Wpis z mikrobloga

Ależ mnie wkur*iają ci wszyscy nowocześni marketingowcy. Człowiek nie może już zrobić w spokoju zakupów, zatankować samochodu czy przejść się na spacer deptakiem nie wyrzucając co 5 kroków jakiejś zjeb**ej ulotki do śmietnika.

Każdy mężczyzna, chcąc nie chcąc, raz na jakiś czas musi odwiedzić drogerię w celu zakupu żelu pod prysznic, maszynki do golenia, antyperspirantu i pasty do zębów. I dokładnie po taki zestaw wybrałem się ostatnio do pobliskiego Rossmann'a. Przy wejściu stojak z ulotkami i aktualnymi promocjami. Mijam go, ponieważ wiem co chcę konkretnie kupić, więc udaję się w kierunku półki z żelami pod prysznic. I co? I ch*j. Nie ma. Tzn. jest, ale po drugiej stronie sklepu, bo przecież co tydzień trzeba zrobić gruntowne przemeblowanie, tak byś za każdym razem musiał szukać produktów, które masz zamiar zakupić, a przy okazji tychże poszukiwań skusił się na tysiąc innych niepotrzebnych rzeczy, na które na co dzień nie zwróciłbyś nawet uwagi. Tym oto sposobem, zanim odnajdę wszystkie poszukiwane produkty, czas zakupów z 2 minut wydłuża się do 15. Lekko zirytowany podchodzę do kasy. Jeszcze tylko 5 osób przede mną, zapłata i jestem wolny. O nie, nic z tych rzeczy:

Kasjerka: Polecam żel do higieny intymnej w promocji.
Ja: Aha, dziękuję, nie potrzebuję, zaskoczę Panią, ale swojego penisa myję zwykłym żelem pod prysznic.
Kasjerka: Przy zakupie płynu pod prysznic wszystkie szampony -20%.
Ja: (jestem łysy, więc to pytanie zbywam wymownym spojrzeniem)
Kasjerka: Mamy również promocje na pasty do zębów (i pokazuje na stojącą przy kasie pastę... dokładnie taką samą pastę, którą wybrałem z półki, której szukałem 5 minut.)
Ja: Tak, wiem, ale jestem NORMALNY i mam NORMALNE uzębienie w liczbie 32 sztuk, więc chyba jedna pasta mi wystarczy, prawda?

Jeszcze kilka pytań typu "zapakować zakupy?" oraz standardowe "mogę być winna grosik?" i byłem wolny. Przynajmniej tak mi się wydawało. Musiałem jeszcze zatankować wspomniany na początku samochód:

Sprzedawca: Fakturka czy paragon?
Ja: Paragon.
Sprzedawca: Może życzy Pan sobie kawę? Mamy dziś promocję - do każdej dużej kawy ciastko gratis.
Ja: Nie, dziękuję. Nie lubię kawy.
Sprzedawca: Zbiera Pan punkty?
Ja: Nie, nie zbieram.
Sprzedawca: Nie ma Pan naszej karty?
Ja: Nie, nie mam waszej karty.
Sprzedawca: Wyrobić?
Ja: Nie, nie potrzebuję.
Sprzedawca: Zaproponuję batonik, w promocji zamiast 10zł jedynie 5zł (w normalnym sklepie 1,50zł).
Ja: Dziękuję, płacę tylko za paliwo.

Uff, 2:0 dla mnie. Jeszcze tylko zakupy spożywcze w stokrotce, 3-krotne odmówienie polecanych produktów przy kasie i można iść na spacer zbierać pokemo... znaczy się ulotki. Solarium, telewizja, szkoły policealne, obiady domowe, pożyczki chwilówki i tak dalej.

No ku*wa. Pier***eni janusze marketingu. Chyba trzeba przestać wychodzić z domu..... ale wtedy zapewne zapukają jehowi. Jak żyć?

#zalesie #takbylo #truestory #januszebiznesu a raczej #januszemarketingu
  • 3
@collector: nie janusze tylko nikt by Ci tym nie zawracał głowy gdyby to nie działało...
na Ciebie nie musi, ale na tego za Tobą już tak więc chcąc nie chcąc będziesz tego słuchał za każdym razem bo jak działa to czemu właściciel sklepu ma sobie odpuścić darmową okazję na upselling?