Wpis z mikrobloga

@xfaraday: niet. Obydwoje wchodziliśmy w małżeństwo bez majątków (ja wniosłam laptopa, a niebieski Golfa II xD) i obydwoje wychodziliśmy z założenia, że małżeństwo to nie tylko wspólne mieszkanie, ale i wspólne finanse i wszystko inne.
  • Odpowiedz
  • 3
@samuraj24 Wiesz, że majątek przedślubny oraz mieszkania, które odziedziczyłeś w trakcie małżeństwa nie wchodzą do wspólnoty i bez intercyzy?
  • Odpowiedz
Ale czasem ktos wchodzi w małżeństwo z majątkiem (np oszczędności).


@xfaraday: pytanie tutaj jest dla mnie takie - jesli zakladam, ze biore slub z kims, z kim chce byc cale zycie i razem z nim/nia budowac przyszlosc, to czy traktowanie tych oszczednosci jako "tylko dla mnie", a nie dla zwiazku i wspolnego zycia nie swiadczy o tym, ze tak naprawde sie w te jednosc nie wierzy?

Ja przychylam sie do zdania @mateusza.
Oczywiscie, jesli mowimy o kwestii zabezpieczenia firmy i ochronienia wspolneg majatku w razie jakichs problemow i takie tam - to ok, bo tu na celu
  • Odpowiedz
  • 4
@agaja: tylko pytanie czy jak ktos X lat oszczędzał swoje pieniądze i bierze ślub to czy druga połowa ma faktycznie prawo do rozporządzenia tymi pieniędzmi? Wszystko ładnie brzmi na papierze. Dlatego zastanawia mnie kwestia intercyzy. Wchodzą tu tez rozważania czysto filozoficzne - czy zakłada sie ze człowiek jest monogamiczny itd. Raczej pytałam o same motywy podpisania no i ciekawi mnie tez jak ustosunkowała sie do tego druga strona.
  • Odpowiedz
@xfaraday: ale czym innym jest dla mnie rozporzadzanie, a czym innym niechec do wlozenia oszczednosci w budowanie wspolnego zycia.
Jezeli wychodzimy z zalozenia, ze podpisujemy intercyze, bo "to sa moje oszczednosci i nie bede dzie z nim/nia dzielic", to ja tu widze te druga postawe.

Dla mnie od momentu slubu wszystko, co moje, jest tez i meza. On ma zreszta podobną postawę. Wspolnie budujemy nasza przyszlosc od poczatku malzenstwa.
Oboje
  • Odpowiedz
@agaja: A nie bierzesz pod uwagę tego, że obie strony małżeństwa mogą chcieć mieć na wyłączność to, co zaoszczędzili? Oczywiście mogą budować wspólne oszczędności, wspólne inwestycje itd., ale posiadając przy tym coś zwyczajnie własnego. To przecież nie jest egoizm, nie ma obowiązku dzielenia się absolutnie wszystkim.

Dla mnie wcale nie przeczy to idei małżeństwa. Właśnie zdrowe małżeństwo to to, które potrafi trzeźwo oddzielić się od kwestii materialnej, a nie tylko
  • Odpowiedz
@patryk_t: Alez oczywscie, ze moge tak pisac.
Bo to jest moje zdanie i mam prawo je wyrazac.

Ty masz swoje, a ja swoje.
I dla mnie taka intercyza jest sprzeczna z ideą malzenstwa, bo ono jest dla mnie zlaczeniem dwoch zyc w jedno.
Nie chodzi tu o spedzanie ze soba czasy 24h nieustannie, bez przesady, ale rozdzielanie na "ja" i "ty" oraz "moje","twoje" zamiast "my" i "nasze" sie z tym
  • Odpowiedz
  • 0
@agaja chyba że masz miliony a Twoja małżonka wnosi piękno zewnętrzne. Jak nie macie oboje nic albo trochę tego trochę owego to co miałabyś zabezpieczyć przed rozwodem? Razem wypracujecie i jak coś podzielicie się.
  • Odpowiedz
@Ozdoba: no dla mnie samo piekno zewnetrzne to nieco za malo do malzenstwa, ktore uwazam za cos bardzo powaznego i nierozerwalnego.
Ale to juz rozni ludzie maja rozne podejscia.
  • Odpowiedz
  • 0
@agaja a ja mówię o życiu realnym bogatych ludzi. Albo takich co mogą podejrzewać druga stronę o nieuczciwość z racji dużych dysproporcji wnoszonego wkładu do związku. Albo o tych co mają firmę i chcą się zabezpieczyć w razie w od długów.
  • Odpowiedz
@Ozdoba: no to firmie pisalam w ktoryms w wyzszych postow i takie podejscie, majace na celu ochronic rowniez przyszle malzenstwo i wspolny majatek, ma sens.
Ja nie widze sensu we wchdzeniu w malzenstwo na zasadzie mocnego rozgraniczania i zabezpieczania sie przed oszustwem drugiej strony - bo jezeli kogos o to odejrzewam, to w ogole nie widze sensu wchodzenia w taki uklad.
Dla mnie malzenstwo jst sprawa niezwykle powazna, wymaga pewnosci
  • Odpowiedz
Nie małżonek, ale dla mnie sprawa jest prosta: tak ;-)
Byłem idealistą ale wyrosłem.
Nie zawsze związek jest symetryczny, mimo starań dowolnej ze stron.
Skoro, dla przykładu, facet wnosi swoją pracą większość majątku + ogarnia chatę od strony technicznej + stara się fifty fifty wychowywać dzieci + pomaga w domu niepracującej żonie też mniej więcej po równo, to w imię czego ma niby żona dostawać połowę "wypracowanego" majątku?
Równie dobrze może to być w drugą stronę, #!$%@? leń i zapracowana dobra babka.
+ dochodzą czasem takie kwiatki że ktoś jest zołzą albo ten drugi jest #!$%@? [nie chodzi mi niezdolność do pracy tylko np. bycie żulem] i babka haruje za troje, a jednak do orzeknięcia winy przy rozwodzie trochę brakuje...zwłaszcza przy wspaniale sensownym czasami orzecznictwie sądów.
  • Odpowiedz