Wpis z mikrobloga

Zdaniem ludzi na muzułmańskim Wschodzie, “posiadacz prawdy nie powinien wystawiać

swojej osoby, swego majątku i swego poważania na zaślepienie, szaleństwo i złośliwość tych,

których Bogu spodobało się wprowadzić w błąd i utrzymać w błędzie”. Należy wiec milczeć o

swoich prawdziwych przekonaniach, jeżeli to możliwe. [...]


Nie wszyscy jednak byli tak ostrożni jak Hadżi-Szeik-Ahmed. Niektórym Ketman służył w

ich okresie przygotowawczym, kiedy jednak poczuli się dostatecznie silni, otwarcie proklamowali

herezję. Oto opis wypraw kaznodziejskich Sadry, który był awicennistą:

“...On również bał się mułłów. Nie można było uniknąć wzbudzenia ich podejrzliwości, ale

dawać solidne podstawy, dostarczać dowodów ich oskarżeniom znaczyłoby wystawić się na

prześladowania bez końca i narazić na szwank przyszłość odrodzenia filozoficznego, które

zamierzał. Zastosował się więc do wymagań czasu i uciekł się do tego wielkiego, wspaniałego

środka, jakim jest Ketman. Kiedy przybywał do jakiegoś miasta, dbał o to, aby przedstawić się

pokornie wszystkim miejscowym mudżtehedom albo doktorom. Siadał w kącie ich salonu, ich

talaru, przeważnie milczał, mówił skromnie, zgadzał się z każdym słowem, jakie padało z tych

czcigodnych ust. Zapytywano go o jego wiedzę; wypowiadał jedynie idee zapożyczone z

najbardziej prawowiernej teologii szyickiej i niczym nie zdradzał, że zajmuje się filozofią. Po

upływie kilku dni mudżtehedowie, widząc, że jest tak łagodny, sami proponowali mu publiczne

wykłady. Zabierał się do tego natychmiast, brał jako tekst doktrynę ablucji albo coś w tym rodzaju i

rozwodził się nad przepisami i wątpliwościami sumienia najsubtelniejszych teoretyków. Takie

postępowanie naprawdę wprowadzało mułłów w zachwyt. Wynosili go pod niebiosa; zapominali

nadzorować. Sami żądali, aby prowadził ich wyobraźnię ku kwestiom mniej pospolitym. Nie

odmawiał. Od doktryny ablucji przechodził do doktryny modlitwy, od modlitwy do objawienia, od

objawienia do jedności bożej i tam dokonując cudów zręczności, używając przemilczeń, wyznań

wobec bardziej zaawansowanych uczniów, zaprzeczeń samemu sobie, zdań o podwójnym

znaczeniu, fałszywych sylogizmów, z których tylko wtajemniczeni mogli znaleźć wyjście,

przeplatając wszystko obficie oświadczeniami o swojej nienagannej wierze, osiągał wreszcie cel i

rozpowszechniał awicennizm w całej warstwie wykształconej, a kiedy wreszcie uznał, że może

wystąpić otwarcie, usuwał zasłony, odrzucał islam i ukazywał się jedynie jako logik, metafizyk i

kim był naprawdę.”


Czesław Miłosz "Zniewolony Umysł"