totalna amatorka pod względem spreparowania wiarygodności.
A teraz gdyby tak na miejscu amatorskich obrazów znalazły się profesjonalne…? O, to już polepsza nieco sytuację. Skąd jednak wziąć taki obraz, skoro samemu się nie maluje? Odpowiedź jest banalnie prosta: wynająć jakiegoś studenta ASP, który za kilka stówek namaluje całkiem fajne dzieło. Tak po prostu. Potem trzeba by dogadać się z jakąś podupadającą galerią sztuki (a takich nie brakuje, bo sztuka to ciężki biznes), żeby wyceniła obrazy na, powiedzmy, 100 tys. PLN sztuka. Wyceny takie zaczęłyby się pojawiać na różnych portalach i nie byłoby łatwo podważyć ich wiarygodność – w każdym razie nie tak łatwo, jak w przypadku rzeczywistym. Co więcej, wystarczyłoby wykupić też od czasu do czasu jakiś artykuł sponsorowany typu „wywiad ze wschodzącą gwiazdą polskiego malarstwa” i znów poziom wiarygodności wzrasta. Szacunkowy koszt zbudowania takiego całkiem wiarygodnego fejka to +- 20 tys. PLN w górę, a więc stosunkowo niewiele. I teraz podejrzani mogliby spokojnie sprzedawać po kilka takich obrazów miesięcznie i mieć z VATu po 20-30 tys. PLN (z czego powiedzmy połowa poszłaby na koszty, tj. opłacenie współpracującej galerii i wykonawców), a tak małe kwoty zwrotów nie budziłyby podejrzeń – zwłaszcza, gdyby występować o nie w dużych miastach typu Warszawa, gdzie jest tak duży przemiał faktur, że w zasadzie nikt wszystkiego nie ogarnie. Ok, milionów by na tym nie zarobili (przynajmniej na początku), ale mogliby zgromadzić całkiem sporą sumę na inwestycje.
Oczywiście są to rozważania teoretyczne i tak wykonany plan nie musiałby się wcale udać, ale z pewnością miałby wielokrotnie większe szanse powodzenia, niż to, co odje… - pardon – odstawili niedoszli VAT-owcy. A na koniec wisienka na torcie: obaj panowie przed wprowadzeniem akcji w życie byli widziani na kursie dotyczącym zasad prowadzenia działalności gospodarczej i rejestracji podatku VAT. No i jeśli szkolili tam też z zasad zwrotu VAT-u, to mam propozycję dla firmy szkolącej: weźcie wy się lepiej zamknijcie, bo tylko mieszacie ludziom w głowach (czego efektem jest być może cała ta afera z obrazami). ( ͡° ͜ʖ ͡°) #vatowcy #podatki #przestepczosc #pieniadze #gangolsena #heheszki
Bardzo fajnie ale opisałeś to trochę zbyt szczegółowo i ktoś może zrealizować ten pomysł... ktoś z wypoku ( ͡° ͜ʖ ͡°)
moje miasto takie piękne
Szczerze mówiąc nie interesuję się zbytnio rynkiem sztuki, więc nie wiem, które galerie VAT wyciągają ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Są też grupy na fb. Od czerwca nie wypłacają kasy. To miała być inwestycja w sztukę. Nie wiem czy tam dochodzi VAT, ale wątek jest interesujący :)
$75.1 million. No 1 (Royal Red and Blue) by Mark Rothko, 2012.
@yngvildr: dla laika chińska powieść to kilkaset stron z jakimiś namalowanymi płotkami, ale ktoś kto zna mandaryński będzie widział, czy to jest wyraz napisany w języku (choćby nawet był to neologizm) czy też ktoś malował płotki bez sensu.
W latach 60tych ubiegłego wieku zanegowano prawo do stawiania jakichkolwiek sądów i generalnie było jak piszesz, każde gówno trzeba było uznawać a sztukę, bo jak nie to jesteś faszystą i utrwalaczem patriarchatu. Na szczęście te czasy w dużej mierze już minęły, i teraz wraca się raczej do stanowiska, że sztuka to pewien system formalny złożony z elementów wchodzących między sobą w relacje i zarówno dobór