Wpis z mikrobloga

Na studiach miałem kolegę Mareczka. Mareczek, był osobą niezwykle spokojną, grzeczną, bardzo uprzejmą, wręcz flegmatyczną w swoich ruchach. Do tego chodził dobrze ubrany, w drogich ciuchach. Był jak przerysowana filmowa postać dziecka z dobrego domu. Nigdy się nie upijał, zawsze nienagannie się wyrażał. Wszyscy go lubiliśmy, ale urządzaliśmy sobie z niego czasem podś#!$%@? i nazywaliśmy Radziwiłł.
Akcja właściwa miała miejsce podczas juwenaliowego wieczoru, kiedy to Mareczek wraz ze swoją przyjaciółką wracali z koncertów. To był ciepły dzień, ale w telewizji prognozowali wieczorem deszcz dlatego Radziwiłł cały dzień przechodził z parasolem w ręku. Stali blisko przystanku, a obok nich kłóciła się para, którą M opisywał później jako dziewczyna i kark- odrobinę wyższy od naszego bohatera, ale jakieś siedem razy szerszy i dziesięć razy silniejszy. Marek, najspokojniejszy człowiek świata, początkowo zwrócił uwagę karkowi, żeby trochę ciszej i grzeczniej odnosił się do dziewczyny. W odpowiedzi miał usłyszeć, że 'powinnien się nie wtrącać i pospiesznie się oddalić' ( ͡° ͜ʖ ͡°). W pewnym momencie kark w gniewie miał odepchnąć swoją dziewczynę. Dla Marka było to za dużo i... 'w końcu on ją popchnął, no to złapałem za parasol i jebnąłem nim karka od tyłu w głowę. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, tylko odwrócił się i zaczął mnie tłuc' :D chodził później biedak z przestawionym nosem. Jeszcze opowiadał, że myślał, że jak walnie go tym parasolem to kark się złoży :p
Sytuacja nieco groteskowa, szczególnie dla znających Marka, naprawdę to była ostatnia osoba, którą posądziłbym o użycie siły. Ale zyskał wielki szacunek.
#studbaza #pasta
  • Odpowiedz