Wpis z mikrobloga

@keltan: to wyczytalem, ze trzeba jakos 1/3. Dałem może nawet mniej bo myślałem, że się porzygam. Ale książeczka jest mi niezbędna do pracy, musze przeboleć.
  • Odpowiedz
@BeDoEl: Ja miałem tylko taki pojemnik z wacikiem który trzeba było wetknąć w kupsztona i włożyć do pojemnika tam na spodzie był żel który to konserwował czy coś potem to badali. Pamiętam że schowałem ten pojemnik w kurtce w wewnętrznej kieszeni takie to było schludne.
  • Odpowiedz
@BeDoEl: nigdy nie miałem przyjemności ale zawsze zastanawiam się jak pobrać próbkę kiedy kibelek jest typu "bezpółkowego" gdzie wszystko od razu ląduje w wodzie.
  • Odpowiedz
@McSayerPL: @BeDoEl: sprawdzają tylko czy nie masz bakterii z rodzaju Salmonella i Shigella. Ogólnie to to jest trochę pic na wodę, bo na podstawie tych badań wyrabiają Ci książeczkę sanepidowską, którą później podbijasz przez całe życie u lekarza medycyny pracy, który już raczej nie wysyła na badania mikrobiologiczne. Więc w momencie badań możesz być zdrowy, a za pół roku zarazić się Salmonellą i nikt już tego nie sprawdzi
  • Odpowiedz
Z d--y komunistyczny wymóg. Chcesz iść do spozywczaka pracować to robią ci testy jakbyś miał w kosmos lecieć albo zawodowym kierowcą być i jeszcze ci każą za to płacić. Gdzieś takie debilstwo jeszcze działa?
  • Odpowiedz
@McSayerPL: Sprawdzają chyba na obecność żółtaczki, salmonelli i innego dziadostwa. Później z tej próbki hodują te bakterie sprawdzając czy występują w ilości powyżej jakiejś tam normy.
  • Odpowiedz
  • 61
@BeDoEl Też tego nie lubię... Nie dość, że ciężko jest utrzymać pojemnik przy dupie podczas wydalania to jeszcze całe się nie mieści i resztę trzeba przynieść w torebce ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz