Wpis z mikrobloga

Dobra, zaczynamy cykl punktowania dziur fabularnych i absolutnych idiotyzmów z dwóch poprzednich trylogii Gwiezdnych Wojen, czyli oryginalnej i prequeli.

W życiu by mi się nie chciało tego robić, gdyby nie fakt, że najprawdziwsi z prawdziwszych, z midichlorianów i mocy zrodzeni fani punktują dziury fabularne Ostatniego Jedi i mają na tyle mało RiGCzu, żeby odnosić to do pozostałych filmów, sugerując, że tam niby dziur i idiotyzmów nie było.

Od razu zaznaczam, że pomimo, iż książki czytałem i pewne kwestie mogą znaleźć w nich wyjaśnienie, to mam to w piździe, bo oceniam film. Nowej trylogii nikt takiej szansy nie dał, więc ja nie zamierzam faworyzować prequeli i ot, zwłaszcza jeśli niektóre, niekiedy obszerne fragmenty książek powstały tylko po to, by wyjaśnić głupotę z ekranu.

Zacznijmy od pierwszej, kompletnej durnoty, która nigdy nie da mi spokoju i każe mi traktować Atak Klonów jako najgorszą część sagi.
Bitwa o Geonosis.

Jak się zaczęło?
Kenobi śledził Jango, poleciał za nim na wspomnianą planetę. Tam go poniekąd zgubił, ale odkrył spisek i dowiedział się o stworzeniu armii droidów. Postanowił (zamiast przytomnie #!$%@?ć, bo przecież co mu grozi, ale to nie ten idiotyzm, o który mi chodzi) zawiadomić radę Jedi jeszcze będąc na planecie, co zakończyło się jego pojmaniem.
Wiadomość odebrali Jedi, odebrał też Anakin i Miniedała. Najgorsza romansowa para w historii kina postanowiła, bardzo przytomnie, odbić Obi-Wana z rąk Dooku i geonosian. No zagotował się młody uczeń i zapomniał, że #!$%@? armia droidów, geonosianie, hrabia #!$%@? i te sprawy.
Jedi postanowili nie zasypiać gruszek w popiele i podjęli działania. W konsekwencji zwiększona została władza kanclerza Palpatine'a, powołana została armia republiki, a Yoda natychmiast poleciał na Kamino po klony. I teraz chyba tylko po to, żeby nie wyjść na bezużytecznego ćwoka, który nigdy nic nie robi, Mace Windu stwierdził, że zbierze se koło 200 jedi i polecą pomóc Obi-Wanowi XDDDDD

#!$%@?, czaicie to? Facet pcha się na bitwę kompletnie bez armii, wobec przeważającej siły wroga, który nie dysponuje przecież tylko droidami, ale i geonosianami i jak gdyby nigdy nic, leci pomóc Obi-Wanowi.

Kim #!$%@? był Obi-Wan (o tym, że jest tam jeszcze Padme i Anakin jeszcze nikt nic nie wiedział), że facet stwierdził "a #!$%@?, lecimy, życie tej dwusetki nie jest tyle warte, żeby móc poświęcić Obi-Wana"? No kim do #!$%@??
Czy Obi-Wan by nie zrozumiał, jakby rada stwierdziła "Trzeba być cierpliwym. Yoda leci ze wsparciem, może Obi-Wanowi uda się do tego czasu przeżyć"?
W efekcie prawie 200 jedi straciło życie. Yoda oczywiście za chwilę się z klonami pojawił i zrobił im z dupy jesień średniowiecza.

No więc słucham, eksperci twierdzący, że prequele (i ogólnie pozostałe filmy z sagi) były tak świetnie przemyślane, co autor miał na myśli, wysyłając dwie setki jedi na pewną śmierć, która nie tylko nic nie dała, ale nawet nie mogła dać, bo nie było żadnych szans powodzenia?


#starwars #pytanie #film
S.....x - Dobra, zaczynamy cykl punktowania dziur fabularnych i absolutnych idiotyzmó...

źródło: comment_wdlEMZl00m8iqLEmnbR6xRqieZMxdCel.jpg

Pobierz
  • 44
@Slonx: Możemy też chwilę pogadać o Mrocznym Widmie i o tym jak Qui-Gon Jinn jest #!$%@?? Pomimo tego że jest on Jedi i jakby powinien być dobry, to i tak wykorzystuje Moc aby osiągnąć swój cel, nawet jeśli musi oszukiwać. Tutaj przekonał Mocą żeby ta duża żaba dała im pojazd podwodny, tutaj chciał przekonać Mocą żeby ten sprzedawca przyjął jakąś śmieciową walutę w zamian za generator, tutaj oszukuje w sprawiedliwym rzucie
@Slonx: Mnie zawsze gryzła jedna rzecz: gdzieś w pierwszej trylogi wspomniane jest że.republika składa się z 10,000 systemów gwiezdnych. Jednak zamówiona armia klonów miała niewiele więcej żołnierzy niż armia korei północnej.

Dokładnie mówiąc było to milion żołnierzy gotowych i kolejny milion w drodze. Innymi słowy gdyby kazdy z wspomnianych systemów dostarczył 200 żołnierzy armia republiki miala by tą samą wielkosc. Więc w skali republiki byla mikroskopijna ale jakims cudem wygrywala wojny