Wpis z mikrobloga

Rozdział III - Niezapomniana herbatka z panem Johnsonem.

Link do 2 rozdziału: http://www.wykop.pl/wpis/1792625/hej-to-juz-drugi-rozdzial-akcji-nowego-metro-2033-/

Link do 1 rozdziału: http://www.wykop.pl/wpis/1786621/jako-ze-metro-mnie-bardzo-zafascynowalo-napisalem-/

Miłej lektury!

Uwaga: Opowiadanie zawiera wulgaryzmy.

Obiad był wspaniały. Soczyste mięsko z sosem cebulowym rozpływało się w ustach. Nikt bez żadnej konsternacji, oblizywał palce.

- Skąd je macie? Gdy ostatnio byłem świniaków było tu mało jak światła. - zagaduje dość starego dziadka mężczyznę po mojej lewej. Siedzimy przy wielkim stole lub przy tym co z niego zostało. Oczywiście jemy rękami.

- Świnie się naruchały to mamy. A jak świnie są zdrowe to i ludzie też i można pracować.

Przytakuję. Kończę mój kawałek i podnoszę talerz by go wylizać. Dostaję lekko po twarzy. To wystarcza aby go opuścić.

- Jesteśmy jeszcze ludźmi sir - mruczy dziadek i wraca do swojego talerza. Ja swój podnoszę (nie rozbiły się - są z plastiku. )

- Jak się pan nazywa - mówię po chwili ciszy jaka zawładnęła całym stołem.

- Mówi mi Maciek, Maciek Johnson

- Przecież to bezsensownie - wypominam i pauzuję konsumpcję.

Dziadek nie odpowiada. Chyba się zdenerwował. Nie dokończyłem tej myśli a Maciek Johnson wstał i krzyknął na cały schron:

- Musimy im powie...

Strzał i wrzask. A potem spokojny głos:

- Już spokój! Maciej był zarażony. Mógł was zarazić nawet dotknięciem. Jego ślina była kwasem. Dlatego właśnie, drodzy przyjaciele musieliśmy przyjąć wszelkie środki ostrożności. Nawet takie.

Wszyscy odetchnęliśmy jednak ja z kilkoma osobami z mojej grupy zainteresowaliśmy się ciałem Johnsona.

Kula utkwiła w mózgu. Wszyscy wiemy że zarażonych lub mutantów należy karmić w serce lub wątrobę - centra systemu. Dziwne. Po krótkiej wymianie zdań rozeszliśmy się.

Nikt już nie jadł. Nikt nie chciał tylko dlatego że przypomniano mu gdzie jest. W schronie w którym miał być z miesiąc a jest kilkanaście lat. W miejscu obronie. Bastionie ludzkości.

Z letargu wybudziło nas stukanie w drzwi:

- Hasło?

- Otwieraj #!$%@?, zmęczony jestem a ty tu jakieś hasła z dupy wyciągasz!

Śmiejemy się wszyscy jakby na ziemi nie leżał starzec z kulką we łbie. Przyzwyczailiśmy się.

Otwieramy mosiężne drzwi. Wchodzi członek Poczty Polskiej. Jest wytwornie ubrany na te czasy. Czarny kubrak, niebieskie, szerokie spodnie oraz czapka z trąbką.

- Sir Alojzy? - rozgląda się po schronie z głupim wyrazem twarzy. Jest niski, wygląda jak mysz.

- To ja - Alojzy podchodzi z wyciągniętą ręką. Młodzieniaszek patrzy się przez chwilę na niego z dziwnym wyrazem twarzy a następnie podaje mu kartkę.

Alojzy szybko czyta i pyta:

- Dlaczego?

- Bóg wie, może to..o Największy, co tu się stało?!

- Już nic, zabierzcie go! - rozkazuje Heller i podchodzi do listonosza. Maciej zostaje gdzieś wyniesiony.

Heller czyta kartkę. Jest zdenerwowany.

- Nie mamy żywności. Jak mamy iść?

- Generalna Rada mówi żebyście korzystali z tego co macie.

- Ale my nic nie mamy - komentuję.

Sir Alojzy kręci głową.

- Mamy ale tylko w jedną stronę.

Wszyscy zginamy karki w pytającym geście.

- Tam gdzie idziemy na pewno coś znajdziemy - dodaje młody brunet Hakim. Nie wiem skąd jest,ale zawsze odznaczał się wielkim optymizmem.

Alojzy wzdycha. Wymienia szybko spojrzenia ze mną i z Hellerem. Daje znak do spotkania.

- A więc - krzyczy jakby nigdy nic - śpimy sześć godzin i idziemy aż do świty czy to jasne?

Żadnych odgłosów.

- Dobrze, a więc załatwione.

Po chwili wszyscy wyciągamy śpiwory. Ja, Heller i Sir Alojzy nie. Pewnie robi za nas to ktoś inny. Albo nie robi. Na jedno wychodzi. Zawszę muszę poprawiać śpiwór.

Siedzimy w małym pokoiku który pewnie kiedyś był pokojem przesłuchań.

Heller zaczyna:

- Naszym kolejnym przystankiem będzie Hala Duchów, Strachów etc. Dużo tam syfu. Trzeba będzie strzelać.

- Po co tam idziemy? - pytam.

- Towar od przegrzebywaczy. Jakiś ważny. Za ważny. Musimy tam podejść, wsiąść go i wrócić. Tą samą drogą.

- #!$%@?

- No wiem.

Cisza. Wszyscy myślą. Alojzy przerywa burzę mózgów:

- Musimy więc ukraść żarcie. Stąd.

Patrzymy się po naszych zmęczonych twarzach. Ja wstaję, walę ręką w stół i mówię:

- Jak mamy to ukraść, to idźmy #!$%@? spać.

Wyszliśmy po cichu i wpadliśmy do ciepłych śpiworów. O dziwo nie musiałem go poprawiać. To oznacza że nie ma rzeczy niemożliwych.

Dziękuję za wszelkie opinię i krytykę

Jam

#opowiadanie #moje #takietam #metro2033 #wroclaw #oswiadczenie #ludziewykopu #atencja #atencjoprzybywaj #ludziewykopu
  • 11
  • Odpowiedz
@Jam1911: INTERPUNKCJA leży i kwiczy.

Nikt bez żadnej konsternacji, oblizywał palce.


zagaduje dość starego dziadka mężczyznę po mojej lewej.


Te zdania są bardzo złe.

Są w schronie i jedzą, siedzi z nimi dziadek, który nagle wstaje i coś krzyczy, ktoś go zastrzelił, bo to niby mutant? A nie zdziwiło ich, skąd wiadomo, że to mutant, czy skąd on się tam wziął i czemu dopiero wtedy go zabili?

Maciej był zarażony. Mógł
  • Odpowiedz
@Jam1911: No, ale właśnie o to mi chodzi. Dotyka Cię koleś, kilka sekund później ktoś go zabija, mówi, że to mutant i zarażał dotykiem. Ja bym się chciał od razu przebadać, a jako dowódca zarządziłbym kwarantannę dla wszystkich, którzy mieli z nim kontakt.
  • Odpowiedz