Wpis z mikrobloga

Komisarz Uglēnbërg i Zemsta Kominiarza. cz. III (ostatnia)
- Kiedy zorientował się pan, że pańską własność skradziono? - spróbował raz jeszcze spokojnie Uglēnbërg.
- Wczoraj wieczorem! Zostawiłem mój świeżo odebrany z renowacji szapoklak w samochodzie, a dziś, szykując się do mistrzowskiego egzaminu zauważyłem, że zniknął!
- I jak rozumiem, oczywiście nie wie pan nic o morderstwie Natalii Boneckiej? - podjął temat Osa.
Świńskie oczy kominiarza przestały drżeć, zawisłszy na jednym punkcie w oddali.
- Natalka nie żyje? - zapytał cienkim głosem, po czym runął na podłogę.
-Lepiej, żeby szybko się obudził, wynajem spychacza to nie jest tania sprawa - skomentował Uglēnbërg klepiąc tłustą, pokrytą sadzą twarz.
Po krótkiej akcji ratunkowej i posiłku regeneracyjnym (solidnym kebabie z budy przy komendzie) kominiarz Mariusz Korsarz znów był w stanie rozmawiać. Uglēnbërg spojrzał na niego badawczo. Głupawe oczka skrywały szczery żal, nie wierzył, by mogły należeć do mordercy. Zrobiło mu się autentycznie przykro.
- Już wszystko jasne…- zaczął sam, po raz pierwszy cicho i spokojnie - to mąż Natalki, ten #!$%@? Filip Bonecki ją zabił.
Drżał, a po jego policzkach spłynęły stosownie do oczu małe łezki. Leonard Osa wykazywał mniej empatii, niż Komisarz Uglēnbërg.
- Dziesięć minut temu nie miał pan pojęcia, że ta kobieta nie żyje, a teraz wie pan nawet kto ją zabił? Czy ma pan choć jeden argument mogący przekonać nas choćby o tym, że wbrew dowodom to nie pan dopuścił się zbrodni?
Kominiarz zastanowił się chwilę, drapiąc po głowie i ciężko dysząc.
-Cóż... - zaczął wreszcie - po pierwsze tutaj jestem, a gdybym popełnił przestępstwo, raczej nie pokazywałbym się na komendzie - odrzekł bez nerwów i strachu - a po drugie wiem swoje, bo jestem sąsiadem Boneckich... właściwie Boneckiego, a właściwie teraz już wcale nie jestem ich sąsiadem, bo Filip niedługo zamieszka w więzieniu! - znów zdenerwował się Mariusz.
- Po pierwsze, możesz tylko udawać kretyna, by uwolnić się od oskarżeń absurdalnością swojego zachowania, a po drugie nawet, gdybyście mieszkali wszyscy w jednym pokoju, potrzebowałbyś silnych dowodów na winę męża Boneckiej.
- Jeżeli chcecie dowodów, sprawdźcie chociażby ten pogrzebacz - po chwili wahania niechętnie położył pręt na biurku - założę się, że poza moimi i waszymi odciskami palców - znajdą się i jego. Pewnie tłukł ją bez opamiętania jak zwykle. Nie sądzę, żeby pamiętał o pozbyciu się śladów, to świr. Gdybym miał zabić kogokolwiek, zabiłbym właśnie jego.
- Proszę tu zaczekać, musimy się naradzić - powiedział cicho Tomasz i obaj wyszli, prosząc dwóch silnych krawężników o popilnowanie Korsarza, a sami udali się korytarzem w stronę pokoju przesłuchań, gdzie czekał na nich Filip Bonecki.
- Mnie prawdę mówiąc przekonał - przyznał Uglēnbërg, zresztą to by było za proste. Pierwszy podejrzany, pierwszy przedmiot zauważony przy miejscu zbrodni, cudów nie ma.
- Nie poznaję cię Tomek, dopiero mówiłeś, że często najprostsze rozwiązania są tymi właściwymi, zwłaszcza, jeśli dowody je potwierdzają.
- Często, nie zawsze i nie bez granic. Zresztą sprawdźmy ten pogrzebacz, wiele czasu nam to nie zajmie.
Po chwili obaj oficerowie i aspirant Komar ze sprzętem do pobierania odcisków palców byli już w pokoju przesłuchań. Załamany mężczyzna około czterdziestki rozkleił się i płakał, jak dziecko. Co za #!$%@? przedszkole, pomyślał Uglēnbërg.
- Pan ryczy, ten drugi ryczy, nie bardzo wiemy kto zabił - powiedział wprost do Filipa Boneckiego - może pan nam wyjaśni?
- To ten ko.. ko… kominiarz - odparł jąkającym się głosem mąż denatki - o… o … od początku wiedziałem, że coś jest z nim nie tak.
- Co pan powie? Pan Korsarz twierdzi odwrotnie - że to pan. Zeznał też, że regularnie bił pan żonę, czy to prawda? - zapytał Uglēnbërg otwierając notatnik.
Mężczyzna na chwilę przestał łkać:
- Nigdy w życiu - powiedział zimno i pewnie - #!$%@? kłamie, to kompletny świr.
- Groteskowe - włączył się do dyskusji Osa - dokładnie tych samych obelg kominiarz użył wobec pana. Mamy coraz większy dylemat. Ale kominiarz zadeklarował także dowód obciążający pana… a czy ma pan cokolwiek, co świadczyłoby o jego winie?
Filip zastanowił się chwilę:
- Mam tu telefon mojej żony. Ten otyły zboczeniec wypisywał jej obrzydliwe wiadomości. Proszę tylko zobaczyć.
Uglēnbërg otworzył skrzynkę odbiorczą:
- “Moje serce płonie miłością do Ciebie Natalio, ale czy rozgrzejesz raz jeszcze komin mojej duszy?” - wiadomość nie jest podpisana. Zresztą takie żałosne zaloty nie wróżą wcale zabójstwa.
- Jak to #!$%@? nie!? - oburzył się Bonecki - mieli romans, zerwała z nim a on się #!$%@?ł i ją zabił! Przecież to jasne.
Komisarz pomyślał, że gość nie ma do końca równo pod sufitem.
- Jasne jest jak na razie tylko to, iż twierdzi pan, że mieli romans i bardzo to pana denerwuje. Prawie jasnym jest, że kominiarz był nieszczęśliwie zakochany w pańskiej żonie, i raczej nie zamierzał zrobić jej krzywdy, o czym świadczą te wiadomości - mówił Tomasz - natomiast niejasnym jest , czy nie chce pan zwyczajnie obciążyć winą nieszczęśliwego półgłowka, bo tak jest panu najwygodniej… proszę podać mi prawą dłoń.
- Po co? - bronił się Bonecki
- Sprawdzimy, czy na możliwym narzędziu zbrodni nie ma pańskich odcisków palców - wskazał na pogrzebacz, z którego w międzyczasie Komar ściągał ślady - to wszystko.
- Ależ bardzo proszę! - zgodził się bez wahania, samemu wyciągając rękę w kierunku skanera - w życiu nie widziałem tego przedmiotu. To wszystko chore!
- Możliwe, ale i tak musimy to sprawdzić.
Podczas wykonywania czynności, do komisarza zadzwonił jeden z techników.
- Uglēnbërg, słucham?
- Udało się wydobyć ciało z komina, zbieramy ślady.
- Wiadomo już cokolwiek?
- Tak, ofiara została uderzona w głowę tępym narzędziem, poza tym obrażeń brak, tylko kilka zadrapań, głównie na dłoniach. Mogła jeszcze żyć, będąc w kominie.
- Tak, jak mi się właśnie wydawało - mruknął Tomasz i rozłączył się - tępe narzędzie, pogrzebacz… pozostawiony na miejscu zbrodni, by obciążyć winą jego właściciela. A prawdziwy morderca myślał, że gdy rzewnie zapłacze, wszytko ujdzie mu na sucho…
Bonecki spanikował.
- O czym on mówi? - przerażonym, wołającym o ratunek wzrokiem patrzył na Osę - to przecież chore! Kochałem moją żonę, nie zabiłem jej!!!
- Cicho! - krzyknął Uglēnbërg, płaczliwość Filipa Boneckiego zaczęła go już denerwować - ślady zebrane aspirancie?
- Tak, zeskanowałem obraz do komputera, wystarczy porównać ze skanem linii papilarnych tego pana.
Komar podszedł do biurka, zabrał skaner, po czym podłączył do laptopa leżącego na biurku obok, gdzie pobierał wcześniej materiał z pogrzebacza. Wszyscy - poza Uglēnbërgiem, niemal pewnym wyniku porównania - trwali w napięciu. Komar uniósł brwi ze zdziwienia.
- Wysoka zgodność. To z pewnością jego odciski palców… - stwierdził, wskazując palcem Boneckiego.
- Co!? Próbujecie mnie wrobić, to jakaś chora manipulacja! - wrzeszczał podejrzany
- Pewnie nie powie pan już nic więcej bez adwokata? - przewidział Osa.
- Oczywiście, że nie! Udowodnię temu gnojowi fabrykowanie dowodów! Udowodnię!
- Dobrze, ma pan do tego prawo. Tymczasem zapraszamy do pokoju dla osób zatrzymanych - Powiedział spokojnie Tomasz, wyprowadzając Boneckiego na korytarz.
Obaj udali się do baru mlecznego na zasłużony posiłek, wypuszczając smutnego kominiarza wraz z jego szapoklakiem do domu. W laboratorium, specjaliści natychmiast wykryli ślady krwi na pogrzebaczu, a następnie - już nie natychmiast - stwierdzili zgodność DNA ofiary z tym we krwi pozostałej na narzędziu zbrodni. Kilku innych sąsiadów potwierdziło słowa kominiarza, że w domu Boneckich panowała niewesoła atmosfera, a Filip nierzadko podnosił rękę na współmałżonkę. Choć nikt nie był w stanie stanowczo poświadczyć, że widział morderstwo, albo podpalenie Oleńki, prokuratura skierowała sprawę do sądu. Wyznaczono termin rozprawy. Wyglądało na to, że znów intuicja Uglēnbërga okazała się precyzyjnym i niezawodnym narzędziem do rozwiązywania spraw. W końcu był najlepszy. Ten rozlazły komuch - komendant nigdy się go nie pozbędzie, mógł mu dalej ubliżać w konsekwencji narażając się jedynie na drobne złośliwości, choć dopiero poprzysiągł sobie tego zaprzestać. Teraz miał to gdzieś.
Po trzech tygodniach komisarz Tomasz Uglēnbërg zadowolony i wypoczęty przeglądał nowości na Youtube popijając drinka - wódkę z colą pół na pół. Nagle jego oczom ukazał się widok co najmniej niepokojący. Na miniaturce widać było czarną sylwetkę na tle pożaru, a tytuł, gdyby Tomasz stał, zwaliłby go z nóg: “SZOK I NIEDOWIERZANIE! HIT! #!$%@?ĘTY KOMINIARZ PODPALA GOK POPRZECZNA”. Uruchomił nagranie, na którym w rozdzielczości full HD czarna postać w kominiarskim cylindrze biegała w kółko rycząc i wywrzaskując w niebogłosy niewybredne słowa. Momentami dało się nawet dojrzeć twarz. To z pewnością był Mariusz Korsarz. Tomasz natychmiast zerwał się na równe nogi, ile sił w nogach ruszył w stronę wozu, a następnie położywszy na dachu niebieski sygnalizator pomknął najszybciej jak się dało w stronę domu kominiarza. W międzyczasie zadzwonił do Osy:
-Leon! Wpisz szybko na Youtube “kominiarz podpala gok” i znajdź mi autora po numerze IP!
-Żartujesz sobie ze mnie?
-Czy ja kiedykolwiek z ciebie zażartowałem, Osa?
-Nigdy.
-Więc do roboty! - krzyknął i docisnął gaz do dechy.
Dochodziła druga w nocy, zatem krajowa dziewięćdziesiątka czwórka była już niemal pusta. Wskazówka starego szwedzkiego wozu utknęła na liczbie 190.
- Jedź kupo złomu! - wrzeszczał Tomasz gniotąc z całej siły pedał gazu i zaciskając szczęki groźnie tnąc zakręty.
Zabrzmiał dzwonek telefonu:
- Uglēnbërg, co jest?
- To ja, Osa. Namierzyłem go. Poprzeczna 263
- To zaraz obok domu kominiarza!
- Chyba nie jesteś tym zdziwiony?
- Nie, dzięki!
Gdy dojechał na miejsce, zahamowawszy z piskiem opon zostawił wóz na środku ulicy. Wybiegł cały czerwony ze złości, nie zamknąwszy nawet drzwi.
-Policja, otwieraj!!! - wrzasnął, uderzając rękojeścią wielkiego rewolweru drzwi domu kominiarza. Po chwili zamek w drzwiach zatrzeszczał, a zaspany kominiarz otworzył je powoli, wolną ręką przecierając oczy.
-O co chodzi? - spytał.
Komisarz nie zamierzał tłumaczyć, o co chodzi. Poinformował go jedynie o tym, że jest aresztowany, ma prawo milczeć i lepiej dla niego, aby z tego prawa skorzystał.
Po drodze odwiedzili numer 263, skąd przesłano film do Internetu. Po podobnej, jak u kominiarza pobudce drzwi drogiego, choć zaprojektowanego dla bezguści, lub przez bezguści domu otworzyła zadbana kobieta około czterdziestki z małym hakiem.
- Ja do syna - oznajmił lakonicznie
- Ale którego? O co chodzi?
Komisarz zastanowił się przez pół sekundy
- Do tego, który chodzi do gimnazjum.
- Do Antusia? A w jakiej sprawie? - zapytała zdziwiona, czyli strzał w dziesiątkę.
- Poważnej, policja - wyjaśnił, pokazując odznakę. Kominiarz tymczasem siedział spokojnie w wozie, przykuty do zagłówka.
- Antek! Wstawaj i mów - co zmalowałeś! - zawołała chłopca kobieta.
Zblazowany gówniarz nie spał. Nie był nawet zmęczony. Po schodach zjechał segwayem i zatrzymał tuż przy drzwiach. Miał na sobie białe vansy, koszulkę z logo Counter Strike’a i rozpiętą bluzę z kapturem w motywy Star Wars. Fryzura “prowokujący nieład” wyglądała, jak reklama studia fryzjerskiego dla bogatych dupków. Patrzył na komisarza tak, że ten miał ochotę przetrzepać mu dupsko bez słowa.
- Co jest? - zapytał żując gumę.
- Wiesz, dlaczego gimnazjum, to najgorszy wiek w życiu człowieka? - zaczął dyplomatycznie.
- Już nie ma gimnazjów ziom, zresztą whatevaaa?
- Dobrze, wiek, w którym niedawno uczęszczało się do gimnazjum.
Nastolatek pogardliwie wzruszył ramionami. Matka stała przerażona z dłońmi na ustach.
- Bo jesteście jeszcze za młodzi i za durni, żeby mieć pojęcie, czym jest odpowiedzialność, a już na tyle dorośli, żeby narobić #!$%@? gnoju!
- A co ja niby zrobiłem, lol?
- Widziałeś akcję podpalenia Gminnego Ośrodka Kultury “Oleńka”, prawda?
- No, czaj filmik na YT, nagrałem. Wiesz co to YT?
- Gdybym nie wiedział, nie miałbyś teraz poważnych problemów. Pierwszym z nich jest ten, że zaraz pojedziemy na komisariat, a mamy tylko jeden wóz.
Malec pierwszy raz przestraszył się nie na żarty, widząc nienawistne spojrzenie kominiarza za oknem komisarskiego volvo.
- Nie no luz. Wszystko powiem, ale bez jaj, nie posadzisz mnie chyba koło niego? - spytał nerwowo.
- Nie, nie potrzebujemy drugiego trupa, zresztą nawet mi nie wolno, a pewnie nawet teraz wszystko nagrywasz.
Dzieciak z przepraszającą miną dopchnął telefon, by nie wystawał z kieszeni. Gdyby to sraluchy popełniały przestępstwa zamiast dorosłych, sądy i policja miałyby stuprocentową skuteczność. Wystarczyłoby pozabierać gnojom telefony, a już miałyby doskonały materiał dowodowy w każdej sprawie, powtarzał często Uglēnbërg.
- Odpowiesz mi grzecznie na kilka pytań, a szczegóły zeznasz na komendzie w obecności rodziców, jak Pan Bóg przykazał.
- Okej.
- Dlaczego nie przyszedłeś do nas po pożarze? Nie wiedziałeś, że zginęła wasza sąsiadka?
- Wiedziałem, ale come on, bałem się tego retarda, patrz na niego.
- Widziałem. Ale wrzucić filmika na Youtube to już się nie bałeś?
- Ten idiota nie umiałby chyba mnie namierzyć przez IP, co nie? A że idę na psiarnię, mógłby wyczaić, lol.
- Wystarczyłby telefon gnojku, to jest obywatelski obowiązek!
- No, na bank, a potem radiowóz na wiosce, super bezpieczne - odparł pukając się w czoło- zresztą mam dopiero piętnaście lat, nie odpowiadam za siebie, nie?
- Dobra, nieważne - zmienił temat Uglēnbërg. Widziałeś też morderstwo?
- Nie, tylko jak wchodzi do Oleńki, potem krzyk, a potem pożar. Powinniście mi podziękować, trzymacie w areszcie gościa, co nic nie zrobił. Chuchał na nią i dmuchał, super nagroda ziom. Dodatek do morderstwa, co nie?
- Nie bój się, ma swoje za uszami, chwila w areszcie dobrze mu zrobi. Nawet nie wiesz, co działo się w tym domu.
- Nic się nie działo - uciął gimbus - pewnie obsrani sąsiedzi nakłamali że ją tłukł, albo, że były awantury i libacje, jak matka.
Uglēnbërg nie wierzył w to, co słyszał. Spojrzał na kobietę.
- Czy pani krzywoprzysiężyła? Ma pani pojęcie, co za to grozi?
Kobieta wybuchła rzewnym płaczem.
- Zastraszył nas! - wybełkotała - powiedział, że jeśli nie zeznamy na niekorzyść Boneckiego, to też skończymy w kominie!
- Wszystkich? A co to jest #!$%@? jakiś szef mafii? Bóg? Kim Dzong Un?
- On jest taki straszny, nie byłam w stanie nic zrobić, paraliżował mnie strach!
Chłopak zażenowany pokręcił głową, było mu wstyd za matkę. Koniec końców to on na tle sąsiadów okazał się najrozsądniejszy. Tomasz pomyślał, że może specjalnie wrzucił film do sieci, żeby nie straszyć matki normalnym zgłoszeniem, by oszczędzić jej stresu.
- No dobrze, a reszta? Wszyscy się #!$%@? bali? - wyszedł z siebie Uglēnbërg.
- Tak, oni mają swoje układy, swoje szajki. To bardzo zamknięta grupa społeczna, ci kominiarze! Nie wiadomo do czego mogliby się posunąć.
- Dość! takie #!$%@?ły sie są na moje nerwy. Inny funkcjonariusz was przesłucha, nie mam więcej pytań.
Wsiadł do samochodu i odwiózł ewidentnego już mordercę na komendę. W pokoju przesłuchań nie bardzo wiedział o co pytać, nie był pewien, czy cokolwiek chce wiedzieć. Kominiarz siedział spokojnie, zrezygnowany. Bez sił i planu. Być może żałował tego, co zrobił. Być może miał wyrzuty sumienia. Być może dopiero teraz wszystko do niego dotarło.
- Dlaczego? - padło pierwsze pytanie, po projekcji filmu.
- Zostawiła mnie.
Tomasz spojrzał na niego zdumiony.
- To wy na prawdę mieliście romans? Nie wierzę, kiedy?
- W szkole.
Uglēnbërg nie był przekonany, czy dobrze usłyszał.
- Zamordowałeś kobietę, ponieważ dwadzieścia lat temu rzuciła cię w szkole?
- Tak. Liczyłem na to, że jeszcze wróci, ale w końcu straciłem nadzieję. Nie chciała być szczęśliwa ze mną - nie będzie już nigdy! - wyglądało na to, że jednak wcale nie żałował. Komisarz wpadł w gniew.
- Ty chory #!$%@?. Dlaczego wrzuciłeś zwłoki do komina?
- Nie wrzuciłem, nawet jej nie zabiłem. Nie tknąłbym jej. To komin ją zabił. Dokonało się.
- Na pogrzebaczu znaleziono krew Natalii Boneckiej.
- Wiem. To jedyne, czego żałuję. Musiałem ją nim uderzyć, żeby zrzucić winę na Filipa. Nie zasługiwał na nią. Drwił ze mnie.
- Skąd odciski palców Boneckiego na pogrzebaczu?
- Miesiąc temu w gniewie rozbiłem nim reflektor w fordzie mondeo Natalii, to miało być ostrzeżenie. Zostałem przyłapany przez Filipa. Uciekłem, zostawiając pogrzebacz przy aucie. Bonecki go podniósł i rzucił w moim kierunku. postanowiłem to wykorzystać. Musiał o tym zapomnieć, śmierć żony, przesłuchanie. Papka z mózgu.
- Jak zmusiłeś sąsiadów do krzywoprzysięstwa?
- Sprzedałem im tania bajkę, że brać kominiarska to coś w rodzaju gangu, mafii, że tylko dlatego zawód wciąż nie wymarł. Byłem przekonujący.
Tomasz nie mógł przyjąć do wiadomości, jak durni i żałośni potrafią być ludzie.
- Przekonujący? Co za absurd! - niedowierzał Tomasz.
- A co? Jak kominiarz to od razu musi być idiota? Dobra, przyznaję się do wszystkiego, mam dość.
- Zaraz! Ja jeszcze nie skończyłem. Skoro przeżyła uderzenie, jak zginęła i jak znalazła się w kominie, gadaj!
- Mówiłem, dokonało się. Zostawiłem ją nieprzytomną na fotelu, w głównej izbie. Wyszedłem, zamknąłem wszystkie drzwi, zabiłem deskami okna i podłożyłem ogień. Miała tylko jedną drogę ucieczki, jedną szansę. To komin zdecydował. To komin… Nie ja… Komin…
FIN

Podobało wam się? Zajrzyjcie na https://www.facebook.com/Supertrzmiel po więcej.

#historia #kultura #opowiadanie #kryminalistyka #heheszki #parodia