Wpis z mikrobloga

No witam witam stejtrony dawca!

Parę dni temu oddałem komórki macierzyste całkowicie obcej osobie, która choruje na białaczkę. Może część z Was jest ciekawa jak przebiega cały proces, jak to wygląda w rzeczywistości. Widziałem do tej pory jeden taki opis od kogoś kto oddawał szpik metodą pobrania z talerza kości biodrowej. Ja natomiast miałem pobranie metodą z krwi obwodowej (częstsza).

Na samym początku była oczywiście rejestracja w Fundacji DKMS. Spowodowane było to w dużej mierze przez brata, który jest w bazie dawców od kilku lat (jego komórki nie były potrzebne jeszcze nikomu). Standardowo wypełniłem formularz na stronie Fundacji. Po niedługim czasie przyszedł pakiet z ankietą medyczną, informacjami i patyczkami do pobrania wymazu z policzka. Pobrałem, wysłałem, zacząłem czekać. Rejestracja rozpoczęła się jakoś w kwietniu ubiegłego roku, a w czerwcu otrzymałem potwierdzenie rejestracji w bazie i swoją Kartę Dawcy. Od tego momentu zaczęło się oczekiwanie na informację od Fundacji.

Żyłem sobie tak przez parę miesięcy, gdy na początku listopada 2016 r. zaczął dzwonić do mnie nieznany numer z Warszawy. Nauczony doświadczeniem nie zamierzałem go odbierać. Niepotrzebna mi pożyczka, garnki, czy inne konta. Te w banku i na wykopie mi wystarczały ( ͡° ͜ʖ ͡°). Połączenie odrzuciłem. Wieczorem rutynowa akcja sprawdzenia maila odbyta, ale nagle zauważyłem wiadomość od Fundacji DKMS, w którym poinformowano mnie o próbie kontaktu telefonicznego i o tym, że chora osoba potrzebuje przeszczepu właśnie ode mnie! Tętno mi wzrosło, wpadłem w niesamowite szczęście. Od razu chwyciłem telefon i zacząłem dobijać się na podany numer telefonu, ale nie wziąłem pod uwagę, że była 22 i nikt nie odbierze. Następnego dnia zadzwonił do mnie miły Pan Koordynator, aby udzielić mi wszelkich informacji. Spytał czy nadal deklaruję chęć zostania Dawcą i skierował mnie na pobranie krwi do typizacji w moim mieście (Gdańsku). Wybrałem laboratorium blisko uczelni. Spytał mnie o kilka podstawowych informacji związanych ze zdrowiem, przedstawił opis obu metod: pobrania komórek macierzystych z krwi obwodowej i pobrania szpiku z talerza kości biodrowej, poinformował o kwestiach finansowych i logistycznych, ale o tym później. Powiedział, że o metodzie zdecyduje klinika Pacjenta. Typizacja miała jeszcze dokładniej potwierdzić zgodność tkankową z biorcą.

Poszedłem do laboratorium na czczo, pielęgniarka spytała czy jestem sportowcem, że tyle krwi do badania idzie (kilka dużych probówek i kilka mniejszych). No i w tym momencie zaczął się kolejny etap oczekiwania na wieści od Fundacji, czy typizacja wykazała odpowiednią zgodność tkankową. W głowie przewijały się myśli, że mogą mnie odrzucić. Czas oczekiwania miał wynosić od trzech tygodni do trzech miesięcy.

Prawie równo miesiąc po pobraniu krwi odezwała się do mnie miła Pani Koordynatorka z informacją, że typizacja potwierdziła zgodność i mogę zostać dawcą (oczywiście spytała, czy nadal deklaruję taką chęć), ale całkowita pewność miały wykazać badania wstępne. Niestety w Gdańsku nie ma kliniki, która zajmuje się pobieraniem komórek, więc skierowano mnie do najbliższej kliniki w Warszawie. Podała mi kilka terminów na badania wstępne i wstępną datę pobrania komórek. Wybrałem daty i tego samego dnia Koordynatorka zarezerwowała dla mnie hotel w Warszawie na badania wstępne i pobranie (pomimo moich zapewnień, że będę w stanie przyjechać z rana, ponieważ nie chciałem, żeby DKMS ponosił dodatkowe koszty). Wyżywienie i rodzaj dojazdu wybierałem sam, natomiast Fundacja zwracała koszty.

Dzień przed badaniami wsiadłem w pociąg i pojechałem do Warszawy. Z dworca pojechałem Uberem do hotelu (dojazd do hotelu z dworca, z hotelu do kliniki itd. proponowali żebym odbywał taksówką). Hotel był na baaaardzo dobrym poziomie, zdziwiłem się delikatnie mówiąc. Z rana wypiłem litr wody, zgodnie z zaleceniami, i już o 7:45 byłem w klinice na czczo. Było małe zamieszanie z moimi papierami, ale koniec końców wszystko się znalazło. Tego dnia było wyjątkowo dużo, bo aż 5 osób na badania wstępne. Wszystkim kierowały dwie bardzo sympatyczne Panie pielęgniarki. Z badań miałem zrobione:
- badanie moczu
- badanie krwi
- EKG spoczynkowe
- USG jamy brzusznej
- ocena dostępu żył
- wywiad lekarski
Dodatkowo po badaniach a przed rozmową z lekarzem miałem do wypełnienia stos papierów do wypełnienia i podpisania, w tym dwie ankiety medyczne, zgody na pobranie komórek, na zamrażanie ich w razie czego, zgodę na branie zastrzyków z czynnikiem wzrostu (o tym też za chwilę). Na koniec jedna z pielęgniarek pouczyła nas jak aplikować zastrzyki, ile razy dziennie, poinformowała o skutkach ubocznych zastrzyków i czym je zwalczać. Na koniec rozdała pakiety 9 zastrzyków w specjalnej torbie z wkłądem chłodzącym i zestawem gazików jałowych, oraz skierowaniem do przychodni jeśli ktoś miałby opory przed robieniem samemu sobie zastrzyków.

Zastrzyki brałem 4 dni przed pobraniem komórek i jeden w dzień pobrania. Były to malutkie ampułkostrzykawki Neupogenu. Jest to czynnik wzrostu G-CSF, powoduje on mobilizację i zwiększenie ilości komórek macierzystych we krwi (występuje naturalnie w organiżmie w momencie infekcji). Skutki uboczne dla zdrowych osób wg ulotki i informacji jakie otrzymałem wcześniej to bóle głowy, bóle mięśni i stawów podobne do tych jakie się ma w czasie grypy/przeziębienia. Ja miałem oba, natomiast lekkie, czasem pobolała mnie głowa, trochę bolały mnie żebra przy głębszych oddechach, czy stawy w palcach u rąk, nic strasznego. Wystarczyło wziąć ibuprom i objawy przechodziły. Zastrzyki wykonuje się poprzez iniekcję podskórną w brzuch, tył ramienia, lub w udo. Ja robiłem właśnie w brzuch i to była najlepsza metoda i bezbolesna. Łapałem fałd skórny na linii pępka, ale w odległości kilku centymetrów od niego, i wbijałem igłę do końca uprzednio oczyszczając miejsce sprayem do odkażania. Brałem je dwa razy dziennie o godzinie 7 i 19.

Przyjechałem do Warszawy w wieczór przed pobraniem, zabrałem ze sobą kumpla, bo dziewczyna w czasie sesji, więc nie chciałem jej angażować w pobranie żeby przeze mnie nie zawaliła sesji. Dla osoby towarzyszącej pokrywane są jedynie (a raczej aż) koszty przejazdów i noclegi w hotelu. Wieczorem tylko coś zjeść i do spania. Rano śniadanko w hotelu, ostatni zastrzyk i na 8 do kliniki. Przywitałem się ładnie z personelem, od razu podłączyli mi wenflon do prawej ręki, na wysokości 10-15cm od nagarstka. Była to ręka do której krew wracała z maszyny. Ta ręka w czasie pobrania mogła swobodnie się ruszać, mogłem się posilić, napoić, poprzeglądać mirko itp. Około 45 minut od mojego przyjścia siedziałem już na fotelu pobraniowym. Zmierzyli mi ciśnienie, lekarz zapytał, czy jakieś szczególne skutki uboczne były po zastrzykach, powiedziałem, że nic ponad to co było mi mówione. Potem podłączyli drugą rękę „na sztywno” w zgięcie między ramieniem a przedramieniem. Ta ręka musiała być nieruchoma, stąd krew wypływała do maszyny. Zaczęło się pobranie, lewą ręką musiałem ściskać piłeczkę, żeby krew dobrze wpływała do maszyny. Raz zapomniałem i po jakimś czasie czułem wibracje w ręce i maszyna mi lekko zasysała żyłę i maszyna zaczęła dawać znać, że za mły przepływ xD. Do prawej ręki dodatkowo podawano mi wapń. No więc w trakcie pobrania można napić się kawki, zjeść coś, podrapać się itd., więc nie jest się całkowicie pozbawionym mobilności. Co z kwestią potrzeb fizjologicznych? Dwójka raczej niezbyt komfortowa jeśli chciałoby się komuś, natomiast jedynka jak najbardziej: pielęgniarka przynosi parawany, podaje plastikowy syfonik, łatwo i przyjemnie. Próbowałem nie korzystać z tej opcji, ale nawet pomimo mocnego pęcherza i załatwienia sprawy przed pobraniem to jednak wysiedzenie kilku godzin bez załatwienia się było ponad moje możliwości. Maszyna nie oddawała „na bieżąco” komórek, ale robiła co ok. 15 ml wyrzut do woreczka. Przed końcem pielęgniarka pobiera do badań troszkę ml komórek i informowała o szacunkowej ilości tychże. W moim przypadku po planowanych 15 wyrzutach szacunkowe ilości były troszkę za małe w stosunku do tego jaką potrzebę zadeklarowała klinika pacjenta. Na 4 godziny pobrania i 15 wyrzutów oszacowali, że mamy tylko ok. 75% potzebnej ilości. No więc pani pielęgniarka zdecydowała, że posiedzę trochę ponad godzinkę dłużej i wyssają ze mnie ok. 90% zapotrzebowania i że klinice ma to wystarczyć, bo nie chcieli mnie trzymać na następny dzień. Zdarza się w ok. 20% przypadkach, że trzeba przyjść następnego dnia.

Przed ostatnim tego dnia wyrzutem komórek pobrano znów troszkę płynu z komórkami do badań. Okazało się, że maszyna do aferezy była samolubna i chciała zostawić dla siebie troszkę tych komórek, ale na końcu się rozmyśliła i w ostatnich wyrzutach oddała brakujące komórki. Ostatecznie oddałem ok. 130% potrzebnych komórek, więc ze sporym zapasem. Łącznie pobranie trwało 5,5 godziny. Po wszystkim odłączyli mnie, nogi miałem trochę jak z waty, ale szybko się to unormowało. Otrzymałem od razu Kartę Dawcy Przeszczepu i odznakę (upoważnia to do skorzystania z opieki ambulatoryjnej poza kolejnością). Lekarz wypisał mi dodatkowe zwolnienie lekarskie (wcześniej otrzymałem od Fundacji DKMS zaświadczenie o tym, że będę dawcą co również mogło być podstawą do przedłożenia pracodawcy/prowadzącym na uczelni). Zwolnienia obejmują zarówno pobranie jak i badania wstępne.

Hotel miałem zarezerwowany na dwie noce, pociąg również dopiero na następny dzień, ponieważ Fundacja w razie czego kazała postąpić w taki sposób na wypadek dwóch dni pobraniowych. Nie odczułem żadnych ubytków w zdrowiu czy samopoczuciu po pobraniu. Godzinę po zakończeniu pobrania otrzymałem telefon od Koordynatorki z informacją o Biorcy, oraz o tym, że na okres dwóch lat jestem „zarezerwowany” dla tego pacjenta na wypadek komplikacji czy potrzeby ponownego oddania mu komórek. Przez ten okres jestem niedostępny w bazie dawców. Biorcą był mężczyzna w średnim wieku zza ocenu (dowiedziałem się dokładnego wieku, płci i kraju pochodzenia, jednak nie mogę szczegółowo tego rozpowszechniać). Mogę dowiadywać się o jego stanie zdrowia po miesiącu od przeszczepu, natomiast po okresie dwóch lat Fundacja może zaaranżować spotkanie, oczywiście za zgodą obu stron. Są kraje, w których możliwości kontaktu są utrudnione, bądź nawet niemożliwe (np. Francja, Holandia, Belgia). Po miesiącu od pobrania jestem skierowany na badanie krwi, a po pół roku otrzymam kwestionariusz medyczny do wypełnienia.

To chyba wszystko co pamiętam. Jeśli jeszcze czegoś chcecie się dowiedzieć, to piszcie w komentarzach. Pozwolę sobie zawołać użytkownika @Pjongjanska_ferma_zolwi, bo był zainteresowany tym wpisem. I koniecznie rejestrujcie się jako dawcy, to nic strasznego, a przeżycie i poczucie, że możecie komuś naprawdę uratować życie jest bezcenne!

#dkms #fundacjadkms #dawcaszpiku #dawcaprzeszczepu #dawca
  • 59
@Svoboda: Nie ma powikłań po oddaniu komórek macierzystych. Fundacja sprawdza Twój stan zdrowia na bieżąco, na początku (po miesiącu i po połowie roku) poprzez badanie krwi, a później co roku przy użyciu ankiety. :)
@catch Bliźniaka może i masz, ale zdrowego i trzeba się tylko cieszyć. Nie rozumiem ludzi którzy są smutni bo nie dostali jeszcze telefonu od dkmsu, że są potrzebni jako dawcy. Albo czekają na to strasznie, to tak jakby życzyć komuś choroby aby móc się potem pochwalić, że się oddało szpik i jakim to się jest dobrym człowiekiem.
Ja zapisałem się jako potencjalny dawca w RCKiK, pytanie czy wtedy też jestem w bazie DKMS czy muszę osobno się zapisać.. orientuje się ktoś?
@kirinasta: już mnie wcześniej różowa namawiała bo sama jest zarejestrowana ale jakoś nie byłem przekonany. Czytając Twój wpis myślę sobie zarejestruję się. Później przeczytałem o zastrzykach które mogą być nawet całkowicie bezbolesne ale to mnie mocno zniechęciło (,) Summa summarum zarejestrowałem się i zdania już nie zmienię ( ͡º ͜ʖ͡º) Ewentualne zastrzyki i bóle głowy czy stawów przeżyje, bo przecież możemy mieć
@irishcoffee: Nie jestem smutna, że nikt nie jest chory, tylko że możliwe, że nie mam swojego bliźniaka genetycznego, a to by było takie mega :D Chciałabym mieć bliźniaka po prostu :D
Minęło już sporo czasu od tego wpisu, ale mam mam nadzieję, że wszystko potoczyło się dobrze i że Twój bliźniak genetyczny cieszy się życiem :) byłoby fajnie, gdybyś się z nami podzielił tą nowiną, bo chyba już posiadasz jakieś informacje :) ja z kolei mam pytanie. Za dwa dni, mój chłopak @Yam1337 również oddaje szpik a ja mam zamiar mu towarzyszyć w tej ekscytującej podróży. Jak wygląda samopoczucie dawcy zaraz po oddaniu
@carmaibo niestety 3 miesiące temu otrzymałem wiadomość o śmierci mojego Biorcy :(. Po samym pobraniu czułem sie osłabiony ale to raczej ze względu na dłuższe niż standardowe pobranie (potrzebowałem więcej czasu na osiągnięcie odpowiedniej ilości komórek). Po prostu za dlugo siedziałem w jednej pozycji. Myślę, że powinien raczej bez problemu prowadzić. Ew.