Wpis z mikrobloga

#anime #jormungand
Jormungand 8/10
#spoilery

TLDR


Wczoraj skończyłem i była to w sumie dość przewrotna przejażdżka. Nie spodziewałem się historii mocno w klimatach Black Lagoon a taką dostałem. W sumei większosc tego co mogę powiedzieć to porównania do BL.
Stawiany jest nacisk na realistyczne przedstawienia działań okołomilitarnych, są prawdziwe bronie, prawdziwe pojazdy i... tak jakby ale nie do końca kraje. tego nie pojąłem. Jest Anglia albo RPa a potem jest "Republika X". Kraj A. wtf?
też ten realizm jest bardziej w przedstawieniu, dzieciak opanowujący odrzut ak47 na semi-auto? Sam nie wiem. I to utrzymujacy bez odrzutu pionowego. Z drugiej strony BL rozwaliło helikopter torpedą...
Są momenty bardoz fajne. Zwłaszcza podobał mi się koniec arcu z "widmem". Miał to silne wrażenie jak w BL, tego ze swiat wykonał koziołek, wszystko poleciało na łeb a ostatecznie... nic się nie zmieniło. Świat jest jaki był. Do tego zobaczyliśmy jedynie samą końcówkę historii która zaczęła się daawno temu. Taka historia zmęczonych życiem staruszków któzych działania są niemal jak fatum. "tak zawsze miało się to skończyć". Sam nie wiem, jest w tym urok.
Niestety nie ma tego za wiele. Pierwszy sezon jest jeszcze w pełni wierny swojemu stylowi, główna grupa napotyka coraz to kolejnych ludzi próbujących wejść im w drogę. To jest spoko bo jest równie ciekawe a jednocześnie odmienne od BL gdzie grupa była jedynie jakby obserwatorami i trybikami. Niestety po pierwsze w ten sposób odpada możliwość pokazywania akcji z perspektywy innych frakcji (jedynie ci chińczycy są pokazywani bliżej) no i drugi sezon łamie te ramy i wszyscy nagle ładują sie na HMS Koko.

No właśnie zakończenie... Właściwie to nie zakończenie. Akcja sie po prostu urywa. Wygladą to jak próba postawienia tezy filozoficznej. Ze wszystkie odpowiedzi już są które mają być a to co będzie dalej po tym wielkim kroku powinien sobie dopowiedzieć widz według własnego poglądu... ale sorry nie ta liga.
Ale najgorszą zbrodnią jest kompletne niewykorzystanie potencjału. Cała opowieść jest o Koko i Jonahu o ich relacji. (swoja droga ta scena w łaźni na koniec... wtf...)
To są ŚWIETNIE dobrane postaci do finalnej konfrontacji. Są swoimi przeciwieństwami w najlepszym detektywistycznym stylu. Mam przez to na myśli, ze prawdziwe przeciwieństwa pochodzą z podobieństw. By wektory były przeciwne muszą mieć ten sam kierunek. Sam design tych postaci od samego początku mówi wszystko o tym ze pewnego dnia staną sie wrogami. Wyglądają jak swoje przeciwieństwa, bladolica, lodowato niebieskooka dziewczyna o umyśle starego kanciarza vs krwisto czerwonooki chłopiec o ciemnej karnacji i zdziecinniałym, dość optymistycznym charakterze. Ale oboje maja białe, odpadające od normy włosy. Oboje mają wiek ciężki do określenia. Jonah został wmuszony w rolę zabójcy, jego rodzina straciłą życia w wyniku broni. Rodzina koko żyje w luksusie dzięki broni, mogła być prawdopodobnie kimkolwiek ale wybrała handel bronią. Oboje jednak nienawidzą wojen. I oboje są naprawdę dobrzy w tym co robią.
Konflikt tych charakterów pisze sie sam. Konflikt idei wyrachowanej nienawiści do świata, która widzi pokój który można wymusić i kupić ludzkimi życiami vs pokój wynikąjący z walczenia jedynie w obronie nigdy w ataku. Zabijanie jako akcja na giełdzie a zabijanie jako reakcja obronna.

I nic z tym nie zrobiono.
Wrecz bezczelnie ukazano, że Jonah miał jakiś nastoletni bunt i "zmądrzał" bo zaakceptował plan Koko. I nie że postawił jakieś warunki, nie pokazano scen w których mógłby widząc rosnący niepokój na świecie zmienić zdanie. Ba, dostaje w prost informacje, ze nie ma pewności co do powodzenia planu. "Ale kij z tym i moimi myślami, ja tu byłem jedynie dla kawaii factora najwidoczniej."
Smutne.
O ile ciekawiej by było, gdyby po jego odejsciu odpalono Jormunganda i zobaczyłby ten nowy świat? Który wcale w pełni pokojowy nie jest i ostatecznie Jonah doszedłby do wniosku, że rzeczywiście Jormungand może dać pokój. Jeżeli stanie sie ostatecznym wrogiem ludzi i przez akt jego zniszczenia ludzkość dostąpi katharsis. Poprzez ostateczną wojnę ludzi pozbawionych nieba z wszechpotężna technologią zapanowałby prawdziwy pokój? O ile lepiej by to pasowało do postaci, jak wspaniale można by grać na emocjach.
Ale Koko zbiera cały team, wszyscy jej ufają bo pff nie żeby mieli jakieś charaktery czy opinie i klika przycisk. Najwidoczniej po prostu wyłączając wojny na świecie. Bo takie przesłanie zdają się mieć ostatnie odcinki.

Gdyby nie to zakończenie myślę, ze byłoby wyżej.
  • 8
@Naxster
Może i tak, ale ja uwielbiam takie militarne baje, a one prawie nie istnieją. Jormungand, Black Lagoon, może coś jeszcze, o czym zapomniałem, i tyle. Nic, posucha. Dlatego kolejny sezon przygarnąłbym pocałowaniem ręki.
@Naxster
Chociaż teraz jak patrzę na screeny z neta to nie jestem pewien, czy nie pomyliłem tego tytułu z jakąś inną bajką. Będę musiał później obadać, bo nie prowadzę drop-listy.