Wpis z mikrobloga

#truestory #creepystory #creepypasta #bezdomny #bezdomnosc #gownowpis
Przylecialem do uk raz jeszcze 1/10. Zatrzymalem sie u Olka na squacie. Ugoscil mnie materacem w kuchni gdzie spie dotychczas. Od razu tego samego dnia wybylem na łowy jak zwykle bardzo obfite i udane. Jezdze codziennie. Natychmiast tez nastepnego dnia czyli w poniedzialek udalem sie do agencji zeby zarejestrowac sie i podjac prace. Przydzial roboty dostalem tego samego popoludnia. Milczeniem zbede charakter pracy bo do takiej to nawet ukraincy by nie chcieli isc. Nie dosc ze mokro zimno to jeszcze tak #!$%@? zalogi (zlozonej z rumunow i polnocnoafrykancow) nie spotkalem. O dziwo najnormalniejszy i cos kumaty byl tam jakis zangielszczony murzyn. Ale dosc o tym odbebnilem swoja zmiane i o 3 w nocy wracalem do "domu". W domu cieplo milo i przytulnie. Nabawilem sie jak Olek katarku. W nocy slyszalem kaslanie ale cos glos nie Olka mi sie wydawal ale olalem to. Rano wstal Olek wszedl i zaczal robic sobie herbate wyraznie usmiechniety. Zwleklem sie z barłogu i podazylem do bulgoczacego czajnika z kubkiem. Olek wciaz uchachany:
- Mam dla ciebie niespodzianke.
- Niespodzianke? Jaka?
Naraz dalo sie slyszec dwa kaszlniecia w wykonaniu damskiego gardla.
- No a pamietasz kto ci ten duzy aparat za#&$al?
- Noooo Ania...
- No wlasnie. - I tu usmiechnal sie serdecznie. Natychmiast przekroczylem prog jego pokoiku i dojzalem na lozku pod sciana opatulona w kordle Anie. Tylko usmiechniete zmeczone lico jej wystawalo jej spod pierzyn.
- Czesc.
- Czesc.
Wrocilem do kuchni. Olek podjal na nowo:
- Znalazlem ja wczoraj pod smietnikami kolo Morrisonsa. Tulala sie od kilku lat mowila. Biedna taka wychudzona to ją przygarnąlem...
- W porzadku. - Nic wiecej nie mowilem bylem zmieszany zdziwiony i zamyslony ta cala sytuacja. Oto historia znow zatoczyla swoje kolo. Przypomnialo mi sie wszystko to co wydarzylo sie w 2012 roku jak to zdjety litoscia i namowami pani Eli jego niegdysiejszej kobiety przyjal Anie do squata. Na poczatku nikt nie wiedzial o jej przypadlosciach. Wszystkim wydawalo sie ze jest lekko stuknieta ale nieszkodliwa. Te trzydniowe posty, ciagle nazywanie innych potepiencami, uwazanie sie za zone boga, awersja do dewocjonaliow, rzeczy i obrazkow przedstawiajacych swietych... tak bralismy to za ciekawe i interesujace zjawiska, nierzadko podkpiewujac sobie z tego. I tak zyla z nami Ania bodajze od maja do listopada 2012 roku. Az miarka sie widocznie przebrala bo stwierdzila pewnego dnia ze sie wyprowadza do luton gdzie ktos jej zalatwil mieszkanie i prace. Ponadto parala sie jasnowidzeniem i tarotem. Podrukowalem jej ulotki ktore rozdawala pod kapliczka gdzie jest czasem msza po polsku.
U nas zle nie miala: jedzenie za free jogurciki napoje nawet i ugotowac i posprzatac mial kto - ona nie musiala nic robic. Nikt jej nie molestowal nie dokuczal nie mowil i nie robil nic przykrego. Nawet raz jej robote zalatwilem potem zasilek itp. Ot jej decyzja wyjechala ok - tylko o zwrot kluczy do squata nie poprosililismy. Zostalismy tylko ja i Olek bo pani Ela sie zmyla wczesniej okradlszy z forsy takiego pijaczyne co pracowal jako smieciarz ale bratal sie i jadal z bezdomnymi. Nie minelo dwa tygodnie (patrze po sygaturkach czasowych na mailu) a ktos nam bezszelestnie wszedl na squata podczas gdy bylem w robocie i zabral moj aparat, kosmetyki drogie, komputer, mikrofalowke, skarpetki i slodycze :) i inne drobiazgi. Od razu sie zorientowalem ze to byla Ania glownie przez te skarpetki i slodycze bo z tych pierwszych kiedys jej dalem identyczne i bardzo jej sie spodobaly. A jesli chodzi o slodycze to wziela tylko te co jej smakowaly no i wyczyscila lodowke z jogurtow za ktorymi przepadala. No gang olsena w pelnej krasie. Tylko zal aparatu canona 30d bo nawet zdjec nie zgralem se. Trudno. Tak po krotce wygladala z nia sprawa od tej chwili praktycznie kontaktu z nia nie mialem. Jedyne co mi sie udalo to wystalkowalem jej corke i opisalem jej wszystko ale widac ze albo nic nie wiedziala o swojej matce albo po niej to splywalo.
Tak juz pogodziwszy sie z losem zyczylem jej wszystkiego dobrego w myslach a sobie wiecej przezornosci.
Po jakims roku spotkalem niejakiego M na smietniku. Jak tylko sie przedstawilismy sobie i zaczal mi sie zwierzac ze wpadl w szpony hazardu to od razu domyslilem sie z kim mam do czynienia. - Byl to znajomy Ani od ktorego sie wyprowadzila bo sie do niej przystawial i ja molestowal. Musiala u niego na squacie mieszkac bo nie miala sie gdzie podziac. Najpierw chcialem mu po gebie dac bo jedyne co mialem to relacje jednostronne od Ani. Ale w miare jak on mi opowiadal to wiele zarowek sie zapalalo w moim umysle. Z tym molestowaniem i dostawianiem sie to nie bylo do konca tak jak ona mowila bo zauwazylem ze miala sklonnosci do lekkiego obnazania sie itp. Dalej on stwierdzil to co w moim mozgu juz kielkowalo czyli ze Ania ma schizofrenie i/lub jest opetana ;). To bardzo wiele tlumaczylo. Spotkalismy sie jeszcze z M kilkakrotnie nim wyjechalem na dluzej.
Teraz siedze na squacie i pisze. Jest 16.51 czasu UK a ania siedzi od 14 na zewnatrz i gada... sama do siebie! Nosi ze soba noz kuchenny co wpienia Olka. Pytala mnie niejednokrotnie czy moglbym zabic... Niedawno mielismy wizyte cyganow ledwo sie ich pozbylusmy pod gradem wyzwisk grozb i zlorzeczen. Squat jest juz na wpol "spalony" morale spada, Ani wlacza sie oblezona twierdza chce zasieki stawiac sidla mi kaze szukac klamke pod prad podlaczac... a teraz siedzi na zewnatrz bo slysze ja jak szepcze za drzwiami czasem glosniej lub ciszej ale nic z tego nie rozumiem ani jednego slowa jakby nie po polsku. Ona tam siedzi i ciagle gada a ja chce isc siku... :)
Przed 3 dniami uruchomilem swoje tajne kontakty watykanskie i udalem sie do pewnej polskiej zakonnicy, znajomej po kadzieli mojej cioci. Szukalem pimocy dla Ani przynajmniej bezpiecznego kata moze pracy w domu starcow chodzilo mi tylko o to zeby ja ze squata wyciagnac (moze tez i podswiadomie chce sie jej pozbyc stad) bo to nie sprzyja jej samopoczuciu taka niepewnosc jutra. Pogadalismy i stwierdzila ze nijak mi pomoc nie moze uzywajac iscie chrzescijanskiej retoryki i milosierdzia... a jedynie zaproponowala spotkanie z polska psycholog a potem ew z egzorcysta. Czekam jeszcze na maila od niej ale boje sie ze nie doczekam sie a Ania robi sie coraz bardziej dziwna... koncze bo kuz weszla...
  • Odpowiedz