Wpis z mikrobloga

Może znajdzie się mądra głowa, która podpowie bałwanowi (czyli mi)co zrobić.
Otworzyłem biznes usługowy branży powiedzmy budowlanej. W swojej naiwności wierzyłem, że wszystkim można ufać, bo przecież "taki sympatyczny gość mnie nie oszuka", poza tym biznes dopiero zaczynam, więc trzeba łapać zlecenia.

No i poznałem gościa, który obracał się w podobnej branży i z którym nawiązałem małą współpracę, aż po około roku zaproponował wspólny duży projekt, bo jest kasa duża do zrobienia, a sam nie da rady. Podpisał umowę z głównym wykonawcą, a ja miałem z nim. No i tak podpisałem, że nic nie podpisałem. Przecież mnie nie oszuka. Inwestycje zakończyliśmy. Wystawiłem fakturę i wysłałem mailem. Nie mam, pieczątki, podpisu, nie mam potwierdzenia. No przecież mnie w chu*a nie zrobi...

Zapłaciłem 6k vatu i dochodówki, za kilka dni minie rok od zakończenia inwestycji, a ja dalej kasy nie widziałem. Facet coś dzierga, ale tak nieudolnie, że wyrzucili go z kolejnych inwestycji i zadłuża się jeszcze bardziej, a pieniędzy i sprzętów to on praktycznie nie ma (informacje sprawdzone, od ludzi z branży, byłych pracowników oraz właściciela budynku od którego najmują halę)

Zasadnicze pytanie brzmi:
Czy jedynym rozwiązaniem, dających nadzieję na skuteczne odzyskanie chociaż części hajsu jest zatrudnienie chłopaków "prowizja 40%", czy jest może istnieją bardziej humanitarne rozwiązania takich sytuacji?

#firma #przedsiebiorczosc #biznes #praca #dlugi
  • 6