Wpis z mikrobloga

Kolejny odcinek z serii "życie w szpitalu psychiatrycznym": Gang Baśki.

Słowem wstępu: towarem deficytowym na oddziale są papierosy. Raz na jakiś czas zdarza się moment, kiedy wszyscy mają co palić. Jest to istna idylla - wszyscy są w dobrych humorach, wymieniają się papierosami, częstują tylko po to, żeby ktoś wybrał się z nimi do palarni. Poźniej następuje kryzys. Połowa pacjentów nie ma co palić, więc najpierw prosi, później terroryzuje innych o chociaż pół papierosa.

Sprawa gangu jest ściśle związana z papierosowymi sprawami. "Banda" składa się z trzech otyłych kobiet grubo po pięćdziesiątce - wspomnianej już Baśki, kobiety z ręką w gipsie (na potrzeby historii nazwijmy ją Grażyną, bo nie pamiętam jej imienia) i Kryśki (imię także zmyślone), która wygląda na typową starszą kobietę ze środowiska patologicznego.

Od czego by tu zacząć? Może pociągnę wątek z papierosami. Baśka chodzi po pacjentach i nie przebierając w słowach, grozi im, wymuszając oddanie papierosów. Powiem tak - tylu przekleństw i agresji, co w jej wypowiedziach, to ja dawno nie słyszałam. Składa także mnóstwo obietnic bez pokrycia: "jak kupisz mi fajki, to załatwię Ci co tylko chcesz". Jak do tej pory, to nie słyszałam, żeby ktoś coś od niej dostał.

Grażyna jest nieco spokojniejsza, jeśli chodzi o papierosy, chociaż też potrafi rzucić mięsem. Najczęściej patrzy się na Ciebie spod byka i niemożliwością jest spokojne wypalenie papierosa w jej obecności, bo już w momencie odpalenia słyszysz "zostaw mi połowę", "ale nie gaś, ja dopalę" lub "daj mi jeszcze jednego". Jeśli nie dostosujesz się do jej prośby, zostajesz zwyzywany obelgami zawierającymi niezbyt eleganckie określenia najstarszego zawodu świata.

Kryśka z kolei w aferze papierosowej jest dla nich tłem. Mało pali, więc dla niej nie jest to zbyt istotna sprawa. Ale walczy na równi z nimi na innym polu.

Wszystkie trzy są na diecie redukcyjnej. Ich nadwaga spowodowała już problemy z całym układem kostnym, zwłaszcza z kręgosłupem, więc to "ostatni gwizdek", żeby się tym zająć. Ale czy one to rozumieją? Zgadnijcie :> Apetyty mają jak aktywni dorastający chłopcy, więc pożarłyby wszystko, co znajduje się w zasięgu wzroku.

Nic dziwnego, że ich niezaspokojony głód jest przyczyną codziennych afer na stołówce. Baśka, Grażyna i Kryśka walczą jak lwice o dodatkowe kromki chleba. Nie przetłumaczysz im, że to dla nich niezdrowe. Dosiadają się do stolików i wypytują pacjentów "a będziesz to jadła? Jak nie to ja to wezmę!" Kończy się to awanturami, bo pielęgniarki przecież ślepe nie są i od razu nakrywają je na podbieraniu jedzenia innym.

Baśka jednak znalazła inny sposób na swój głód - jakimś cudem sprowadza sobie słodkie bułki, krokiety i boczek z zewnątrz. Jeszcze nie wyniuchałam jak ona to robi, bo pacjenci po złych doświadczeniach już przestali z nią handlować. CSI psychiatryk! (ʘʘ)

#opowiescizpsychiatryka #paczekwchodzidowygrywu
  • 12
@Refuse2Xist: A nie mam pojęcia, zazwyczaj w szpitalach powstają kółka wzajemnej adoracji opisujących swoje przypadłości i pokazujących palcem "a tu kochaniutka mnie boli, już stary chyba trumnę musi kupować". Tu tak nie ma. Ludzie są raczej wycofani i unikają kontaktów towarzyskich (z pewnymi wyjątkami oczywiście). Nie rozmawiamy o swoich dolegliwościach