Wpis z mikrobloga

tl;dr


Opowiem wam historię z mego życia, mały epizod wyjdzie dziś z ukrycia. Otóż parę miesięcy temu miałem wesele koleżanki, nie miałem z kim iść, więc przemogłem się i wrzuciłem ogłoszenie na mirko; nie było to do końca mądre, ale wtedy się nie zastanawiałem, z resztą byłem trochę zdesperowany. W końcu zgłosiła się jedna mirabelka, popisaliśmy, pośmieszkowaliśmy na privie, wymieniliśmy zdjęcia i umówiliśmy się na kawę. Z wyglądu wydawała się całkiem spoko takie 7/10 (sito mam nie gęste, ale całkiem spoko się wydawała). Od razu zaznaczam, że do tej pory byłem stuleją mentalną, level 24 a całowałem się może ze dwa razy w życiu, a to i tak z pijanymi laskami (wiem, że jak na tutejsze standardy to i tak nieźle), ale do niczego więcej nie doszło, a z tych znajomości też później nic nie było. Obrazu mojego #!$%@? niech dopełni fakt, że raz miałem okazję wyrwać fajną loszkę, bo poznałem ją w autobusie, miałem jej numer, ale miałem na nią #!$%@?, w sumie nie wiem dlaczego. Gadaliśmy parę razy, ale nic konkretnego nie wynikło, mimo że loszka wydawała się być mną zachwycona ( a sama była taka 8/10). Albo inna sytuacja - parę lat temu pracowałem w barze, w którym byłem jedynym chłopakiem + 4 dziewczyny; jednej chyba się nawet podobałem, ale też to #!$%@?łem, zacząłem jakieś cyrki odstawiać, #!$%@? muje dzikie węże. No ale wracając do tej mirabelki - spotkaliśmy się ostatecznie; jako stulej romantyk, na pierwsze spotkanie przyszedłem z kwiatem, chyba jej się to nawet spodobało, bo się cieszyła. Na spotkanie się #!$%@?łem konkretne, wyprasowałem najlepszą koszulę, założyłem najlepsze buty, spryskałem się perfumami brachola (na swoje mnie nie stać xD) i wyruszyłem na przygodę życia. Spotkaliśmy się w sieciowej kawiarni (nie podaje nazwy specjalnie, żeby mnie kto za reklamę nie zgłosił); na początku byłem strasznie zesrany i ledwo usiedliśmy i zdjęliśmy kurtki (to była końcówka zeszłego roku) to czułem, że już cały mokry jestem. No ale jakoś poszło, jeszcze takim spierdonem do końca nie jestem, wyratowałem się. Laska okazałą się być taką jak na zdjęciach, może nawet ciut lepsza - szalona ruda xD
Przy czym zaznaczę, że ciężko było utrzymać z nią kontakt wzrokowy bo założyła zajebisty dekolt ( a cycki, miała rozmiaru D); tutaj od razu pytanie do #rozowepaski - to normalne, że laska ubiera się w ten sposób na pierwszą randkę, do tego z kolesiem z netu? Wypiliśmy kawę i poszliśmy na spacer, wypiliśmy grzańca i się skończyło. Potem popisaliśmy trochę smsów i umówiliśmy się na następne spotkanie. Tym razem zabrałem ją jak na prawdziwego piwniczanina przystało do piwnicy, a konkretnie do herbaciarni; siedzieliśmy dosyć sporo, widziałem, że parokrotnie się zaczynała nudzić (m.in. zadała pytanie "no i co mi jeszcze powiesz?") ale jakoś wybrnąłem, coś zacząłem ściemę walić. Potem poszliśmy na pitcę i tu się zaczyna kulminacyjny moment - jak już jedliśmy został ostatni kawałek, ja wtedy postanowiłem uderzyć na całego i powiedziałem jej:

Widzę w twoich oczach że chcesz go zjeść ( ͡° ͜ʖ ͡°)

no i chyba na nią to podziałało, strzeliła buraka, uśmiechała się, a ja myślałem, że klucz do jej serca już należy do mnie. W szczegóły się nie będę zagłębiał, ale spotkanie dalej przebiegało w miłej atmosferze, rozstaliśmy się i daliśmy sobie buziaczka w policzek. To wszystko działo się przed świętami, jakoś tydzień przed. Ostatni weekend przed świętami spotkaliśmy się jeszcze raz - tym razem mieliśmy iść na bilard (mimo że nie grałem do tej pory nigdy xD) Ok, poszliśmy, pograliśmy godzinkę, ja się zbłaźniłem, ale ona też trochę, nieważne xD Potem zaczęliśmy się plątać po #kazimierz (chyba nie wspominałem, że akcja dzieje się w #krakow) Wpadliśmy do pijalni, strzeliliśmy po dwa szoty, i poszliśmy dalej; ona chciała się napić grzanego wina, ale ja słabo znam kazimierz, wiec trochę błądziliśmy, w wielu miejscach było masa ludzi, koniec końców znaleźliśmy coś dla siebie. Usiedliśmy, zamówiłem dla nas obojga grzane wino, pijemy sobie, i okazało się, że w piwnicy ( ͡° ͜ʖ ͡°) tego pubu jest dystkoteka, czy też miejsce do tańczenia. No i poszliśmy potańczyć, grali w sumie fajną muzę, nie jakieś umcyk-umcyk bany-bany, ale coś czego da się słuchać - ABBA, Boney M, lata 70. 80. i 90. Jak tańczyliśmy to odezwały się we mnie hormony - wiadomo, noc, alkohol, bliskość laski - i ostatecznie się pocałowaliśmy. Na początku czułem, że się tym zaskoczona wydaje, chyba nawet nie chciała (ugryzła mnie lekko w język dwa razy) ale potem to ona przejeła inicjatywę. Potańczyliśmy jeszcze trochę, pomizialiśmy się i poszliśmy. Ona stwierdziła, że możemy iść na spacer nad wisłę. No ok, poszliśmy. Chodziliśmy dosyć długo, gadaliśmy, w końcu usiedliśmy na ławce; nie wiedziałem jak się wtedy do tego zabrać, ale w końcu się przemogłem no i się zaczeliśmy lizać. Zaznaczam, kobieta-demon, wpychała mi jęzor w usta mocno, w końcu usiadła na mnie, aż mnie wypuściłem mocniej powietrze nosem xD Migdaliliśmy się nad wisła kilkadziesiąt minut, mnie już zaczęło być zimno, a ona miałą autobus do domu, więc się rozstaliśmy. Chciałem jechać wtedy z nią, ale widać byłem mało przekonujący, bo nie zdecydowała się. Przed świętami spotkaliśmy się jeszcze raz, na dworcu przed jej pociągiem do domu - kupiłem jej kwity i pomadki ( ͡° ͜ʖ ͡°) pomigdaliliśmy się znowu na dworcu, coś tam pogadaliśmy i pojechała. Wtedy do mnie zaczęło docierać co się #!$%@? - ja piwniczanin, stulej i przegryw, chyba będę miał laskę ( ͡° ͜ʖ ͡°) Przez święta pisaliśmy ze sobą smsy, a po świętach znowu się spotkaliśmy; odebrałem ją z dworca, a że miała walizki to pojechaliśmy od razu do jej mieszkania. Nie będę owijał w bawełnę - wylądowaliśmy w łożu wtedy, chociaż ostatniej bazy nie zdobyłem ( ͡° ͜ʖ ͡°) Jak już leżeliśmy ze sobą w łożu i chciałem jej ściągnąć stanik, to mnie powstrzymała i powiedziała że nie chce się spieszyć. No ale potem ściągłem jej stanik (po raz pierwszy zobaczyłem nagie cycki na oczy) ale seksu nie uprawialiśmy. Ostatecznie tylko palcem ją zadowoliłem, ale to i tak był dla mnie wygryw, bo po latach przegrywu czułem że się coś może wreszcie w moim #!$%@? życiu zmienia. Trochę tylko nie rozumiałem tego co tu się #!$%@? i się nad tym zastanawiałem pod prysznicem, ale postanowiłem rzucić się w prąd uczuć ( ͡° ͜ʖ ͡°) Na drugi dzień zrobiła mi śniadanko i pożegnaliśmy się. To działo się kilka dni przed sylwestrem. Ona gdzieś na jakąś imprezę szła ze swoimi znajomymi, mnie nie zaprosiła co wydawało mi się dziwne, ale tłumaczyła się, że to impreza z jej starymi znajomymi itd. itp. No ok. Po nowym roku znów się spotkaliśmy, chociaż już czułęm nawet przez smsy że się coś zmieniło; chociażby to, że chciała się umowić, w tej kawiarni w której się poznaliśmy. "Oho, mirek, coś jest na rzeczy, coś jest nie tak" myślałem se. Ale na spotkanie przyjechałem z uśmiechem i robiłem dobrą minę do złej gry. Gra była faktycznie zła, bo mi powiedziała, że musi to wszystko przemyśleć, że to dla niego za szybko i powiedziała, że odezwał się do niej taki kolega, stara jakaś miłość, że do niczego między nimi nie doszło, ale że ona ma teraz mętlik w głowie. Mnie to wszystko zaskoczyło, i nawet jakoś nie reagowałem emocjonalnie, ale później jak już wracałem do domu, to się #!$%@?łem, że mnie wystawia i trochę jej nawymyślałem w smsach. Przypominam, że poznaliśmy się bo szukałem partnerki na wesele, a to wszystko działo się chyba tydzień czy dwa przed weselem. Napisałem jej że nie chce jej więcej znać i się #!$%@?łem, ale parę godzin później przyszło mi na myśl, że w sumie nie ma co robić szopek z takiej pierdoły. Przeprosiłem ją i zaproponowałem spotkanie za kilkda dni, ona się zgodziła. Mieliśmy sobie wyjaśnić na tym spotkaniu tę sytuację, ja wyjaśniłem, przeprosiłem ją za impulsywność i powiedziałem, że jak ma ochotę jeszcze to niech idzie ze mną na to wesele. Powiedziałem jej że nie ma się czego obawiać i nie będę próbował wykorzystać tej sytuacji. Zgodziła się. Ok, nadszedł dzień wesela, poszliśmy, bawiliśmy się dobrze, chociaż widziałem że cały czas gdzieś z tyłu głowy o czymś myśli. Dzień później ją odwiozłem do krakowa, i spytałem ją jak sobie wyobraża naszą dalszą znajomość, powiedziała, żebym dał jej kilka dni. Ok, nie napierałem wtedy.
Dobra, żeby nie przedłużyć. Później widzieliśmy się jeszcze chyba ze dwa razy, ale za każdym razem była jakby taka obojętna dla mnie, jakby obca. Koniec końców się rozeszliśmy, bo stwierdziła że ona jest taka szalona a ja jestem spokojny. Ok, niedopasowanie charakteru; ja w sumie też czułem, że chyba nie pasujemy do siebie, z resztą po wszystkim jedyne co czułem to obojętność.
Sam nie wiem po co to napisałem. Chyba żeby się wyżalić xD Jak to czytasz Mirabelko, to wiedz, że nie piszę tego bo tęsknie, bo złamałaś mi serduszko xD albo że się będę wieszał z tego powodu. Co wy o tym sądzicie mirabelki i mirasy?


#rozowepaski #niebieskiepaski #zwiazki #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #przegryw #stulejacontent #truestory
  • 13
  • Odpowiedz