Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Chcę się z wami podzielić moim przeżyciem związanym ze zmorą nocną. Jest absolutnie szokujące i jest najszczerszą prawdą. Podkreślam to, bo wiem, że trudno jest uwierzyć w takie rzeczy. Większość z was mnie wyśmieje, ale mam to w nosie.

Od 17 roku życia miewałem często tzw. paraliż przysenny. Ponieważ jestem sceptykiem początkowo myślałem, iż jest to stan dający się wytłumaczyć medycznie. Jednak kilka zdarzeń kazało mi diametralnie zmienić pogląd na ten temat. Zmorę nocną miewałem w miarę regularnie, więc po czasie zacząłem odczuwać, że nie jest to zupełnie zwyczajna sprawa. W okolicznościach towarzyszących zmorom zacząłem dostrzegać (odczuwać) intencjonalność, tak, jakby „coś” świadomego było przyczyną zmór i symboliki zawartej w okolicznościach, które im towarzyszą.

Oczywiście cały czas tłumaczyłem sobie, że to mój mózg się ze mną bawi w ciuciubabkę. Wynajdowałem wszelkie możliwe racjonalne wytłumaczenia, takie z jakimi można spotkać się w Internecie (to tylko podświadomość, halucynacje, paraliż przysenny itp.). Moje myślenie wywróciło się do góry nogami w jedną noc. Siedziałem wtedy do późna u mojej dziewczyny, którą poznałem zaledwie miesiąc wcześniej i w której byłem zakochany po uszy. Nie wiedziała nic o moich zmorach i nigdy wcześniej nie poruszaliśmy tego tematu - wstydziłbym się jej mówić o moich nocnych zmorach, żeby nie zrobić z siebie dziwaka i jej do siebie nie zrazić. Wszak wciąż jeszcze ją zdobywałem.

Tej nocy oglądaliśmy do późna filmy i niepostrzeżenie zasnęliśmy obok siebie na tapczanie (ja spałem po zewnętrznej stronie tapczanu). Nad ranem obudziłem się, lecz nie mogłem się poruszyć, kątem oka dostrzegałem wnętrze pokoju i wszystko się zgadzało – w półmroku dostrzegałem drzwi i szafę stojącą obok nich. Ku mojemu przerażeniu stwierdziłem, że obok szafy stała jakaś postać, której nie widziałem dokładnie, widziałem tylko niewyraźny kształt w półmroku. Ta postać zaczęła się do mnie zbliżać. Nie mogłem się poruszyć, a w mojej głowie zaczął narastać bulgotający szum w okolicach, w których mózg przechodzi w móżdżek, wewnątrz tylnej części głowy. Szum narastał tym bardziej, im bliżej mnie była postać. Gdy postać stała już bezpośrednio przy mnie (wciąż widziałem tylko jej zarys) wtedy zacząłem szarpać się w panice, ale nie mogłem się obudzić, w mojej głowie szum był nie do zniesienia i zaczął przeradzać się w bulgoczący, charczący głos. Wtedy już w panice zacząłem prosić Boga, żeby mi pomógł i po chwili postać gwałtownie się oddaliła i zniknęła. Wiem, że posądzicie mnie o ciemnogród, ale to naprawdę pomogło.

Obudziłem się zupełnie, mogłem się ruszać i leżałem przez chwilę uspokajając się myślami, że znowu miałem zmorę. I wtedy dopiero przeżyłem szok. Odwróciłem się w stronę mojej dziewczyny i zobaczyłem, że nie śpi i patrzyła na mnie przestraszonym wzrokiem. Powiedziałem jej: „Nie uwierzysz, co właśnie mnie spotkało, gdy spałem…”. A ona odpowiedziała: „Mi też coś się śniło, obudziłam się, ale nie mogłam się poruszyć, a jakaś czarna, zakapturzona postać nad tobą się pochylała” (sic!). Długo o tym rozprawialiśmy i od czasu do czasu nadal to wspominamy (minęło 8 lat, a ona jest moją żoną :-) ).

Wiem, że ciężko jest w to uwierzyć, ale to najszczersza prawda, która sprawiła, że mój sceptycyzm obrócił się w świadomość, iż racjonalizm wcale nie równa się z materializmem. Wręcz przeciwnie. Sądzę, że dziś bliższy jestem obiektywnej prawdy.

Pozdrawiam

Ps. W późniejszych latach miałem jeszcze trzy silne przeżycia związane ze zmorą nocną i chętnie bym je opisał, ale nie chcę na raz zajmować zbyt wiele szpalty.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 13
@AnonimoweMirkoWyznania: ja tam w to wierzę. Sama miałam takie paraliże, że coś chce przejąć kontrolę nad moim ciałem. Wykręcało mnie na różne strony jak przy opętaniu i dopiero modlitwa pomagała się wybudzić (chociaż na co dzień się nie modlę i nie chodzę do kościoła). Nigdy nie widziałam żadnej zmory tylko mnie wyginało lub unosiło nad łóżkiem. Podczas ostatniego takiego "ataku" już chciałam się poddać stwierdzając "a pier*olę przejmij sobie te ciało
AfrykańskaElfka: Przy zwykłym paraliżu nie zawsze są halucynacje, równie dobrze mogło Cię coś odwiedzić. Zwizualizuj wokół siebie kokon ochronny. Białą energię, która nie przepuszcza tych złych, negatywnych. Powtarzaj to na początku codziennie przed zaśnięciem, później w miarę potrzeby. Pozwoli odciąć się. Jak zauważyłeś - modlitwy też pomagają. Najlepiej "Pod Twoją Obronę" i "Aniele Stróżu".

Księża niewiele pomogą, większość zaleci tylko modlitwę (albo nie uwierzy).

Zaakceptował: Asterling

@AfrykańskaElfka: co ty pierdzielisz, jakie modlitwy xD
Paraliż senny powstaje w wyniku gdy mozg nie wyłączy zwiotczenia mięśni (żeby podczas snu nie zrobić sobie krzywdy, czasami to nie działa i się budzisz po kopnięciu ściany przez sen xD) a jesteś wybudzony już ze snu. To poczucie sparaliżowania tworzy straszny niepokój (a kto by się nie bał jakby nagle został całkowicie sparaliżowany), a dzięki byciu jeszcze na tych falach jak podczas marzen