Wpis z mikrobloga

Jak bez wysilania się wyjść z przegrywu?

Mam sąsiadkę, starsza kobieta. Jakieś 80 lat na karku i powoli acz nieubłaganie postępująca demencja lub inna choroba zaburzająca trzeźwe myślenie. Mieszka kilka domów dalej, jako że większość dnia spędza przyklejona do furtki na patrzeniu kto przechodzi to widuję ją dość często. Już jak widzę ją z daleka to wiem czy będzie mnie zagadywać czy nie.

Schemat rozmowy jest ZAWSZE taki sam. Niezmienny od kilku lat, zapewne kobieta nie pamięta po prostu tego że tydzień wcześniej rozmawialiśmy.

Zaczyna się od pytania: "Ooo, dzień dobry, a dokąd tak pan idzie?". Zawsze zadane tym samym tonem - wysokim głosem, lekko zawodzącym i melodyjnym. Żywcem wziętym z kościelnych ław podczas mszy o 7 rano gdy większość wiernych to właśnie starsze panie.
Zawsze odpowiadam że idę na zajęcia w #studbaza. Zazwyczaj jest to prawdą, ale nawet jak idę gdzieś indziej to i tak mówię że jadę na studia. Nie chcę wychodzić z przyjętej konwencji. To mogłoby być niebezpieczne, kto wie co się stanie gdy ten jedyny raz postanowię z nią porozmawiać o czymś niespodziewanym.

"Oooo, to pan się jeszcze uczy? A dałby pan spokój, po co tyle się uczyć. Ja skończyłam x klas podstawówki i byłam krawcową przez całe życie, da pan spokój z tymi studiami". Ton ciągle ten sam, dochodzi jednak gestykulacja w postaci pouczającego machania palcem. "A co pan studiuje?".
Podaję kierunek (studia techniczne, starszym ludziom nazwa niekoniecznie musi coś mówić) i spotykam się z odpowiedzą: "Paaaanie, a po co mi pan to mówi? Ja nie rozumiem co to znaczy, stara jestem, ja skończyłam x klas podstawówki i byłam krawcową całe życie".

I tutaj przechodzimy do clou, do sensu rozmowy, do powodu dla którego zawsze mnie zagaduje.
"A OŻENIŁEŚ TY SIĘ JUŻ???". Za pierwszym razem gdy usłyszałem to pytanie (miałem wtedy z 18 lat) to poczułem się zbity z pantałyku trochę. Ale teraz jestem już zahartowany, jestem w stanie dokładnie przewidzieć jak rozmowa się potoczy. Oblizuję się jak pająk który złapał w swoje sieci tłustą muchę. Wyuczonym tonem odpowiadam:
"Nie". Mówiłem to już tyle razy że pewnie brzmię jak Bogusław Linda który w "Psach" trzymając karabin mówi sławne już "Wyp@#$%^lać!".

W oku staruszki widzę błysk ożywienia, jej usta się otwierają i przedstawia mi swoją tajemnicę i jednocześnie propozycję.
"A widzisz, moja wnuczka też nie! Taka fajna, ładna dziewucha siedzi w domu, może wejdziesz? Też studiowała, studiowała MAGISTRA! Już skończyła i później do pracy do urzędu poszła na zastępstwo i czeka aż znowu ją do urzędu przyjmą bo się zastępstwo skończyło. Ale nie piszą i siedzi w domu, no taka fajna i ładna dziewucha się marnuje! Nie chcesz? Czemu kiwasz głową? A może masz ty już jakąś narzeczoną?".
"Tak, mam swojego #rozowypasek więc nie jestem zainteresowany" - odpowiadam. Błysk w oczach staruszki przygasa, z powrotem staje się lekko zgarbiona i zasmucona.

"Aaa, jak masz to nie warto z tobą gadać. Idź z Bogiem!" - tak zawsze kończy się nasza rozmowa. Życzę miłego dnia i idę w swoją stronę, zostawiając ją stojącą przy furtce. Jest trochę smutna, ale to nic. Za tydzień, najdalej za miesiąc znowu odbędzie się ta rozmowa i znowu na chwilę dzięki swataniu swojej wnuczki poczuje się panią świata.

I tak jest dosłownie ZA KAŻDYM #!$%@? RAZEM.

Mirki, jeżeli któryś z Was chciałby wyjść z przegrywu to mogę na priv podesłać adres, już babcia Was skutecznie wyswata ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#logikarozowychpaskow #coolstory #stulejacontent i trochę #zwiazki

Uprzedzając pytania, to nie jest #pasta tylko historia którą napisało życie ( )

  • 6
@dzester: Nie znam jej, mijamy się tylko na ulicy. Ale jest chyba mega nieśmiała bo zawsze jak ją mijam to spuszcza wzrok, idzie drugą stroną ulicy i stara się być niewidzialna i udawać że mnie nie zauważa.

@Heart: plot twist: wnuczka już dawno nie żyje, babunia ma demencję bo się jej po tym tragicznym wydarzeniu pogorszyło.

Plot twist #2: były tylko dwie, wnuczka wciąż leży na kanapie. Babunia myśli, że śpi albo odpoczywa po prostu z zamkniętymi oczami. Nieważne, że oczy dawno zjedzone przez mrówki i została sama czaszka.
@Heart: pisząc, że "były tylko dwie" chodziło mi o to, że mieszkały razem i nie miały nikogo bliskiego. Wnuczka pewnie często gdzieś wyjeżdżała, może na studia, to sąsiadów nie zdziwiło, że jej nie ma.

Kto wie, może nawet sama się zabiła z rozpaczy nad swoim smutnym życiem. Wzięła jakieś pigułki, kobiety często popełniają samobójstwa w taki sposób, bo wtedy nie zostawiają po sobie bałaganu...