Wpis z mikrobloga

@dorszcz: Niektórzy ludzie to uwielbiają, #!$%@?ą se po lasach, zbierają grzyby, cieszą się naturą. Nie potrafiłbym aż tak, po prostu zgroza, takie lokalne Twin Peaks. Sam powrót do mojego grajdoła, wbijam do salonu Play kupić starter do neta, wszyscy znajome mordy, wszystkich gdzieś już kiedyś widziałem. Tracę poczucie anonimowości, miasto ma 20k mieszkańców, nie sposób znać wszystkich, ale kojarzyć znakomitą ilość ludzi mijanych na ulicy już się da.

Nie mówiąc już
@jozik: Ja wracając do swojej małej miejscowości ( < 5000 mieszkańców) zawsze łapię strasznego doła. Demografia jest po prostu tragiczna - młodzi ludzie to rzadkość. Dochodzi do tego brak jakichkolwiek wydarzeń kulturalno-społecznych. Wracając ze studiów (ze względu na rodziców), zawsze sobie wymyślam mnóstwo roboty i nauki, bo inaczej idzie zwariować. Strasznie zazdroszczę tym, którzy mieszkają w większych miastach. (,)
@jozik: Lepszy small home town, niż village. Pewnie dlatego nie rozwinąłem sie imprezowo i stworzyłem w swym zyciu zbyt malo okazji na poderwanie rózowego, zeby teraz sie nim cieszyć
myślę co ze swoim życiem robią ludzie którzy mieszkają w takich aglomeracjach 5 domów na krzyż, albo jak jest jeden dom i 4km w kolo pola i lasy


@dorszcz: biegają, jeżdżą na rowerach, wędzą mięso, chodzą na spacery z psem, zbierają grzyby, pieką chleb, przeglądają mirko, oglądają filmy, strzelają z łuku, uprawiają ogródek, pędzą bimber, wino, piwo, cydr, polują, pracują w swoim warsztacie z drewnem/metalem/samochodem/motocyklem i wiele innych rzeczy, które można
@geuze: Oprócz wędzenia mięsa i własnego warsztatu cała reszta jest do osiągnięcia w dużych miastach + dużo więcej. Dodajmy do tego, że trzeba mieć hajs stać cię było na wszelkie wygody w postaci wsiadania do samochodu i robienia czego się chce. Najgorsza, przynajmniej dla mnie, jest ta świadomość, że każdy się zna. Spróbuj się pogrzmocić głośniej, wszyscy słyszą i doskonale wiedzą skąd leci hałas xD W niedużym mieście za to pilnuj
@Finsky: ja nie twierdzę, że nie jest. Mieszkałem przez kilka lat w Warszawie, przez krótki czas w Berlinie. Pochodzę z małego miasta, a teraz mieszkam na holenderskiej prowincji, gdzie jest ~70k mieszkańców. Do Amsterdamu czy Rotterdamu mam 1,5h drogi w jedną stronę, do Kolonii nawet mniej. To niewiele więcej co z Żoliborza na drugi koniec Warszawy w godzinach szczytu ( )

Duże miasto jest super jak
@Finsky: no i jest jeszcze kwestia tego, że Polska prowincja =/= prowincja w Europie Zachodniej. W promieniu 15km mam 3 kina (w tym jedno studyjne!), dwie stacje kolejowe (jedna dosłownie kilkaset metrów od domu), kilometr do autostrady, kluby sportowe (dwa baseny, kluby kolarskie zarówno MTB jak i szosowe, klub łucznicy ze strzelnicą, dwa kluby tenisa stołowego, kilka siłowni, muai-thai, boks), w moim mieście odbywa się półmaraton i jeszcze wiele rzeczy, która
@geuze: Haha, teraz wiadomo o czym mówimy :D Jest dokładnie tak jak mówisz, na polskiej prowincji nie masz szans realizować takich zainteresowań, ba, nie każde polskie większe miasto jest w stanie zaoferować pełen wachlarz atrakcji. Mieszkam w Olsztynie i chciałem z dziewczyną zacząć tańczyć swinga, nie ma szans, najbliżej Warszawa i Gdańsk. Polskie miasto >100k jest większą dziurą od prowincji w zachodniej Europie xD
@Finsky: Olsztyn i w ogóle Warmia i Mazury to szczególny dramat niestety. Wiem coś na ten temat, bo moja żona pochodzi z tych okolic.

Tak czy inaczej - zawsze trzeba z czegoś zrezygnować. Jeżeli masz jakieś sensowne źródło dochodu to wszędzie ci się będzie przyjemnie żyło, a swoje pasje dostosujesz do możliwości - ja tak właśnie zrobiłem :) Jakbyś mieszkał w Warszawie to szybko byś też dostrzegł wady takiego miasta :)
Niektórzy ludzie to uwielbiają, #!$%@?ą se po lasach, zbierają grzyby, cieszą się naturą. Nie potrafiłbym aż tak, po prostu zgroza, takie lokalne Twin Peaks. Sam powrót do mojego grajdoła, wbijam do salonu Play kupić starter do neta, wszyscy znajome mordy, wszystkich gdzieś już kiedyś widziałem. Tracę poczucie anonimowości, miasto ma 20k mieszkańców, nie sposób znać wszystkich, ale kojarzyć znakomitą ilość ludzi mijanych na ulicy już się da.

Nie mówiąc już w ogóle
@dorszcz: Mam to samo. Cieszę się, że jadę samochodem, albo pociągiem, odseparowany od tego przygnębiającego gówna. Przed oczami mam tylko obrazki z Domu Złego. Wiosna i lato, to już co innego. Jesień, zima? Chlać, albo się powiesić. Polska wieś zimą, to nie jest #!$%@? Przystanek Alaska.
@geuze: no akurat, tu się nie zgodzę. Moje miasto rodzinne - 20k mieszkańców, w promieniu 15km: 2 kina, 3 stacje kolejowe ( w tym jeden szynobus), kluby sportowe (od kolarskich (mtb, szosówka), sekcja biegów górskich, kluby sportów walki (tych są dwa konkurujące mające w ofercie od BJJ po muah-thai , mma, boks, szkoła tańca od baletu po swinga, basen, korty tenisowe, szkółka jazdy konnej i pewnie jeszcze więcej), kilka siłowni, dwa
@Takijiro: wszystko zależy jeszcze gdzie w Polsce te swoje miasto masz - szczególnie jak daleko od jakiejś większej miejscowości. Pojedź do porównywalnej wielkości miasta na Podlasiu, Mazurach czy Podkarpaciu i zobaczysz co tam jest dostępne. Na Śląsku czy w Wielkopolsce jest na pewno trochę bardziej "cywilizowanie", ale też zagęszczenie ludności i majętność ludzi jest trochę inna.

Nie napisałem, że w Polsce nic nie ma, ale w porównaniu do tego co było
@Takijiro: no i jest jeszcze kwestia ludzi, którzy tylko szukają wymówek, żeby siedzieć w swojej piwnicy, narzekając, że wokół to nic nie ma () Taki to nad morzem będzie narzekał, że jego pasją są góry, a mieszkając w górach, że chciałby żeglować i zawsze sobie znajdzie powód czy aktywność, której akurat nie może w swojej okolicy realizować.

Wiem, że gdybym kiedyś musiał wrócić do
jedyne co będzie do roboty w małym mieście to praca i wegetacja w domu, przeplatana piciem.


@Finsky: a w miescie to niby lepiej? 1200 wynajem, a 1800 wyplaty. xD jak to nie jest wegetacja, to nie wiem co jest