Wpis z mikrobloga

Można wyobrazić sobie dwa logicznie skrajne systemy polityczno-ekonomiczne. Są to:
1) Cała władza polityczna, ekonomiczna jak i kulturowa znajduje się w ręku jednej jednostki. To ta jednostka decyduje, jak zostaną wykorzystane rzadkie środki produkcji, tj. praca, zasoby naturalne i kapitał oraz całkowicie arbitralnie ustala poziom konsumpcji dla każdego członka społeczeństwa. Za pomocą siły i groźby jej użycia ustala, w jaki sposób ludzie mają żyć, komunikować się ze sobą, rozmnażać się itd. Jest to tyrania jednego (A) nad wszystkimi (B).
lub
2) Każda jednostka jest wyłącznym właścicielem swojego ciała jak i swojej sprawiedliwej własności, która nie pochodzi z aktu przemocy. Wszyscy członkowie społeczeństwa mają takie same prawo do osobistego decydowania, na podstawie swoich subiektywnych wartości, w jaki sposób używać własnych środków. Wszelkie dobra i usługi dostarczane są na podstawie dobrowolnych umów na rynku, a wymuszanie na kimś swojej woli uznawane jest za agresję i przestępstwo, przed którym można się bronić. Warto przy tym zaznaczyć, że formy zarządzania rzadkimi zasobami w takim społeczeństwie mogą być zróżnicowane. Od czysto wolnorynkowego zaspokajania potrzeb konsumentów w celu zysku ekonomicznego (anarcho-kapitalizm, który dominowałby w takim systemie), po różne formy komunalnej wspólnoty (których członkowie musieliby ponieść ekonomiczne straty wynikające ze współwłasności), o ile nie jest ona wymuszana na jej członkach. Każdy człowiek dysponuje takimi samymi prawami, więc (A) = (B).

O ile nie popełniłem żadnego błędu myślowego w swoich rozważaniach, to wszystkie inne systemy polityczne, w tym te które znamy z historii, znajdują się gdzieś "pomiędzy" przytoczonymi konstruktami myślowymi. Nie sposób przy tym odmówić sobie komentarza, którego celem będzie porównanie powyższych systemów z powszechnie panującymi obecnie poglądami. Większość ludzi zgodzi się, że system (1) jest tyranią jednostki, jest z gruntu niesprawiedliwy i nie należy dążyć do jego wprowadzenia. Jednak ci sami ludzie nie są zwolennikami systemu (2), a jakiejś środkowej drogi, która ma dewastujące konsekwencje w rzeczywistości. Ci przedstawiciele "wolnego, cywilizowanego i chroniącego prawa człowieka" świata popierają istnienie klasy rządzących i rządzonych. Klasy panów (A) i ich sług (B). Oczywiście (A) mają "prawo" do wywłaszczania (B), kierowania ich życiem i własnością wedle własnych, subiektywnie wybranych celów. Pozostaje zadać jedynie pytanie, czy jeśli na co dzień nie używamy wobec innych agresji i przemocy, a jednocześnie popieramy zinstytucjonalizowaną agresję wobec społeczeństwa, to jesteśmy tak naprawdę cywilizowani i postępowi, czy może bliżej nam do dyktatora z systemu (1). Czy jeśli uznajemy system (1) za największe możliwe zło, to czy nie oczywistym powinno być popieranie jego całkowitego przeciwieństwa (2), które musimy uznać za ostateczne dobro?

#polityka #ekonomia #filozofia #socjologia #logika #etyka
  • 1