Wpis z mikrobloga

Dziś będzie o moim pierwszym – i jedynym – wypadku przy pracy. Chociaż bardziej powinno to się nazywać głupotą przy pracy. Wracamy więc na mój pierwszy wydział i jej (całkiem nie mały) wycinek, czyli mycie potasowe. I jak sama wskazuje, myło się tam coś (mniejsza o to co) ługiem potasowym. W postaci stałej przypominał płatki śniegu. I w takiej postaci był do nas dostarczany.

Ze względu na ubytki trzeba było go od czasu do czasu uzupełniać. Praca tak lekka, jak dorzucanie węgla do pieca. Ług potasowy był do nas dostarczany na paletach w workach 25 kilowych. Jeden stal przy inżektorze (nazywanym przez nas smoczkiem), w którym się ług rozpuszczał i popychał ew. kijem od miotły, kiedy się w nim ów ług brylił i zapychał smoczek. Drugi donosił worki, rozcinał i wsypywał zawartość do smoczka.

W ten dzień pracowałem z Hubertem. Ja – 180 i 73 kg (niezmiennie do dziś) i Hubert – 180 i ok. 100 kg. Nikt nie zgadnie, kto nosił worki a kto był operatorem kija od miotły... Zgadli. Bardzo śmieszne.

W ten dzień wystąpił jeszcze jeden czynnik, który okazał się feralny dla mnie. Chodzi mianowicie o lekki deszcz. Deszcz, jak to ma w swojej naturze potrafi być podstępnie mokry. I był. Niestety. A i niektóre worki dziurawe. Byłbym zapomniał o jeszcze jednym – nasza instalacja nie była stricte instalacja „kwasowa”, więc używaliśmy normalnych ubrań roboczych. Zgodnie z zasadami BHP powinienem się w ten dzień zgłosić do Bogusia (majstra) i ten powinien mi wydać WZ-tke na pobranie ubrań kwasoodpornych. Z nią powinienem pojechać na magazyn, pobrać ubrania, przebrać się, wykonać swoja prace, znowu się przebrać i oddać ubrania do pralni. Dlaczego tego nie zrobiłem? Bo z cala pewnością, po takiej prośbie, od Bogusia usłyszałbym pytanie, czy aby na pewno wszystkich mam w domu...

Minęło dwie godziny całkiem lekkiej pracy, czas zleciał, ale obydwaj przemoknięci. Idziemy się z Hubertem wykąpać i przebrać w suche ciuchy. Siedzę na ławce w szatni. Ja w jednej części a Hubert w drugiej. Została mi tylko lewa skarpeta do ściągnięcia. Ściągam i widzę, ze mi się coś białego do kostki przykleiło. A ze krótkowidz w okularach na bliskie odległości widzi gorzej niż kret, to pośliniłem palec i próbuje to jakoś ściągnąć, zdrapać. Nie dość, ze nie idzie, to odgłos jaki usłyszałem przypominał rzępolenie poślinionego styropianu o szybę. Ściągam okulary i oczom nie dowierzam. To jest kość! A właściwie kostka. Żadnej krwi! Tylko wyżarta skora i kostka na wierzchu. Średnica, jak nasze kocha pinć złociszy.

Wołam Huberta, bo może śnię?

Ty, Hubert! Ho no, kość mi widać!
Wcale się nie dziwie. Ty w ogóle jesteś tak chudy, że żeby się zmoczyć pod prysznicem, to musisz biegać pod nim.
Bardzo, k---a, śmieszne. No chodź, autentyk! Kość mam na wierzchu!

Hubert patrzy i... prawie mdleje.

Ty, verruct! Dawaj, trzeba opatrunek jakiś zrobić!
A widzisz tu gdzieś krew?
Yyyyy...

Na tym „yyy” się skończyło. I bliźnie, która mam do dziś. Tyle, ze po latach się zmniejszyła i przesunęła. Wszystko zostało w tajemnicy pomiędzy nami dwoma. Bo głupota się chwalić nie powinno. I nie chodzi li tylko o głupotę, ale i problemy z BHP-wcami.

Reasumując – dziurawe worki, na nich woda = ciekły ług potasowy, który najszybszy kontakt znalazł na styku skarpetki z kostka. Trawił bezboleśnie i bezkrwawo. Do dziś dnia zapamiętałem z tej lekcji jedno, ze trawienie skory kwasem boli. Ługiem? Niekoniecznie.

#chemiczneopowiesci #bezpieczenstwowprzemysle
verruct - Dziś będzie o moim pierwszym – i jedynym – wypadku przy pracy. Chociaż bard...

źródło: comment_QrP67QAkmFweyVjECpNX2lzzZqmBWq6i.jpg

Pobierz
  • 25
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@PMV_Norway: Powinieneś się cieszyć. Moja ex potrafiła się wpatrywać w ta bliznę minutami. Ty miałeś trochę lepsze miejsce do wpatrywanie się. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz
W ten dzień pracowałem z Hubertem. Ja – 180 i 73 kg (niezmiennie do dziś) i Hubert – 180 i ok. 100 kg. Nikt nie zgadnie, kto nosił worki a kto był operatorem kija od miotły... Zgadli. Bardzo śmieszne.


@verruct: To co, teraz przez całe życie nie kiwniesz palcem, bo zawsze się znajdzie ktoś cięższy od takiego kogucika? xD
  • Odpowiedz
@verruct dlaczego takie problemy z kwasówkami?? Słaby ten dział bhp i słaby kierownik wydziału że nie umie wygospodarować funduszy na ochronę zdrowia pracownikow . Swoją drogą to norma nie zgłaszanie takich wypadków więcej problemu można sobie narobić bo zaczną sprawdzać czy postepowales zgodnie z instrukcją stanowiskowa. Wszystko byle tylko udowodnić że to twoja wina.
  • Odpowiedz
@Vitane: uważam, że budowa fizyczna nie powinna decydować o zakresie obowiązków, jeżeli nie jesteś w stanie wykonywać części z nich, to powinno zostać to podkreślone w umowie z pracodawcą.
  • Odpowiedz