Wpis z mikrobloga

Nie myślałem, że kiedyś to napiszę, ale Messi zaimponował mi dzisiaj (bo dzisiaj obejrzałem tę sytuację) z powodów innych, niż piłkarskie. Odarł futbol z wszechobecnego plastiku i kultu pieniądza, a zostawił to, co przez pokolenia zrobiło z futbolu religię - chęć pokazanie wyższości nad przeciwnikiem.

Pieniądze, kontrakty, reklamy - to wszystko pojawiło się później. Najpierw była tylko rywalizja - my kontra oni. Z Wami pewnie było podobnie. Najpierw podwórko na podwórko, później klasa na klasę. Cel zawsze jeden - wygrać z tymi pedałami, kimkolwiek są.

Dlatego brawa dla Messiego. Przede wszystkim za odwagę. Mam nadzieję, że przy jego kolejnej wizycie na Mestalla spirala nienawiści będzie się nakręcać. Trybuny krzykną:

- Messi!
- Co?!
- Ty #!$%@?!

A on po zwycięstwa znowu im naubliża i zaśmieje się w twarz lub - jeśli przegra - obieca sobie, że pokaże tym #!$%@? następnym razem.

Na tym to wszystko polega - wzajemna nienawiść, krew, pot, łzy i zaśmianie się przeciwnikowi w twarz po wygranym meczu. Ja przychodzę na stadion nie po to, żeby zobaczyć kilku ugrzecznionych chłopców, którzy z powodów wizerunkowych będą udawali, że nie słyszą jak ktoś ubliża ich matkom, tylko dla prawdziwej rywalizacji, dziecięcej, nieznającej kompromisów. Na śmierć i życie. O chwałę klubu, miasta, osiedla albo bloku.

Parafrazując pewnego generała i pisząc to z pozycji kibica, przychodzę na stadion nie po to, żeby cierpieć ze swoją drużyną, tylko po to, żeby zobaczyć jak tamten #!$%@? cierpi ze swoją.

Football, bloody hell.

#pilkanozna #przemyslenia #laliga
  • 4
@ger47: A skąd wiesz? Jeden i drugi są mi właściwie obojętni, ten wpis w ogóle nie jest o tym. Co więcej, Ronaldo darzyłem z reguły większą uwagą, bo często oglądałem jego mecze w Premier League.