Aktywne Wpisy
Byłem na rozmowie o pracę teraz i wszystko fajnie, praca na jedną zmianę przy rozkręcaniu pojazdów na złomowisku, dojazd całkiem blisko bo w 40 minut rowerem dojadę. Na duży plus że umowa o pracę a nie zlecenia jak wszędzie w januszeksach xd
Dostałem taką umowę o pracę do podpisania, ale wydaje mi się dziwnie skontruowana, przecież kar jest tyle że jak raz zachleję to jeszcze będę musiał dopłacać pracodawcy xd
Nie pozwolili
Dostałem taką umowę o pracę do podpisania, ale wydaje mi się dziwnie skontruowana, przecież kar jest tyle że jak raz zachleję to jeszcze będę musiał dopłacać pracodawcy xd
Nie pozwolili
WielkiNos +372
Uważasz, że pies nie ma prawa atakować człowieka w mieście? Że dziecko ma prawo się czuć na ulicy bezpiecznie jak biega i macha rękami?
Okazuje się, że będąc psiarzem można mieć inne zdanie na temat tak oczywistych rzeczy.
#psiarze #bekazpodludzi #patologiazmiasta
Okazuje się, że będąc psiarzem można mieć inne zdanie na temat tak oczywistych rzeczy.
#psiarze #bekazpodludzi #patologiazmiasta
Link do 2 rozdziału: http://www.wykop.pl/wpis/1792625/hej-to-juz-drugi-rozdzial-akcji-nowego-metro-2033-/
Link do 1 rozdziału: http://www.wykop.pl/wpis/1786621/jako-ze-metro-mnie-bardzo-zafascynowalo-napisalem-/
Miłej lektury!
Uwaga: Opowiadanie zawiera wulgaryzmy.
Obiad był wspaniały. Soczyste mięsko z sosem cebulowym rozpływało się w ustach. Nikt bez żadnej konsternacji, oblizywał palce.
- Skąd je macie? Gdy ostatnio byłem świniaków było tu mało jak światła. - zagaduje dość starego dziadka mężczyznę po mojej lewej. Siedzimy przy wielkim stole lub przy tym co z niego zostało. Oczywiście jemy rękami.
- Świnie się naruchały to mamy. A jak świnie są zdrowe to i ludzie też i można pracować.
Przytakuję. Kończę mój kawałek i podnoszę talerz by go wylizać. Dostaję lekko po twarzy. To wystarcza aby go opuścić.
- Jesteśmy jeszcze ludźmi sir - mruczy dziadek i wraca do swojego talerza. Ja swój podnoszę (nie rozbiły się - są z plastiku. )
- Jak się pan nazywa - mówię po chwili ciszy jaka zawładnęła całym stołem.
- Mówi mi Maciek, Maciek Johnson
- Przecież to bezsensownie - wypominam i pauzuję konsumpcję.
Dziadek nie odpowiada. Chyba się zdenerwował. Nie dokończyłem tej myśli a Maciek Johnson wstał i krzyknął na cały schron:
- Musimy im powie...
Strzał i wrzask. A potem spokojny głos:
- Już spokój! Maciej był zarażony. Mógł was zarazić nawet dotknięciem. Jego ślina była kwasem. Dlatego właśnie, drodzy przyjaciele musieliśmy przyjąć wszelkie środki ostrożności. Nawet takie.
Wszyscy odetchnęliśmy jednak ja z kilkoma osobami z mojej grupy zainteresowaliśmy się ciałem Johnsona.
Kula utkwiła w mózgu. Wszyscy wiemy że zarażonych lub mutantów należy karmić w serce lub wątrobę - centra systemu. Dziwne. Po krótkiej wymianie zdań rozeszliśmy się.
Nikt już nie jadł. Nikt nie chciał tylko dlatego że przypomniano mu gdzie jest. W schronie w którym miał być z miesiąc a jest kilkanaście lat. W miejscu obronie. Bastionie ludzkości.
Z letargu wybudziło nas stukanie w drzwi:
- Hasło?
- Otwieraj #!$%@?, zmęczony jestem a ty tu jakieś hasła z dupy wyciągasz!
Śmiejemy się wszyscy jakby na ziemi nie leżał starzec z kulką we łbie. Przyzwyczailiśmy się.
Otwieramy mosiężne drzwi. Wchodzi członek Poczty Polskiej. Jest wytwornie ubrany na te czasy. Czarny kubrak, niebieskie, szerokie spodnie oraz czapka z trąbką.
- Sir Alojzy? - rozgląda się po schronie z głupim wyrazem twarzy. Jest niski, wygląda jak mysz.
- To ja - Alojzy podchodzi z wyciągniętą ręką. Młodzieniaszek patrzy się przez chwilę na niego z dziwnym wyrazem twarzy a następnie podaje mu kartkę.
Alojzy szybko czyta i pyta:
- Dlaczego?
- Bóg wie, może to..o Największy, co tu się stało?!
- Już nic, zabierzcie go! - rozkazuje Heller i podchodzi do listonosza. Maciej zostaje gdzieś wyniesiony.
Heller czyta kartkę. Jest zdenerwowany.
- Nie mamy żywności. Jak mamy iść?
- Generalna Rada mówi żebyście korzystali z tego co macie.
- Ale my nic nie mamy - komentuję.
Sir Alojzy kręci głową.
- Mamy ale tylko w jedną stronę.
Wszyscy zginamy karki w pytającym geście.
- Tam gdzie idziemy na pewno coś znajdziemy - dodaje młody brunet Hakim. Nie wiem skąd jest,ale zawsze odznaczał się wielkim optymizmem.
Alojzy wzdycha. Wymienia szybko spojrzenia ze mną i z Hellerem. Daje znak do spotkania.
- A więc - krzyczy jakby nigdy nic - śpimy sześć godzin i idziemy aż do świty czy to jasne?
Żadnych odgłosów.
- Dobrze, a więc załatwione.
Po chwili wszyscy wyciągamy śpiwory. Ja, Heller i Sir Alojzy nie. Pewnie robi za nas to ktoś inny. Albo nie robi. Na jedno wychodzi. Zawszę muszę poprawiać śpiwór.
Siedzimy w małym pokoiku który pewnie kiedyś był pokojem przesłuchań.
Heller zaczyna:
- Naszym kolejnym przystankiem będzie Hala Duchów, Strachów etc. Dużo tam syfu. Trzeba będzie strzelać.
- Po co tam idziemy? - pytam.
- Towar od przegrzebywaczy. Jakiś ważny. Za ważny. Musimy tam podejść, wsiąść go i wrócić. Tą samą drogą.
- #!$%@?
- No wiem.
Cisza. Wszyscy myślą. Alojzy przerywa burzę mózgów:
- Musimy więc ukraść żarcie. Stąd.
Patrzymy się po naszych zmęczonych twarzach. Ja wstaję, walę ręką w stół i mówię:
- Jak mamy to ukraść, to idźmy #!$%@? spać.
Wyszliśmy po cichu i wpadliśmy do ciepłych śpiworów. O dziwo nie musiałem go poprawiać. To oznacza że nie ma rzeczy niemożliwych.
Dziękuję za wszelkie opinię i krytykę
Jam
#opowiadanie #moje #takietam #metro2033 #wroclaw #oswiadczenie #ludziewykopu #atencja #atencjoprzybywaj #ludziewykopu
Te zdania są bardzo złe.
Są w schronie i jedzą, siedzi z nimi dziadek, który nagle wstaje i coś krzyczy, ktoś go zastrzelił, bo to niby mutant? A nie zdziwiło ich, skąd wiadomo, że to mutant, czy skąd on się tam wziął i czemu dopiero wtedy go zabili?