Wpis z mikrobloga

Sytuacja sprzed 3 miesięcy.

O poranku obudził mnie domofon. Bagatelizując go obróciłem się na drugi bok i poszedłem spać. Chwilę później,
ja leżący na materacu owinięty w kołdrę, musiałem zmierzyć się z ostrym spojrzeniem policjanta mundurowego który nie wiedzieć czemu pojawił się u nas w mieszkaniu . Nie zastanawiając się za bardzo o co właściwie chodzi, wstałem, przywitałem się, pościeliłem łóżko i zacząłem delikatne porządki w moim lekkim nieładzie. Zanim zdążyłem odłożyć moją gitarę na swoje miejsce w mieszkaniu było już 15 policjantów, prokurator, oraz kilku pracowników pogotowia. Policja zgarnęła wszystkich lokatorów do mojego pokoju i zaczęła zadawać pytania. Moim uszom ukazały się szokujące informacje o śmierci przyjaciela naszego domu, który w nocy miał atak serca w pokoju obok, a przed którym, z nożem rzucił się na mojego współlokatora i jego kumpla w przed śmiertnej agonii - ja oczywiście wtedy słodko spałem w swoim pokoju. Nim zdałem sobie z tego sprawę byłem już zakuty w kajdanki wraz z resztą załogi mojego mieszkania i zmierzałem na komendę.Zabrali nas kryminalni. Oczywiście już w drodze na komendę nie mogli odmówić sobie czarnego humoru o trupach, który wyjątkowo mnie bawił - najwyraźniej jeszcze nie dotarło do mnie co się stało. Policjant trzymając mnie za szmaty otworzył mi drzwi komendy wpychając do środka. Oczywiście miło,bez ironicznie podziękowałem za otwarte mi drzwi, za co zostałem skarcony chłodnym spojrzeniem. Po przekroczeniu drzwi zamykanych kodem, zostałem zatrzymany w miejscu a przede mną ukazała się Pani w blond
włosach. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że to Pani kierownik referatu śledczego. Na pytanie co Tu robię - dość
szczerze, infantylnie i bezmyślnie, mając wrażenie, że to w zasadzie ciągle sen, w końcu od pobudki do miejsca
w którym się znalazłem minęło jakieś 30 minut, odpowiedziałem, że - w zasadzie nie wiem,miałem zrobić sobie
jajecznice i powiesić pranie, po czym znalazłem się tutaj. Zamiast uśmiechu, na jej twarzy pojawiła się
pogarda i obrzydzenie.Z domu zostałem wyprowadzony jako ostatni.Ja miałem kluczę od mieszkania. Nie wiedziałem
wtedy, że kolejność zabierania osób zazwyczaj związana jest z wstępną oceną zaangażowania w
przestępstwo. Pomylono mnie z innym współlokatorem, który był na nogach kiedy wszystko się stało. Nie
wiedziałem tez, że rozmowa z Panią kierownik prawdopodobnie była przyczyną tego, co stało się dalej-
nocy całego składu na dołku, do czego miało dojść później.Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie, co ? Pewnie
byłbym bardziej rozważny, gdybym wiedział chociaż jakie są podejrzenia apropos mojej osoby. Paragraf 148 -
zabójstwo. Przyszedł czas na pierwsze przesłuchanie, w gwarze policyjnej - rozpytanie. Dwóch osiłków spytało
swoją współpracownicę, który komputer mogliby zająć. Nikt nie znał hasła do żadnego, zaczęli wiec spisywać
zeznania na kartce papieru .Nagle do pokoju wszedł, najwyraźniej, przełożony, bo klimat w pokoju z lekkiego
deszczu zmienił się w zamieć śnieżną, a słowo #!$%@? występowało z jeszcze większą częstotliwością. Nawet ton
odpowiedzi udzielanych przeze mnie na zadawane pytania ewidentnie wszystkich irytował. Grożono mi nawet
pobijaniem twarzy, jeśli mój ton się nie zmieni. Irytował ich mój spokój. W końcu byłem mordercą. Później
przekazano mnie pod jurysdykcje innych funkcjonariuszy. Pilnowano mnie w dziale zaginięć. Czarny humor
policjantów, który towarzyszył mojemu godzinnemu oczekiwaniu na to co ze mną zrobią, był niewyobrażalny,
przytłaczający i tak absurdalny i surrealistyczny w kontekście sytuacji i tego, że nadal byłem w letargu na
skraju snu i jawy, że co chwilę musiałem opanowywać się od śmiechu, co często mi się nie udawało. Gdy na mojej
twarzy pojawiał się choć uśmiech, wszyscy przestawali się śmiać. Powietrze zaczynało ważyć wtedy tonę. Siedząc
na krześle skuty z rękoma z tyłu, zaczynałem się zastanawiać już w bardziej racjonalny sposób, kiedy właściwie
wrócę do domu. Dowiedziałem się, że niestety nie do końca wiadomo. Zabrano mnie na badania krwi na izbę
wytrzeźwień. W gabinecie lekarskim młoda pani praktykantka i młody pan doktor miło nas przywitali. Pomimo
tego, że na rękach miałem kajdanki, nie specjalnie wydawali się tym przejmować. Byłem czysty, kulturalny, spokojny. Gdy lekarz wpisując przyczynę badania spytał o paragraf, słysząc "148" nie do końca
wiedział cóż to oznacza. Jeden z funkcjonariuszy odpowiedział szorstko - morderstwo. Nagle ich twarze
zbladły i otoczka miłego spotkania towarzyskiego u cioci przestała istnieć. Przewieziono mnie na dołek.
Zabrano wszystko co mogło być potencjalnie niebezpieczne, ze sznurówkami włącznie. Odprowadzono mnie do celi.
Byłem tam sam, długo. Kilkanaście godzin. Nie wiedziałem wiele. Nie wiedziałem nawet co dzieję się z resztą moich
przyjaciół a przede wszystkim moją dziewczyną, która została zabrana z nami. Zapaliłem jedynego papierosa jakiego ze sobą miałem - ognia użyczył mi klawisz.Usiadłem na toalecie. Ściągnąłem upragnionego maszka papierosa. Rękę oparłem na zlewie który był obok. Nie wiedziałem, że kran włącza się na fotokomórkę.... Patrząc na swojego mokrutkiego papierosa, doszedłem do wniosku, że chyba nic dzisiaj już bardziej #!$%@? nie może się zdarzyć. Z nudów zacząłem
nawet czytać regulamin , który był przywieszony na drzwiach. Miałem straszną ochotę z kimś porozmawiać.
Niesamowitą, gigantyczną, nieodpartą. Wtedy usłyszałem huk otwieranych drzwi. Zobaczyłem chłopaka w moim wieku
wprowadzonego do celi. Klawisz spojrzał na mnie kwitując - głuchoniemy.

To sobie pogadałem.

CDN

#truestory #studia #studbaza ##!$%@?ółlokatorzy
  • 152
  • Odpowiedz
18+

Zawiera treści 18+

Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.