Wpis z mikrobloga

Mam takiego znajomego żula. Chociaż znajomość jest całkowicie jednostronna i to z mojej strony. Ów żul podchodzi do mnie mniej więcej raz na tydzień. Zawsze w tym samym miejscu, gdzie palę sobie papieroska pod budynkiem mojej firmy. Był czas kiedy na jego widok, gasiłem fajka i wziuuu na schody, bo nie chciało mi się z nim gadać, ale od czasu kiedy się zrobiła znośna temperatura na zewnątrz i zdarza się, że nie pada - powiedziałem sobie: dość! Nie będę wyrzucał wpół niedopalonego papierosa, tylko dlatego że jakiś człowiek mi tu psuję rozkosznie spędzony czas na dymku.
Żul ma taktykę na litość, nie żadne tam: "Panie kierowniku, hehe, na piwerko zbieram", tylko od razu historie rodzinno-biznesowe: jak to życie go pokiereszowało tym razem. Była historia:
- o wrednym kierowcy busika, który nie chciał wydać reszty,
- o bracie, który po niespodziewanym noclegu ukradł całą zawartość portfela,
- o tym, że poczta go oszukała i renty nie przynosi,
- o tym, że żona mu wszystko zabrała i nie chcę oddać,
- o tym jak wspólnik w pracy zmienił zamki w biurze, w którym też spał.
Ogólnie historie rodem z serii scriptdoców na Polsacie.
Żeby nie psuć sobie dymka, a urozmaicić przerwę, moja taktyka zmieniła się w następujący sposób, czekam aż ów żul podejdzie. Słucham wstępu i gdy menel łapię oddech i włącza randomizator historii, zaczynam po kolei strzelać co tym razem się stało.
- Drogi Panie, nie proszę o papierosa, potrzebuję pomocy... mój (oddech)...
- Brat ukradł cały dobytek?
- Nie (chwila zastanowienia)...
- Bankomat nie wypłacił??
- Nie, skądże...
- Żona Panu portfel wzięła???
- Ależ...
- No to może zgubił Pan rentę idąc z poczty??!!
- (...)
- Wiem! Wspólnik nie wpuszcza do biura!!
Menel stoi chwilę niedowierzając. Macha łapą i idzie dalej.
Drugi raz sobie z nim tak pogadałem, może w końcu mnie kurna popamięta i da spokojnie dopalić szluga.