Wpis z mikrobloga

@brak: zielone oliwki - o ile można je nazwać potrawą. Automatyczny odruch wymiotny jak tylko dotknie jakaś języka. Poza tym to barszcz czerwony, w sumie w smaku nie jest tragiczny ale od zapachu też mi się cofa. I na koniec zsiadłe mleko - tego nawet nie miałem odwagi spróbować, idea jedzenia zepsutego mleka jest wystarczająco odpychająca.
  • Odpowiedz
@brak szpinaku, takiego czystego, takiej paćki jak Popeye jadł. :p

A tak poza tym to chyba wszystko mogę zjeść, a przynajmniej spróbować. Nie bez powodu moim idolem jest Andrew Zimmern. ( ͡ ͜ʖ ͡)

No, w sumie nie jadam serników. W ogóle. Chyba, że robionych na zimno.
  • Odpowiedz
Widzę że to wątek dla wybrednych :D A ja dla odmiany jem co podejdzie. Może mniej chętny jestem na wynalazki słodko-słone (sałatki z rodzynkami czy ananasem) albo okołomleczne (ryż z mlekiem).

Ale tak poza tym to ostatnimi laty odkryłem boczek (przy okazji zrobienia carbonary) oraz szpinak przy okazji robienia risotta czy w połączeniu z niebieskim serem pleśniowym do pieczonego łososia mmmmm.
  • Odpowiedz
  • 0
@brak no takie podanie to jest dramat. Rozgotowane do granic możliwości i zaciągnięte zasmażką. Od przedszkola się zaczyna ta nienawiść. W ogóle wszystkie warzywa na gorąco są w Polsce rozgotowane.
Ale spróbujcie marchew z groszkiem wrzucić do garnka i tylko podgrzać, bez rozgotowania, na twardo. Polejcie oliwą z oliwek. Zobaczycie, że sami zjecie, i wasze dzieci też.
  • Odpowiedz
@brak wszelkie makarony na slodko, ryz z jablkamj, zmiksowane truskawki, kompot wigilijny, zupa ryba i grzybowa, watrobka, rzeczy z kminkiem i surowa papryka
  • Odpowiedz