Wpis z mikrobloga

Miesiąc temu miałem kłótnię z bratem o to, czy lepiej kupić iPhone'a, czy telefon z Androidem. Powiedział, że iPhone to gówno i między innymi dlatego go kupiłem. Mój brat to głupek.

Siedzę sobie ostatnio na tronie i robię elegancką dwójeczkę. Czekam na moją Kasię, która już napisała SMSka, że niedługo się u mnie pojawi. "Jajca!" - pomyślałem spanikowany, ale wtedy zobaczyłem, że spod klapy uśmiechają się do mnie dwaj przyjaciele różowi jak pupcia niemowlaka. Znaczy ogoliłem, uff. Mam jeszcze kilka minut dla siebie.

Kontempluję rzeczywistość, czytam skład Domestosa, bo mi żal pakietu na sranie, a pakiet mam, niestety, niekorzystny. Czytam, czytam, "chlup" - robi wesoło kupa, a ja napawam się perspektywą wieczoru, który spędzę z Kasią i jej Kasią.

Próbuję spuścić szyszkę. I nic. Drugi, trzeci raz - nic. Wody w klopie coraz więcej, szyszka pływa jak zdechła ryba w akwarium. Dałbym słowo, że tak samo zamachała ogonkiem. Dostałem ataku paniki i myślę, co tu robić. Szyszkę mogę gdzieś wywalić, ale woda się nie usunie, a jest jej coraz więcej. Kibel wyglądał już, jakby zbierał deszczówkę przez rok. Nagle słyszę STUK, PUK i robię się siny jak nos Mameda. To Kasia.

Stoi w drzwiach i mnie wita, przytula, całuje, a ja myślę o tym balasie, który dryfuje tam jak piękna lilia wodna, tylko że brązowa. Gadamy w przedpokoju, mój Pan Mieczysław przypomina sobie, po co mi wyrósł, a kibel gulgocze jak wściekły indyk. Słyszę, że coś zaczyna kapać na podłogę. Nie jest dobrze.

Prowadzę Kasię do dużego pokoju, a mój Czekoladowy Tryton szumi tak, jakby prowadził bitwę morską o władzę nad ubikacją. Mówię Kasi, że idę przypudrować nosek i wbiegam zaprowadzić porządki. W kiblu wody do kostek, kasztan gdzieś popłynął, a kibel dalej się napełnia wodą. Zdesperowany wpycham rękę po łokieć w klopa, gmeram, gmeram, próbuję odetkać. Kasia krzyczy coś z tapczanu, coś żebym wracał, że jest już goła, a ja siedzę jak debil i przetykam kibel łokciem.

Krzyczę do niej: "Poczekaj sekundkę, Kasiu" i wymyślam szybko komplementy, żeby się nie zdążyła ubrać; że jest bardzo ładna, że ma piękne imię, jak margaryna...

...no i nagle, #!$%@?, wyciągam swojego pięknego iPhone'a z klopa. Musiał mi wpaść jak oglądałem swoje ogolone klejnoty i nawet się nie skapnąłem. Udało mi się go wyciągnąć, a Pan Kasztan został odnaleziony podczas próby wpłynięcia pod umywalkę i popłynął hen, do oceanu.

No i teraz najważniejsze. Kasia się nie pokapowała, że biłem się z gównem przez pół godziny, a telefon nie działa, ale przynajmniej udało mi się go wygrzebać. Samsung jest większy i pewnie by tam siedział do tej pory.

Apple 1 - Android 0.
#pasta #heheszki #apple #android #humor
  • 1