Wpis z mikrobloga

622 955 - 151 = 622 804

Wybrzeżem #4

Trasa: Łeba - Hel - Władysławowo
Dystans: 151,50km
Czas jazdy: 7:40:54
Vavr: 19,72km\h
Vmax: 39,43km\h

Standardowo pobudka o 5:00 i wyjazd o 7:00. Zaraz za Łebą jest Nowęcin, a za Nowęcinem jest... piach. Jak tylko wjechaliśmy w las zaczęła się plaża. Z radością dostrzegłam rowerzystę z przeciwka i chciałam się od niego dowiedzieć jak długo jeszcze będziemy musieli pchać rowery. Okazało się jednak, że podróżny (pełen zestaw biwakowy) właściwie to jedzie w tym samym kierunku co my, tylko przed chwilą zawrócił zwątpiwszy w tę drogę. Mnie wychodziło w mapy i gps, że jeszcze ze 2km po takim piachu i będzie lepiej. Pan się przekonał i razem turlaliśmy nasze rowery do asfaltu, który zaczął się jakoś przed Sarbskiem. Tam się rozdzieliliśmy i pojechaliśmy swoim tempem. W Ulinii spotkał nas najbardziej stromy podjazd tej wyprawy, zadyszka i ogień w nogach. Dalej co rusz Strava kierowała nas na takie piaszczyste drogi (przy projektowaniu trasy wyglądały na zwykłe gminne asfaltówki), ale konsekwentnie nadkładaliśmy drogi trzymając się asfaltu. Dopiero między Jackowem a Kierzkowem dopadła nas gruntówka, ale już przynajmniej bez piachu. Na kofibrejku chcieliśmy zatrzymać się w Karwii, ale to jest wioska typowo turystyczna, która poza sezonem zasypia. Na samym jej końcu udało się znaleźć całoroczną restaurację i kawa była. Serniczek czekoladowy też - w szlacheckiej oprawie. Z Karwi kierunek do Jastrzębiej Góry, która swoją nazwę ma nie od parady. Też się trochę zmęczyliśmy. A od Jastrzębiej do samego Władysławowa - bruk, dyr dyr dyr jego mać, przerywane chwilowymi fatamorganami z asfaltu dającymi nadzieję na lepsze jutro, a jednak kończącymi się po kilkuset metrach.

@jak_to_mozliwe wpadł na genialny pomysł, że we Władku znajdujemy kwaterę, zrzucamy sakwy i na lekko lecimy na Hel i z powrotem, co też zrobiliśmy. Średnia na Hel w okolicach 25km/h :D Ostatnia część ścieżki, od granicy Helu, rewelacja! Ubita szutrówka z hopkami, po której można jeździć jak wariat ;) Potem obiad z Izdebce, małe kółko po uliczkach i nazad. W międzyczasie zauważyłam, że niebo się całkiem zachmurzyło i temperatura zaczęła spadać. Zatrzymaliśmy się jeszcze na drugim kofibrejku w Juracie i potem gazu do Władka, bo zaczęła nadciągać mgła znad morza, temperatura spadła do 12C, zerwał się wiatr, który mógł zwiastować nadchodzącą burzę. Trasa od Juraty dłużyła się niemiłosiernie. Mieliśmy już ponad 130km w nogach, a jako że to nasz kolejny rekord dystansu, to już czuło się zmęczenie nóg i przede wszystkim tyłka. Jak zbawienia wypatrywaliśmy Biedronki oznaczającej koniec ścieżki rowerowej i początek Władka. Tam też zrobiliśmy zakupy na kolację i pognaliśmy do domu. Nie muszę mówić, że w poprzednich dniach woziliśmy ze sobą: kurtki i spodnie wiatro i wodoodporne, a wtedy kiedy by się naprawdę przydały to czekały na nas jakieś 36km dalej ;)

A dzisiaj pobiłam swój poniedziałkowy Distance PR ;)

Wcześniejsze dni:
Wybrzeżem #0 - 17,36km
Wybrzeżem #1 - 106,12km
Wybrzeżem #2 - 100,51km
Wybrzeżem #3 - 120,31km

#rowerowyrownik #rowerowetrojmiasto #100km nr 8
Pobierz
źródło: comment_jIHsDi3ZBj9pxv6UkmQAx4Zxq2qHj6qu.jpg