Wpis z mikrobloga

ja znałam gościa co całe 2 lata jeździł wozić pranie do domu rodzinnego do rodzinnej miejscowości


@powiedz: to mogłem być ja :P Umiem obsłużyć pralkę, ale i tak zwykle jeździłem na weekend do domu a po klucz do pralni ustawiały się kolejki :P
U mnie na segmencie był gość który pierwszy raz korzystał z mikrofalówki (pochodził z jakiejś dziury spod Płocka) no i my zazwyczaj grzaliśmy sobie kanapki z serem i keczupem, a koleś raz wyciągnął słoik ogórków kiszonych, ułożył 3 ogórki na talerzu i wstawia do mikrofali. Na pytanie co on odpierdziela odpowiedział:

- Bo z tej waszej mikrofalówki to wszystko takie lepsze wychodzi
Ja miałem takiego typa w akademiku - 110kg, kawał świniaka (z wyglądu i zachowania) i tradycyjnie jak każdy - wracając po weekendzie z domu, przywoził torbę żarcia. Pamiętam jak któregoś razu w niedzielę wieczór (2h po przyjeździe do akademika) zeżarł prawie wszystko co mu matka dała, sam widziałem jak żarł chyba z 10 kotletów mielonych na raz :D resztę tygodnia żywił się kebabami na dowóz, bo mu się nawet dupy nie chciało
Eh a ja w sumie trochę żałuję, że nie mieszkam w akademiku () Jakbym trafiła na fajnych ludzi, to na pewno miałabym miłe, wesołe wspomnienia. Ale z drugiej strony chyba bym dostała- za przeproszeniem- tzw. #!$%@?, jakbym nie miała ani chwili 'samotności' (moja uczelnia nie posiada pokoi 1osobowych w akademcach). Wynajmuję 1 pokój w mieszkaniu dwupokojowym; super standard, zajebista lokalizacja, tylko mam mniej znajomych niż ludzie z akademików