Wpis z mikrobloga

#nowypatrol #lukjanienko #ksiazki #cytaty #dyktatura

Za to na ulicach możesz czuć się bezpiecznie, przestępczość jest bardzo niska. Możesz jeść co tylko chcesz i gdzie chcesz. Tajwańczycy bardzo przestrzegają higieny. Kucharz, który ma nieważną książeczkę sanitarną albo złamał zasady higieny, ląduje w więzieniu na kilka lat, bez względu na to, czy ktoś zatruł się jego potrawami, czy nie.
– Podoba mi się – powiedziałem, myśląc o moskiewskich budkach z kebabem, gdzie ubrani w brudne kitle kucharze ścinają mięso nieznanego pochodzenia. – Jak im się to udało?
– Dzięki okrutnej dyktaturze. – Arina uśmiechnęła się krzywo. – Jesteś już dużym chłopcem i powinieneś wiedzieć, że dobry transport miejski, bezpieczeństwo na ulicach, uprzejmi ludzie i porządna opieka medyczna to osiągnięcia dyktatury.
– O tak, a Londyn jest tego najlepszym przykładem.
– Oczywiście, po prostu oni okres dyktatury mają już za sobą. Nie ogradzają ziemi, nie wypędzają chłopów z gospodarstw i nie wieszają dzieci za kradzież chusteczki do nosa. Nie sprzedają opium do Chin pod lufami dział, nie uzależniają od opium jednej czwartej ludności kraju. Nie wyciskają skarbów z kolonii. Brytyjczycy wiele zrobili dla dyktatury i zasłużyli sobie na prawo do demokracji, tolerancji i pluralizmu.
– Ciekawe spojrzenie na świat – zauważyłem.
– Uczciwe – sparowała Arina. – Sam wiesz, że dżentelmen na zachód od Suezu nie odpowiada za to, co robi dżentelmen na wschód od Suezu... Zresztą, co tam Brytyjczycy! Pomyśl, z których momentów w historii naszego kraju możesz być dumny? Ze zwycięstw wojennych? Zdobyczy terytorialnych? Lotów w kosmos? Fabryk i elektrowni? Z potężnej armii i znanej na całym świecie kultury? No więc to wszystko, Antoszka, pojawiło się za czasów tyranów i dyktatury. Petersburg i Bajkonur, Czajkowski i Tołstoj, b--ń jądrowa i Teatr Bolszoj, Dnieprogas i BAM...
– Cosik mi się widzi, żeście się, babko, do komunistów zapisali – mruknąłem.
– Z jakiej racji? – prychnęła Arina. – Mówię o twardej władzy, o okrucieństwie, jeśli wolisz. Polityczne maski mnie nie interesują.
– I po co te wszystkie osiągnięcia, skoro Petersburg został zbudowany na kościach, a w Związku Radzieckim nie dało się kupić papieru toaletowego?
Arina uśmiechnęła się.
– Po to samo, co europejskie kolonie w Afryce i Azji, angielskie ogradzanie pól z rujnowaniem chłopów, amerykańscy niewolnicy na plantacjach bawełny... i odwieczne krwawe wojny na całym świcie. Początkowo kraj rozkwita – nie mylić z narodem, mówimy o kraju! – potem władcy łagodnieją, naród zyskuje nieco swobody i zaczyna się spokojne życie. Rzymskie legiony już nie maszerują, tylko spokojnie gniją w jakiejś tam Judei, arystokracja oddaje się swoim nałogom, naród swoim... Różnica polega wyłącznie na cenie dziwek i gustach gastronomicznych. A pod bokiem już dorastają źli, głodni i połączeni wspólną okrutną wolą, którzy patrzą na potężne mocarstwo jak na smakowity kąsek. Wówczas są dwa warianty – albo kraj otrząśnie się i znowu zacznie żyć, choć narodowi będzie wtedy bardzo ciężko... Albo umrze, razem z narodem oczywiście. Stanie się częścią tej dyktatury, od której odszedł i do której nie chciał wracać. Wieczny kołowrót siły i słabości, okrucieństwa i łagodności, fanatyzmu i tolerancji. Mieli szczęście ci, którzy żyli na początku epoki pokoju, gdy arystokrata nie mógł już poszczuć chłopa psami, a chłop nie bronił swojego prawa do nieróbstwa. To się właśnie nazywa złotym wiekiem... tylko trwa znacznie krócej.
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach