Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#depresja #studia #studbaza #pomocy

W skrócie, mam 23 lata, nie mam umiejętności i wykształcenia, ani pracy, ale mam za to depresję i długi. Chyba potrzebuję pomocy, porady i kopniaka w dupę :<

Zacznę od początku, a co. Jak napisałem wyżej, jestem w wieku, w którym powinienem być już co najmniej po licencjacie, a w przyszłym roku powinienem obronić magisterkę. Niestety przez chroniczne niezdecydowanie i gnuśność, straciłem część życia.
Po zdaniu matury i ukończeniu liceum wybrałem niszowy kierunek na studiach. Nic nadzwyczajnego, w dużym mieście zawsze znajdzie się kogoś takiego. Podstawową maturę z matematyki mam zdaną przyzwoicie. Byłem w klasie rozszerzonej, ale nigdy nie chciało mi się uczyć tego przedmiotu - za dużo pracy, a że nigdy nie musiałem się bardzo uczyć (nie licząc sprawdzianów), bo większość informacji pamiętałem z lekcji. Wszyscy ode mnie szli na takie a takie studia inżynierskie, związane z ekonomią (te wszystkie "przyszłościowe"), jam wybrał filologię.
Pierwszy semestr poszedł mi w porządku, oczywiście przez większość czasu jechałem głównie na trójach. Egzaminów było mało, zaliczeń też, bo rozliczenie jest roczne i dopiero wtedy kumulują się wszystkie egzaminy. Na wykłady chciało mi się chodzić, mimo wszystko kierunek był interesujący, dowiadywałem się wiedzy tajemnej, plus wiedzy humanistycznej, która mnie kręci. Może dlatego, że nie do końca ją rozumiem :> Pod koniec roku też nie było tak źle. Jeden wrzesień, jeden warunek, ale wpis 50-punktowy i jadę dalej!

Podczas tamtych wakacji strasznie się rozleniwiłem. Niczego nie powtórzyłem, a nie da się studiować filologii dalej nie mając w głowie wcześniejszej wiedzy, szczególnie kiedy uczysz się jej od podstaw. Zamiast rozwijać swoje zainteresowania i wiedzę nad tym krajem, wolałem nie robić nic, lub spędzać czas przy komputerze. Dlatego na początku drugiego roku miałem zaległości. Nie nadrobiłem ich, dzięki czemu nie zaliczyłem 2 przedmiotów. Pod koniec roku było jeszcze gorzej. Same trójki, czekało mnie powtarzanie roku, więc uwaliłem wszystko, co mogłem. Mogłem wtedy odpuścić, pomyśleć nad swoim życiem, ale postanowiłem poprawić swoje błędy - znam ludzi, którym powinęła się noga na studiach i byli rok w plecy, mimo to szło im do końca lepiej niż reszcie. Nie chciałem też przyznawać się rodzicom, z którymi mieszkam, że nie zaliczyłem roku. Dowiedzieli się... rok później?

Do swojej poprawki nastawiony byłem pozytywnie. Wprawdzie musiałem zapłacić za prawie wszystkie przedmioty, ale umorzono mi połowę kwoty i zamiast 2,4 k, płaciłem 1,2 k za rok, rozdzielono mi tę kwotę na raty, a spłaciłem ją ze stypendium socjalnego. Drugim powodem, dla którego nie chciałem opuszczać tych studiów, to atmosfera. Jest to niszowy kierunek, więc ludzi było tam bardzo mało. 20 na kierunek to już tłum. Dzięki temu uczenie się języka było łatwiejsze, a poza tym - wykładowcy znali każdego, więc część z nich miała do nich bliższy stosunek. Oczywiście, w zależności od wykładowcy. Starali się z nami rozmawiać, pogłębiać nasze zainteresowanie studiami, inaczej podchodzili do nas niż osoba stojąca raz w tygodniu przed stuosobową grupą. Ostatnim powodem mojej uciechy był fakt, że w zeszłym rok wcześniej chodziłem na niezaliczone przedmioty, więc wiedziałem o czym są i miałem z nich notatki.
Nic, tylko studiować, nieprawdaż? No właśnie. Nie wiem jak to się stało, ale znowu poległem na sesji zimowej. Miałem problem z jedną wykładowczynią i chyba to był początek zamknięcia się w sobie. Znowu zacząłem jechać na trójach, uczyłem się na dzień przed egzaminem aż w końcu rzuciłem wszystko w cholerę i stwierdziłem, że nie zamierzam już tego kierunku studiować.

Przez pół roku nie robiłem nic. Potem poznałem różowy pasek. Spędziłem z nią całe lato, w połowie września wróciła do swojego byłego. To było zabawne. Miała depresja i nagabywała na swojego byłego ile się dało. Potem okazało się, że jej były zerwał ze swoim różowym paskiem i zaczęli się spotykać. Nic między nimi miało nie być, nawet zachęcałem ją do spotkania się z nim, aby rozwiązali swoje sprawy. To mnie chyba złamało.

We wrześniu rekrutowałem się na nowe studia. Były ok, ale to znowu nic przyszłościowego. Miały być ciekawe, dlatego się zapisałem. Niestety zacząłem przez to odczuwać dyskomfort - co powiedzą rodzice? co powiedzą znajomi?
W tym momencie warto, abym napisał o swoich znajomych. W liceum zadawałem się z kilkoma chłopakami, ale to było tylko wspólne siedzenie w ławce i na korytarzu przed lekcjami. Po maturze udało mi się zorganizować z nimi spotkanie kilka razy, ale nigdy nie mieliśmy wspólnych zainteresowań lub wspólnego zdania, więc odciąłem się od nich. Spotykałem się z paczką dziewuch z mojej klasy. Na początku było fajnie, nie nie byłem forever alone i przestawałem być no-lifem, dzięki nim wbijałem się na imprezy, ale moja rola polegała na byciu ich przydupasem, niczym więcej. Nic o mnie nie wiedziały, kiedy już coś mówiłem zawsze miały swoją rację, zatem ograniczałem przy nich wysławianie się do minimum.
Myślałem, że moje życie poprawi się po rozpoczęciu studiów, będę mieć fajnych znajomych i w ogóle, ale nie. Ludzi było mało, a że mnie trudno nawiązać kontakt z nowymi ludźmi, to trochę potrwało zanim spotkałem się z nimi poza zajęciami. Kiedy miałem poprawiać drugi rok, zapisałem się do samorządu studenckiego i czynnie działałem tam aż do teraz. Było to momentami nudne, ale warto było dla ludzi i spotykania się z nimi ^^"
Moją główną znajomą i przyjaciółką była I. Poznaliśmy się na drugim roku. Dlaczego? Bo tak, jak ja nie mogła go skończyć. Na początku byłem zafascynowany tym, że ktoś w końcu zwyczajnie mnie polubił, sam z siebie, a wspólna niedola to wzmocniła. Potem okazało się, że jedyną funkcję jaką dla niej pełnię, do bycie osobą, której może ponarzekać na wszystko, bo i tak jej się nie sprzeciwi :v

Rok temu, przed początkiem roku akademickiego, kiedy miałem zacząć nowe studia, napisała do mnie I. Chciała, żebyśmy razem studiowali, więc przekonała mnie do powrotu na porzucony kierunek. Dlaczego to zrobiłem? Po pierwsze niepokój, o którym wyżej wspominałem, po drugie chciałem być ambitny, a po trzecie nie chciałem być sam pośród nowych ludzi, będąc porzuconym przez różowy pasek. Dlaczego mnie to tak dotknęło? Bo to była moja pierwsza prawdziwa miłość. Nasze zainteresowania się zgadzały, tak jak i zdanie w wielu sprawach, jej odpowiadały moje mankamenty, a mnie jej. Gdyby nic między nami nie zaszło, to bardzo chętnie chciałbym mieć taką przyjaciółkę lub przyjaciela jak ona. Teraz bardziej żałuję tego romansu pomiędzy nami :/

Teraz przejdę do części głównej, czyli ostatniego roku.
Moje wznowienie wyglądało tak (poprawianie roku, warunki i wpis 50-punktowy miałem już wcześniej), że na dwa dni przed rozpoczęciem się nowego roku akademickiego (był wtedy może 28 września?), skreśliłem się z listy na poprzednich studiach i jednocześnie chciałem się wznowić. Co w tym dziwnego? Skreślenie trzeba oddać do sekretariatu, oni przesyłają ten wniosek do dziekanatu, gdzie czeka sobie spokojnie na podpis prodziekana. On go podpisuje i od tego momentu ma 2 tygodnie na uprawomocnienie!! Nie ma zatem takiej możliwości w regulaminie, aby to było możliwe! A jednak mi się udało! 2 dni goniłem między dziekanatem a sekretariatem z wnioskiem o wznowienie i skreślenie. Sekretarka z mojego instytutu mnie wyśmiała, nie po raz pierwszy, prodziekan jednak się zgodził. Tego samego dnia podpisał moje skreślenie. Ze wznowieniem było gorzej, bo musi je jeszcze podpisać dyrektor instytutu. Wice nie chciała tego zrobić, ale zrobiła to główna dyrektorka, pod nią podpisał sięły prodziekan. Co zabawne, musiałem czekać na te podpisy tydzień, bo dyrektorka i prodziekan mają dyżury w różnym czasie i jakoś tak wyszło. Zatem prawie tydzień po rozpoczęciu roku akademickiego zostałem na niego wznowiony, to według regulaminu nie może mieć miejsca.

Zaczęły się zajęcia i było fajnie. Na początku chodziłem na nowe studia, podobało mi się. Nawet udało mi się pogodzić plan zajęć. Problem w tym, że musiałem poza domem spędzać po 8 lub 12 godzin. Niby nic dziwnego, sam się o to prosiłem, ale mój stan jakby się pogorszył. Zacząłem miewać problemy z zasypianiem, a kiedy się budziłem, po 9, czasem 10 godzinach spania, czułem się zmęczony, jakbym nie spał wcale. Do dzisiaj mam ten problem z tym, że teraz budzę się czasami w nocy, kiedy bardzo się zestresuję. Moja koncentracja spadła, zacząłem miewać problemy z nauką. Po parę razy uczyłem się danego fragmentu przez kilka dni, nigdy nie wszedł mi cały do głowy.
Zaczęły męczyć mnie dojazdy na studia. Mieszkam 1-1,5 godziny od Krakowa jadąc mpk. Po kilku latach zaczęło mnie to męczyć - rozkład jazdy tną i trudno trafić na odjeżdżający autobus podczas powrotu do domu, kiedy wyrusza zawsze jest pełen, jeśli nie zdążysz czekasz pól godziny na pętli na końcu świata. Zamiast cieszyć się z nowego życia, mnie ono jeszcze bardziej dobijało. Postanowiłem więc, że odpuszczę sobie nowe studia, skończę stare. Już nie mówiąc o tym, że w grudniu zacząłem większość opuszczać.
Niszowe-stare studia nie był złe, przynajmniej na początku. No nie mogły być, w końcu do trzecie podejście. Problemem okazało się coś znacznie innego.

W listopadzie zaprosiła mnie do siebie sekretarka. Okazało się, że muszę zapłacić za to wznowienie, bo tak jest w regulaminie. Naliczyła mi 1,8 k zł, połowę miałem zapłacić do października, ale była zajęta innymi sprawami, więc mnie o tym nie powiadomiła :| Byłem zdziwiony, pytałem o to I., która też się wznawiała i mówiła,ze na pewno ich nie będzie. Ona też działała w samorządzie, na drugim roku byłą piąty raz, myślałem że zna się na rzeczy.
I. też kazali zapłacić, ale 400 zł mniej, ale sekretarka naliczyła jej jeszcze opłaty za NADWYŻKĘ punktów ECTS, rozumiecie? Kiedyś zapisałą się na dodatkowe przedmioty, teraz musi za nie płacić. Poza tym zaczęła te studia, kiedy program wyglądał inaczej, więc musi płacić za przedmioty, których teraz już nie ma! Udaliśmy się z tym do jej znajomych z samorządu, którzy regulamin mają w małym palcu. Okazało się, że ona nie będzie musiałą płacić za wszystko, bo właśnie zaczęła studia wcześniej. Ze mną sprawa nie wyglądała tak jasno. I. przekonała mnie, abym nie szedł do prodziekana z prośbą o umorzenie połowy tej kwoty, jak wcześniej, bo miała wtedy dodatkowe problemy i nie chciała mieć tego na głowie. Poza tym byliśmy pewni, że uda nam się uniknąć płacenia tej kwoty za studia, którą już wcześniej płaciliśmy. I. poprawiała drugi rok, a potem nadzwyczajnie go poprawiała, za co już nie płaciła. Myśleliśmy, że przy wznowieniu działa to tak samo.

W międzyczasie ze mną zaczęło być coraz gorzej. Nie pojawiłem się na egzaminach. Zaczął się drugi semestr. Wyrzucili mnie ze studiów, z oby dwóch. W maju przyszło powiadomienie o zapłacie. Nie mam tylu pieniędzy. Miałem pracować od wiosny, jest już połowa lata. Czemu tego nie zrobiłem? Nie wiem. Co robię, że tego nie zrobiłem? Nic. Siedzę w domu. Na początku wychodziłem gdziekolwiek, chociażby pospacerować nad Wisłą, aby nie popaść w letarg. Popadłem. Czasami leżę i nic nie robię. Często patrzę w ekran laptopa. To mnie otępia i sprawia, że nie przejmuję się niczym. Czasami próbuję czytać, ale nie mogę się w pełni skupić na czytaniu. Musi być idealna cisza wokół mnie, co nie jest możliwe w domu. Boję się wychodzić do ludzi. Przez pół roku spotkałem się kilka razy z I. Reszta znajomych zapomniała do mnie. Nikt się do mnie nie odzywa. Z rodzicami mam zły kontakt. Oni jeszcze nie wiedzą o tym, co zrobiłem. Boję się tego momentu. Często myślę o tym, co wtedy zrobię. Moje myśli od dawna krążą na samobójstwem. Gdyby każdy mógł się starać o eutanazję i byłaby legalna, to już dawno bym skorzystał. Nie potrafię wziąć paczki tabletem do ust czy podciąć sobie żył, ale coraz częściej myślę nad skokiem. Skokiem do wody z wysokości. To mnie przeraża. Znam jedno miejsce, które idealnie się do tego nadaje - jest piękne i ustronne.
Dlaczego o tym piszę? Dostałem w zeszłym tygodniu przed-sądowe wezwanie do zapłaty. Nie zapłaciłem, bo ledwo mam 1/3 tej kwoty. Teraz dojdą mi koszta sądowe. Nie mogę zmusić się do pracy. Nie wiem dlaczego. Mam gotowe CV od roku, mam pełno czasu, ale wciąż nie mogę tego zrobić. Jeśli znajdę pracę i zacznę pracować na swój dług, to jednocześnie przyznam się do winy. Przez to moja samoocena jeszcze bardziej poleci w dół. DLATEGO PROSZĘ O MENTALNEGO KOPNIAKA W CZTERY LITERY. Wiem co mam robić, wiem co powinienem robić, ale nie mogę się za to zabrać. Zresztą, nawet jak spłacę dług, to co mnie czeka? W tym roku już nie pójdę na studia. Znowu wybiorę randomowy kierunek i polegnę na nim. Już chyba lepiej popracować przez rok i poprawiać maturę, mieć więcej pewności siebie w maju. Przy okazji zacznę się systematycznie uczyć i nie będę mieć problemów z nauką jak rok remu. Moje życie też się ureguluje.
Po prostu muszę to komuś napisać, nie mam nikogo.

Chcę też zapyta, czy nie da się zmniejszyć mojego długu? Dlaczego mam płacić za drugi semestr, skoro wtedy już nie studiowałem? Czy nie da się tego przynajmniej rozłożyć na raty? Chcę kogoś o to zapytać, nawet pracownika uczelni, ale nie mam pojęcia do kogo się udać! Poza tym są wakacji i wszyscy są na urlopie.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Zkropkao_Na
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 13
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@AnonimoweMirkoWyznania skrót: nasz bohater w niczym nie jest dobry więc wybrał losowe studia, które zawalił przez lenistwo, później zawalił drugie studia, narobił długów w związku z warunkami i wznowieniem studiów, zaufał kobiecie, ma problemy z nawiązywaniem kontaktów z nowymi ludźmi - to chyba wszystkie grzechy
Obecnie nie pracuje, bo nie. Nie studiuje, bo nie. Leży w domu i marnuje czas, a za niedługo komornik zapuka do drzwi. Ma złe relacje z
  • Odpowiedz
@kovalski jeżeli chodzi o podejmowanie decyzji i marnowanie czasu to mu mogę przybić piątkę, ale mnie rodzina trzyma w ryzach i nie ma mowy, żebym tak popłynęła.
Mógłby pójść po kasę do rodziców, wyjaśnić co zepsuł, pewnie by mu pomogli spłacić to wezwanie z sądu, ale to opcja jeśli pójdzie do pracy i odda kasę rodzicom. Jeśli ma zamiar wziąć kasę i znowu popłynąć na jakieś studia to niet.
  • Odpowiedz
ZakochanaHostessa: Masz kopniaka: szanuj innych. Przeczytałem pierwszy akapit, jest tam tyle zbędnych informacji, że gratuluję komuś, kto przeczytał całość. Później czytałem tylko pierwsze zdania kolejnych akapitów i też nie niosły one jakichś specjalnych treści.

To wygląda jak depresja. Idź do psychiatry.

To jest anonimowy komentarz.
Zaakceptował: Asterling
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Dobra, tak na szybko, bo jestem załamany tym co czytam.
Nie wiem, na jakiej byłeś uczelni, ale nigdy nie załatwiaj nic przez sekretariat, tylko przez dziekanat. Czytaj regulaminy studiów, nie wierz nikomu na słowo, przepisy zmieniają się co roku, dlatego albo łazisz do dziekanatu albo szukasz kogoś kumatego w rektoracie. Samorząd studencki to najgorsza rzecz na studiach, jak już szukasz znajomych i chcesz coś robić, to zapisz się do
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania Mi się wydaje, że zaczynanie następnego kierunku studiów w tym wieku nie jest dobrym pomysłem. Jak je skończysz to będziesz pod 30. Może powiedz rodzicom, że zawaliles, pożycz od nich pieniądze na spłatę długów, poszukaj pracy i zapisz się na zaoczne studia? Jeżeli fizycznie czujesz się bardzo słabo to poszukaj psychologa, w dużych miastach znajdziesz coś na nfz.
  • Odpowiedz
@alicemeow: Niby czemu będzie po 30? Ma 23 lata, 7 lat będzie studiował? Całe życie przed nim, co to zmienia? Dwa wyjścia - kontynuować, co zacząłeś - albo zrobić sobie przerwę pół albo roczną, zastanowić się co chcesz w życiu robić (w międzyczasie gdzieś popracuj) i wybrać się na studia.
  • Odpowiedz
@Davidvia0: Nie no, 5 lat następnych studiów dziennych i zakończenie w wieku 28 to średnio opłacalne, zwłaszcza, gdy do 26 przysługują wszystkie ulgi związane z byciem studentem, dlatego ja uważam, że jak już się zaplątał z tymi studiami to może ogarnąć teraz jakąś prace, zacząć zaoczne i już sto pro przemyślane, ale to moje zdanie oczywiście ;)
  • Odpowiedz
@alicemeow: No jeżeli 5 lat przebimba jak dotychczas - to tak, nie mają sensu takie studia. Ale jak będzie robił praktyki, staże, w ostatnie 2 lata pracował w zawodzie (np. zaocznie) to nie widzę żadnych przeciwwskazań. I tak przed nim ponad 30 lat pracy. Takich historii jest mnóstwo.
  • Odpowiedz