Wpis z mikrobloga

#zdzislawintheworld #gwatemala #coban #podroze #podrozujzwykopem

Byłem dziś w parku narodowym w Semuc Champey. Tam jest taka bardzo ładna rzeka, z delikatnymi wodospadami, jaskiniami, mnóstwem roślinności no i wodą o wyjątkowo intensywnym kolorze. Jest to takie miejsce w którym robi się zdjęcia do katalogów turystycznych. I takie też zdjęcie zrobiłem, ale nie wrzucę go tutaj, o nie. Tutaj muszę wrzucę nie aż tak atrakcyjne zdjęcie ze swoją japą i napisać coś, żeby wyszło że jestem sympatyczny, to wtedy może więcej ludzi będzie plusować.

Ta miejscówka znajduje się zaledwie 40 km od miejscowości Coban. Miejscowości do której się przyjeżdża, aby zobaczyć ten park narodowy. Ktoś naiwny mógłby pomyśleć, że w takim razie dojazd nie będzie najmniejszym problemem, ale wcale tak nie jest. I mówię to z perspektywy osoby, która podczas studiów często, gęsto wracała do domu pociągiem, zanim jeszcze pendolino komukolwiek skojarzyłoby się z pociągiem. Także długie godziny telepania się, stania na polu, ekstremalne temperatury, opadająca deska, śmierdzący współpasażerowie, niedające się otworzyć okna to dla mnie chleb powszedni.

Oczywiście wszystko załatwiam sobie sam i korzystam tylko z transportu publicznego. W moim hostelu jest możliwość wykupienia całodniowej wycieczki do tego miejsca, co kosztuje prawie 200 zł. Nie wiem co oni musieliby tam zaoferować za te 200 zł w miejscu, gdzie dobry obiad można zjeść za mnie niż dychę.

W ogóle to jestem taki monotematyczny. Ciągle piszę o tym, że transport tutaj jest kiepski, ale on naprawdę jest beznadziejny. Jeszcze do tego dałem się dziś złapać na naganiacza do autobusu i zapłaciłem jemu, a nie kierowcy. Co prawda oszukał mnie tylko na 5 zł, ale że dałem się nabrać na taki tani numer, to nie umiem sobie wybaczyć.

A sama jazda bardziej przypominała bardziej przejażdżkę rollercoasterem, niż szybkie i wygodne przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Drogi są w tak beznadziejnym stanie (o ile te klepiska można nazwać drogami), że podczas jazdy trzeba nieprzerwanie trzymać się barierek czy siedzeń i człowiek tylko myśli, kiedy to się skończy. A co gorsza w takich warunkach nie za bardzo da się czytać.

W każdym razie 40 km, 4 godziny jazy, 25 złotych. Wjazd na teren parku narodowego kolejne 25. Tak to już nawet się nie kryli z tym, że przyjezdnych kasują więcej. Na ścianie wisiał cennik i można było zobaczyć, że lokalni płacą pół ceny. Nie uwierzyli mi, że jestem lokalny.

No i pochodziłem sobie tam pooglądać. Wszedłem na punkt widokowy zrobić kilka zdjęć. Spociłem się niemiłosiernie. Minąłem kilkanaście osób chcących sprzedać mi wodę. Wszedłem do wody i zrobiłem sobie w niej selfie. Wyciągając aparat z plecaka na brzegu niechcący przesunąłem go do kałuży. Wyjąłem wszystko z plecaka i go wykręciłem. Włożyłem stopy do wody i po chwili je wyciągnąłem przerażony. Zorientowałem się, że nie ma się co bać małych rybek skubiących martwy naskórek. Poczułem się jak wielka dama na pedicurze rybami. Zorientowałem się, że jeśli powrót ma trwać kolejne 4 godzinym to muszę wracać.

Tak teraz sobie myślę, że skoro już wstawiłem swoję fotę, to i w opisie powinienem być bardziej sympatyczny. Spróbujmy więc.

Hej ludziska! Dziś był taki wspaniały dzień i tak świetnie się bawiłem! Zobaczyłem przepiękny park narodowy, kąpałem się w wodospadach i zrobiłem mnóstwo selfie z moją uśmiechniętą twarzą, żeby zaakcentować jaki jestem fajny i szczęśliwy. A jestem bardzo szczęśliwy, bo ta przygoda wypełniła mnie pozytywną energią na kolejne podboje. Pozrawiam wszystkich, lajk4lajk, obs4obs.

wołam @dolandark @Refusek @L_u_k_as @Cooyon i @angeldelamuerte
Pobierz
źródło: comment_dGsfLgXImTITzQ0IXGVqltP2uMvrPsF2.jpg
  • 2