Wpis z mikrobloga

Zachęcony ciepłym przyjęciem prologu do mojej opowieści, wrzucam kolejny odcinek z serii #garazowebojeadasia aka. '88 Mazda 323 GTX 1.6T 4WD i ja. Kto nie czytał jak zaczęła się nasza wspólna przygoda, może uzupełnić zaległości tutej. Pewnie nie będzie to lektura dla każdego, ale jeśli a) w twoich żyłach zamiast krwi płynie benzyna b) w twoich żyłach zamiast krwi płynie wasabi c) jesteś psychiatrą i badasz przypadki patologicznych relacji ludzi i ich samochodów d) jesteś patomorfologiem i badasz przypadki występowania różnych dziwnych substancji w żyłach myślę, że znajdziesz tu coś dla siebie. Wycieczkę po auto opiszę kiedyś osobno, bo przygód było więcej niż trochę… starczy powiedzieć, że w moim osobistym rankingu najbardziej, nie bójmy się tego słowa, #!$%@? wojaży, deklasuje ona inne jak Najman rywa… no, jest wysoko. W każdym razie, stało się. Auto żony zostało wypędzone z garażu, ku uciesze mojej ówczesnej Mazdy do jazdy na co dzień (3 BK 1.6 Y6), której zawory klekotały w j. samochodowym: „haha, zobacz jak to fajnie jest spać na dworze jak ja do tej pory, francuski piesku!”. Pierwsza przejażdżka po nowej okolicy Magdaleny, upewniła mnie w przekonaniu, że moja japoneczka wymagać będzie troski. Swąd zbyt bogatej mieszanki i turbodziura rozmiarów jednej kaczki wielkości konia, w akompaniamencie przecudownego dźwięku jaki wydawał B6T z przelotowym układem wydechowym. Do tego przeurocza, zielona kontrolka w normalnych warunkach sygnalizująca doładowanie komory spalania powietrzem tłoczonym przez turbo, która mrugając sugerowała tzw. overboost, czyli wytwarzanie zbyt dużego ciśnienia. Moment rozwijał się w taki sposób, że w początkowej fazie przegrywałem wyścig spod świateł z Kamazem załadowanym tak, że resory wzdłużne, zamiast naturalnego uśmiechu, na twarzy miały grymas ust sepleniących „cyka, blja”. Potem nagły strzał w dupsko przy 3,4 – 4,0K RPM. Nie wyglądało to optymistycznie, zwłaszcza, że silnik szybciutko nabierał temperatury. Liczyłem się z generalką jednostki napędowej przed zakupem i niewiele wskazywało na to, że byłem w błędzie. Zanim jednak swe kroki skierowałem przed maskę, zdecydowałem upewnić się co do absencji największego wroga każdej Mazdy. Rdzy. Przeklętego Fe2O3. Rudego #!$%@? matki natury. Przyszła pora na [wybebeszenie wnętrza]( http://i31.photobucket.com/albums/c396/fuckedupshit/IMG_5632_zpse2620a4b.jpg). Siedzenia – [out]( http://i31.photobucket.com/albums/c396/fuckedupshit/IMG_5639_zpsbb80c587.jpg), kanapa – out, tapicerka – out. Tylko ja i blacha. Tylko ja, blacha i ten cudowny aromat starego auta… każdy motoryzacyjny zboczeniec wie o czym mówię… jedno otwarcie drzwi i gdybym w głowie miał kontrolkę sygnalizującą przeładowanie mózgu endorfinami – mrugałaby jak powalona. Miłość, drodzy państwo. Tak właśnie pachnie miłość. Rdzy nie było zbyt dużo. Poprzedni właściciel wykonał zabezpieczenie antykorozyjne podłogi, co zdecydowanie uratowało unikatową budę (wersja z napędem na cztery koła posiada miejsce na wał napędowy – mało już się takich ostało). Nie jest źle, nie jest źle! Da się to auto uratować! Trochę rudego świństwa na łączeniach progów z podłogą, trochę [w okolicach tylnych błotników]( http://i31.photobucket.com/albums/c396/fuckedupshit/IMG_5635_zpsc522cabe.jpg). Jesteśmy w domu! Blacharkę można zostawić na później, a tymczasem pozostaje zajrzeć pod maskę… Wymiana sondy lambda, przewodów wysokiego napięcia i świec na dobry początek. Bez rezultatów. Rozkręcenie przepływomierza rzuciło nowe światło na sprawę piekielnie małej mocy na niskich obrotach. [Zdjęcie]( https://z-1-scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-ash2/t31.0-8/s960x960/10511625_881070528587265_3423993027827679732_o.jpg) powinno oddać klimat elektroniki z późnych lat osiemdziesiątych. Mieszanka technologii znanej zegarmistrzom, z przerośniętymi układami scalonymi, rodem z opowiadań Lema. Na szczęście awaria była dość prosta do diagnozy (ewidentnie odlutowany pipek) i mimo szorstkiej przyjaźni, jaką darzymy się z lutownicą, udało się ją szybko zażegnać. Po zamontowaniu przepływki, cuda 404 not found. Owszem, silnik pracował równiej na wolnych obrotach. Zdecydowanie też zubożał zapach mieszanki, ale wrażenie startowania spod świateł na wyjątkowo powolnym żółwiu – niestety pozostało. Autofocus w mojej wypełnionej przepalonym olejem głowie, wyostrzył na potencjalne problemy większego kalibru. Słusznie, zresztą. W ręce wpadł mi przyrząd do pomiaru ciśnienia w komorze spalania. Jak widzicie na [zdjęciu]( https://z-1-scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xft1/v/t1.0-9/10530712_892772297417088_8884481256865238293_n.jpg?oh=959f431384fdafb0b8404f2e638c3739&oe=5782F8B6), szału nie było. Nie było nawet średnio. Madzie czekała operacja otwarcia serduszka, ale o tym już w następnym odcinku…
#garazowebojeadasia #mazda #motoryzacja #samochody #mechanikasamochodowa #pokazauto
a.....x - Zachęcony ciepłym przyjęciem prologu do mojej opowieści, wrzucam kolejny od...

źródło: comment_gEPZdu1ZduLze9P2aTracR1KQHlpMbhg.jpg

Pobierz
  • 14