Wpis z mikrobloga

#tedkaczynskinadzis
195. Rewolucja musi być międzynarodowa i globalna. Nie może zaistnieć na drodze naród-ponarodzie.
Kiedykolwiek sugeruje się, że na przykład Stany Zjednoczone powinny zahamować
technologiczny rozwój bądź wzrost gospodarczy, ludzie wpadają w histerię i zaczynają krzyczeć, że
jeżeli opuścimy się w technologii, wyprzedzą nas Japończycy. Świat wypadnie z orbity jeśli
Japończycy zaczną sprzedawać więcej samochodów niż my! (Nacjonalizm jest świetnym
narzędziem promowania technologii). Bardziej racjonalni argumentują, że jeśli względnie
demokratyczne narody świata opuszczą się w technologii, podczas gdy wstrętne dyktatorskie
państwa, takie jak Chiny, Wietnam i Korea Pn. będą się wciąż rozwijać, ostatecznie dyktatorzy
mogą osiągnąć dominację w świecie. Właśnie dlatego system industrialny musi być zaatakowany
we wszystkich krajach jednocześnie, do stopnia w którym jest to możliwe. Prawda, nie ma
pewności, że system industrialny może zostać zniszczony w tym samym czasie na całym świecie i
jest nawet możliwe, że próba odrzucenia systemu może doprowadzić do zdominowania systemu
przez dyktatorów. Jest to ryzyko, które trzeba podjąć. Warto je podjąć, mając na uwadze że różnica
pomiędzy “demokratycznym” systemem industrialnym a kontrolowanym przez dyktatorów jest
mała w porównaniu z różnicą pomiędzy systemem industrialnym a nieindustrialnym.[33] Można
nawet argumentować, że system industrialny kontrolowany przez dyktatorów byłby bardziej
preferowany, ponieważ systemy dyktatorskie zwykle były nieskuteczne, stąd też są bardziej
narażone na upadek. Przyjrzyjcie się Kubie.