Wpis z mikrobloga

Azja – za sprawą Korwina przez wielu uważana za kapitalistyczny raj, nie trzeba rejestrować firmy, nie ma podatków, nie ma sanepidu, budkę z paróweczkami można postawić gdzie się chce. Nic tylko kupować bilet do Azji i robić miliony.
Jakoż, że street foody obrosły wieloma mitami postanowiłem rozprawić się z kilkoma z nich. Poniższy tekst dotyczy Dżakarty, warto mieć na uwadze, że w innych regionach Indonezji oraz w innych Azjatyckich krajów ceny oraz lokalne przepisy mogą się różnić. Koszty będę podawał w przeliczeniu na złotówki dla uproszczenia.

1. Budkę można postawić gdzie się chce.
Szczęściarzami są ci, którzy mają dom z podjazdem przy głównej ulicy. Oni mogą rozstawić się przed domem i nie płacić nic. Pozostali muszą miejsce wynająć. Tu jest kilka opcji:
3m2 chodnika w Dżakarcie kosztuje od 140 do 190 zł miesięcznie, 20m3 na placu gdy chcemy ustawić stoliki czy zrobić większą kuchnię to przynajmniej 550 zł miesięcznie, dalej jest kios czyli mały murowany lokal 30 – 35 m2 z łazienką, kuchnią w oddzielnym pomieszczeniu oraz bieżącą wodą i prądem (mniejsze stoiska nie zawsze mają do nich dostęp), kiosy są zawsze budowane w atrakcyjnych lokalizacjach, przy samych ulicach, czasem mają dostęp do parkingów: 9 – 10 tyś zł rocznie, płatne z góry. Stoisko w food-courcie w centrum handlowym: min. 23 tyś zł rocznie, płatne co kwartał lub za cały rok z góry.
Są też osoby które nie wynajmują miejsca tylko chodzą z małymi wózkami lub montują je na motorach ale o tym napiszę niżej.
Miasta często organizują też tzw. pasar malam (nocny market), pasar pagi (poranny parket) oraz pasar minggu (niedzielny bazar), raz w tygodniu dana ulica jest zamykana dla ruchu na kilka godzin i każdy może przyjść i rozstawić swój kramik czy stolik za darmo. Pasary widziałem też w Kuala Lumpur

2. A co gdy rozstawimy się bez pozwolenia?
Od 2016 budki w centrum Dżakarty są regularnie kontrolowane przez policję. Za brak licencji grozi areszt, kara pieniężna oraz zarekwirowanie budki wraz z całym inwentarzem bez możliwości jej odzyskania – policja wywozi je prosto na wysypisko. Raz zostałem potrącony przez budkę, bo jej właścicielka tak uciekała przed policją, że wjechała na chodnik taranując przechodniów. Natomiast za ustawienie się na prywatnym terenie grozi oklep od właściciela.

3. Mamy miejsce, co dalej? Trzeba by kupić budkę!
Standardowa, nowa budka (gerobak) taka jak moim zdjęciu to koszt 1600 zł, są też budki produkowane na zamówienie, gdy ktoś chce mieć dodatkowe oświetlenie czy np. drewnianego burgera na dachu. To koszty przynajmniej 2700 zł. Oczywiście można też kupić używane.
Nowe gerobaki są puste, więc trzeba doliczyć koszt banera reklamowego, kuchenki, lodówki, butli gazowej, mikserów, patelni itp. czyli standardowego, kuchennego wyposażenia

4. Pracownik.
Małe gerobaki i kiosy przy samej ulicy to zazwyczaj biznesy rodzinne gdzie przy sprzedaży nieraz pracują 3 pokolenia. Natomiast żeby stoisko w centrum handlowym przyniosło zysk musi pracować na okrągło, 7 dni w tygodniu, nieraz po 12 godzin na dobę. Nikt nie wytrzyma takiego tępa pracy samemu, trzeba mieć kogoś do pomocy. W Dżakarcie w małych budkach najczęściej zatrudniają się osoby niewykształcone lub przyjezdni imigranci zarobkowi z małych wsi i dostają 550 zł* miesięcznie.
__________
*Duże hipermakety i siecówki płacą 1000 zł miesięcznie za siedzenie na kasie, co jest oficjalną pensją minimalą ustaloną przez rząd, ale do pracy w hipermakecie trzeba mieć ukończoną szkołę średnią i zdać indonezyjski odpowiednik matury, osoby zatrudniające się w ulicznych butkach nie mają żadnego wykształcenia, poza tym pracują na czarno dlatego dostają tak niskie pensje.

5. Podatki i biurokracja
W Indonezji obowiązuje system w którym, żeby nie ma obowiązku rejestrowania działalności gospodarczej ani deklarowania dochodów do urzędu. Rząd przymyka na to oko. Ale jest jeden haczyk - pracując „na czarno” nie otrzymuje się emerytury ani ubezpieczenia, o ile samemu nie wykupi się pakietu, nie można wziąć kredytu ani kupić nic na raty nawet jeśli budka przynosi dochód, w niektórych bankach nie można nawet założyć zwykłego konta bez udokumentowanych dochodów, pracując na czarno nie ma szans na otrzymanie vizy gdziekolwiek (tylko Singapur, Malezja i Białoruś oferują VOA dla Indonezji) więc można zapomnieć o wyjeździe na zagraniczne wczasy. Duże sieci, hurtownie i sklepy nie chcą współpracować z niezarejestrowanymi podmiotami, nie wszyscy chcą też wynajmować takim osobom lokale. Budki nigdy nie mają kasy fiskalnej – jest dużo przypadków gdy zatrudniony pracownik ucieka z całym dziennym utargiem oraz wyposażeniem kuchennym i nie da mu się nic udowodnić, a policja nawet nie przyjmie zgłoszenia.
Często to jest dylemat – rejestrować firmę, płacić podatek i mieć z tego dodatkowe przywileje, czy nie rejestrować, zarabiać więcej ale żyć bez ubezpieczenia, konta w banku, kablówki, telefonu w abonamencie i być skazanym na wynajmowanie mieszkania do końca życia?

6. Sanepid
W Indonezji jest sanepid ale kontroluje tylko duże sklepy i restauracje. Małe budki zazwyczaj posiadają jedynie certyfikat HALAL oznaczający, że danie jest zgodne z zasadami islamu i nie zawiera produktów pochodzenia wieprzowego, bo Dżakarta jest w większości zamieszkana przez muzułmanów. Do uzyskania takiego certyfikatu trzeba spełnić podstawowe wymogi sanitarne np. posiadać umywalkę, ponadto jedzenie jest badane okresowo laboratoryjnie. Po tym dostaje się papierowy certyfikat oraz naklejkę legalizacyjną z indywidualnym numerem do przyklejenia na budce.
Przypadki zatruć i oszustw zdarzają się bardzo rzadko w Indonezji, w ciągu roku słyszałem tylko o jednym zatruciu 7 osób po zjedzeniu hotdogów z zepsutą kiełbasą. Indonezyjczycy dbają o higienę. Zdarzają się cwaniacy wrzucające stare mięso albo zgniłe warzywa do dań ale tacy szybko upadają. Na tym rynku liczy się reputacja, jak jedzenie jest dobre to ludzie będą je polecać znajomym, jak ktoś sprzedaje syf to szybko straci klientów.

6. Ile można na tym zarobić?
W budkach oprócz turystów stołują się głównie osoby niezamożne, zazwyczaj sprzedaje się tam proste, kilku składnikowe dania. Cena maksymalna za jedno danie oscyluje około 8 zł, nic droższego nie opłaca się sprzedawać, bo ludzi nie stać na droższe potrawy. Stoiska w centrach handlowych sprzedają dania 2-3 razy drożej.
Wspomniałem o ludziach którzy chodzą z wózkami po ulicach, zamiast wynająć miejsce. Z racji tego że mogą zabrać tylko tyle wyposażenia kuchennego ile są w stanie uciągnąć, ich budki są proste i sprzedają jednie drobne przekąski jak smażone banany po 50 groszy lub smażony ryż z warzywami po 1.6 zł.
Budka przy ulicy, z dobrą renomą i dobrym jedzeniem może przynieść właścicielowi od 1700 do nawet 3000 miesięcznie brutto czyli prawie trzykrotność ustawowej pensji minimalnej, co w Indonezji jest przyzwoitymi zarobkami. Największy utarg jest w okresie świąt państwowych i religijnych kiedy można zarobić nawet 3 – 4 razy tyle! Najgorzej jest pod koniec miesiąca, kiedy ludzie są tuż przed wypłatą, zdarza się, że przez tydzień i dłużej nie przyjdzie nikt.
Najwięcej zarabiają oczywiście stoiska w dużych centrach handlowych ale i koszt ich utrzymania jest największy.
Natomiast najbardziej mi szkoda tych obwoźnych sprzedawców, ich dochód na poziomie 500-600 zł miesięcznie to tragedia. Zazwyczaj nie biorę od nich reszty albo kupuję nawet gdy nie jestem głodny. Częstym widokiem są osoby niepełnosprawne, kalekie lub niewidome które taszczą w workach chusteczki higieniczne, gumy do żucia i inny badziew na sprzedaż. Prawie zawsze coś od nich biorę nawet jakbym miał to za kilometr wywalić do kosza.

#indonezja #azja #biznes #dzialalnoscgospodarcza #ciekawostki #ekonomia #sennajawie <--- mój tag o życiu w Indonezji
w.....a - Azja – za sprawą Korwina przez wielu uważana za kapitalistyczny raj, nie tr...

źródło: comment_hFBvg77dYzlo8kVYkC7oLleyPdZJjYeY.jpg

Pobierz
  • 36
@feuer: Mam ziomka, który pracuje w Telekomselu jako manager, wcześniej był głównym inżynierem i pracował przy budowie pierwszej sieci telefonii komórkowej w Indonezji, min. postawił pierwszego BTS-a w tym kraju. Ma ponad 50 milionów na rękę miesięcznie. Ludzie po studiach zarabiają tu całkiem nieźle, często nawet więcej niż osoby w Polsce na podobnych stanowiskach, ale jak ktoś nie ma żadnego wykształcenia, nawet matury to zostaje bycie obwoźnym sprzedawcą bakso.
@Gasquet: Paradoksalnie nawet na małą budkę przy ulicy trzeba nieraz włożyć z 20-30 tysięcy złotych bez pewności czy to się zwróci, ludzie często się zapożyczają i kończą z długami, chociaż muszę przyznać, że prowadzenie biznesu tutaj jest prostsze niż w Polsce, bo nie trzeba martwić się podatkami i księgowością.
@Gasquet: Najtańszy pakiet w BNI czyli największym państwowym banku: wpłacając miesięcznie min. 250 tysięcy rupiah (ok. 70 zł) po 25 latach, bo wcześniej wycofać pieniędzy nie można, dostaje się równowartość 60 tysięcy złotych, od ciebie zależy czy chcesz to dostać w ratach czy jednorazowo, nie są to jakieś gigantyczne pieniądze.
Często kilka pokoleń mieszka w jednym domu i dziadkowie są na utrzymaniu wnuków, to jedyna opcja żeby jakoś tu przeżyć gdy