Wpis z mikrobloga

Krótki tekst o wyborach w USA - Clinton vs Trump
Dla początkujących i zaawansownych

W związku z dynamicznie zmieniającą się sytuacją na froncie amerykańskim i masą bzdur jakie można przeczytać w Internecie postanowiłem napisać o co chodzi w wyborach w USA, jak to wszystko działa, jakie mogą czekać nas niespodzianki, a także jak to zrobić, żeby wygrać. Tekst podzieliłem na dwie części - dla początkujących i dla zaawansowanych.

W części pierwszej skupię się na podstawach systemu wyborczego USA - będzie to opis podstaw. Nie będę wchodził w szczegóły, bo są one raczej nieinteresujące. Przedstawię po prostu koncepcję kolegium elektorskiego i swing states. Powiem też co nieco o demografii.
W części drugiej skupię się na obecnej sytuacji - w szczególności potencjalnych ścieżkach do zwycięstwa dla Clinton i Trumpa. Serdecznie zapraszam.

DLA POCZĄTKUJĄCYCH

Wybory prezydenckie w USA nie są podobne do wyborów jakie znamy z europejskiego podwórka. Nie ma drugiej tury, głosy wszystkich obywateli nie liczą się tak samo, a ogromna część populacji de facto nie ma wpływu na wybór prezydenta.

Różnica polega na tym, że każdy obywatel nie głosuje bezpośrednio na Prezydenta, a głosuje komu należy przyznać głosy elektorskie swojego stanu. Każdy stan ma przyznaną liczbę głosów elektorskich - w zależności od liczby mieszkańców. Kalifornia ma takich głosów 55, Texas 38, Floryda i NY po 29. Dokładny rozkład głosów w poszczególnych stanach prezentuje

Mapa głosów elektorskich.

Głosów elektorskich w sumie jest 538, a wygrywa ten kto zdobędzie ponad połowę (nie ten kto zdobędzie więcej!) - czyli minimum 270 głosów. Co najważniejsze praktycznie wszystkie (poza dwoma nieznacznymi wyjątkami) stany przydzielają liczbę głosów według zasady winner takes all - tzn. kandydat który zdobędzie w danym stanie najwięcej głosów - dostaje wszystkie głosy elektorskie tego stanu.

Co to znaczy? Jeśli na Florydzie na demokratę zagłosuje 2 912 253 osób, a na republikanina 2 912 790 osób, to ten drugi zbiera wszystkie głosy elektorskie z Florydy. Prawie 3 miliony głosów nie mają żadnego wpływu na wyniki ogólnokrajowe. Oznacza to, że...

Osoba mająca więcej głosów nie musi wygrać wyborów - taka sytuacja miała miejsce w roku 2000 - demokrata Al Gore miał więcej głosów od republikanina George'a W. Busha, ale tamten miał więcej głosów elektorskich i został prezydentem. Zadecydowała Floryda różnicą... 537 głosów.

Stany dzielą się na 3 kategorie:
Stany czerwone - czyli te głosujące zawsze na republikanów; np. Texas czy Kansas
Stany niebieskie - czyli te glosujące zawsze na demokratów; np. Kalifornia czy Vermont
Swing states - te które głosują różnie. Jakie to stany? Różne... największy to zdecydowanie Floryda. Ale pisane wyżej zawsze jest pochylone, bo w zależności od różnych zdarzeń różne stany mogą być swing state.

Naniesione na mapę tegoroczne blue + red + swing states wyglądały (o tym co obecnie w części dla zaawansowanych) tak:

Mapa stanów czerwonych, niebieskich i swing.

Wygląda to dobrze dla Clinton? Z pewnością. O tym, że sytuacja wcale taka oczywista nie jest - w części drugiej. Ale zanim przejdziemy tam - jeszcze chwila o demografii.

Republikanie i demokraci mają swoje "grupy demograficzne". Wyborców w których mają wyjątkowo duże poparcie. Dla demokratów są to wszelkiego rodzaju mniejszości etniczne oraz muzułmanie. Charakteryzują się też większym poparciem wśród kobiet. Jeśli chodzi o białych - demokratów popierają Ci najlepiej wykształceni.

Republikanie mają poparcie białych niewykształconych oraz dużej części białej klasy średniej oraz przede wszystkim - wszelkich odłamów chrześcijan (w tym Polaków) - fundamentalistów z południa i też mormonów (zamieszkujących głównie stan Utah).

Czemu demografia ma tak duże znaczenie? Bo silnie się w Stanach zmienia. Białych ubywa, a przybywa mniejszości - przede wszystkim Latynosów i czarnych. Jest to ogromny as w rękawie dla demokratów - wystarczy powiedzieć, że kiedy Clinton była na wyżynach swojego poparcia w tej kampanii dzięki takim zmianom demograficznym miała realną szansę na większe od Trumpa poparcie w... Texasie!

Dlatego też dzisiaj gra wyborcza to często gra frekwencją - od tego jaka frekwencja będzie w poszczególnych grupach zależy wynik wyborów - Obama głównie dzięki wysokiej frekwencji czarnoskórych wygrał swoje obie kampanie wyborcze.

#amerykawybiera2016 #trump #clinton #neuropa #4konserwy #polityka #usa #ameryka
  • 24
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@bart88uk: Na Arizonę bym nie stawiał. Colorado - gdybym uprawiał h----d to mógłbym postawić na Clinton. Naprawdę te wybory są nieprzewidywalne, więc majątku życia bym nie obstawiał, ale jakąś niewielką sumkę spoko. Przy czym to wszystko nie uwzględnia faktu, że mogą wypłynąć nowe haki jakoś do piątku-soboty (potem już za mało czasu, żeby dotarło do wyborców).

Ale na Alaskę dobry kurs? W to bym stawiał ciemno że Trump wygra... Tam
  • Odpowiedz
@CrtZ: Co do hazardu to ja się zastanawiam czy nie zrobić short sale na Peso w dniu wyborów jak wyniki początkowe będą wskazywały na to że Trumpowi dobrze idzie (np. właśnie wygra Pennsylvanie). Natomiast wcześniej to moim zdaniem ruletka.
  • Odpowiedz
@CrtZ: @Myrten: North Carolina raczej dla Trumpa, bo w early vote Hilary ma mniejszą przewagę niż poprzednio Obama, a i tak wygrał wtedy Romney. Z kolei Nevada wygląda ciekawie, bo sondaże swoje, a early vote jakby nie potwierdzało tego i nie chodzi mi tylko o ten ostatni CNN.

No a porażka w Nevadzie byłaby bolesna, wtedy New Hampshire nic nie daje i konieczne będzie Colorado, Michigan albo Wisconsin.
  • Odpowiedz