Wpis z mikrobloga

#ksiazki #kultura #filozofia

Mireczki, po przeczytaniu "Nowego Wspaniałego Świata" Aldousa Huxleya naszło mnie tyle przemyśleń, że chciałbym się nimi z wami podzielić oraz dowiedzieć się, co sądzicie na temat pytania zadanego przez mnie na końcu. Mogą czytać zarówno Ci zaznajomieni z książką, jak i Ci którzy jeszcze nie czytali. Nie walę żadnymi spoilerami, jedynie opisuję świat świat w książce oraz na jego podstawie dokonuję pewnej analizy. Niektórych może to zachęcić do lektury.

Na wstępie, książka swoją warstwą fabularną i literacką nie zrobiła na mnie dużego wrażenia, wręcz musiałem się trochę zmuszać do jej skończenia. Myślę, że miała na celu głównie przekazanie filozofii, która tkwiła w głowie autorowi – przedstawienie idealnego, utopijnego świata – co udało się świetnie. I jestem gotów przymknąć oko na to, że lektura nie wciągnęła mnie aż tak bardzo, biorąc pod uwagę to, jakich powodów do przemyśleń dostarczyła ona w samej swojej końcówce, jak i długo po zakończeniu.

Wracając do samego świata – jest to świat szczęśliwości idealnej, bez zmartwień, w którym każdy robi to co umie najlepiej i dostaje w zamian to co lubi najbardziej. W świecie tym rządzą trzy zasady: Wspólność – każdy należy do każdego, Identyczność – zarówno podobieństwa ludzi, jak i sposobu myślenia oraz upodobań odnośnie spędzania czasu, Stabilność – świat ten jest światem bez wojen, bez głodu, bez chorób, bez wszelkiego rodzaju niepokojów.

Wygląda to zachęcająco, zwłaszcza ostatni punkt w świetle wielowiekowych przeżyć naszej cywilizacji. Jednak aby taki świat się ziścił, musiano dokonać pewnej wątpliwej moralnie (dla dzisiejszych mieszkańców naszej planety) działalności. Bowiem zaprzestano rodzenia dzieci. Dzieci zaczęto „produkować” tylko z butelek, na podstawie biotechnologicznych zabiegów. Co więcej, dojrzewające pozamacicznie embriony wystawiano na „warunkowanie”. Miało ono nadać każdemu, powstałemu z nich później człowiekowi specyficzne cechy, które miały mu pomóc w spełnianiu swojej roli w społeczeństwie. Po udanym warunkowaniu każdy z ludzi należał do jednej z pięciu kast, według liter greckiego alfabetu, od alfy do epsilonu. Epsilony były najmniej inteligentnymi osobami, wręcz nieziemsko głupimi. Wykonywali oni najcięższą fizyczną pracę, bez wysiłku intelektualnego. Alfy były zaś najbardziej rozwiniętymi intelektualnie ludźmi, którzy pracowali na stanowiskach najbardziej odpowiedzialnych i wymagających pomyślunku oraz poświęconego czasu. Jednak nie było niezadowoleń społecznych. Na etapie warunkowania nauczono ich być zadowolonym z bycia sobą, na przykładzie bety: „dobrze, że nie jestem gammą, oni są tacy głupi! Ale cieszę się też, że nie jestem alfą, oni muszą tyle pracować!”. Teksty te, jak slogany reklamowe, były każdemu z nich wbite do głowy od narodzenia, aby zawsze aktywować się w odpowiednim momencie. Każdemu z nich po pracy dawano również wyjątkowy, narkotyk: somę, który nie pozostawiał skutków ubocznych. W chwilach przygnębienia, złego stanu emocjonalnego, zażycie somy dawało im powrót do bezrefleksyjnego zadowolenia i szczęścia. Świat ten był również nadzwyczaj przesiąknięty konsumpcjonizmem – celem była masowa produkcja. Wyeliminowano sporty, do których nie były potrzebne żadne akcesoria, a promowano te wymagające zakupu drogich sprzętów. Masowa była produkcja również ludzi. Klonowano ich w dziesiątkach kopii, gdyż większa liczba takich samych, przewidywalnych ludzi gwarantowała stabilizację. Pogorszyć stabilizację mógł nadmierny rozwój naukowy – zatrzymano więc go. Nie akceptowano kultury w jakimkolwiek wydaniu, ponieważ zmącała ona ukształtowany jednokierunkowo umysł. Wszystko co stare, było zakazane, akceptowane tylko to co nowe, co można wyprodukować. Świat ten był też światem bez Boga. Nie było tu miejsca na żadną refleksję nad przemijaniem, bowiem ono również zostało wyeliminowane. Ludzie aż do wieku starczego zachowywali młodzieńczy wygląd. Byli też oswajani ze śmiercią, jako z czymś najzwyczajniejszym. Związki międzyludzkie były luźne, polegały na codziennym wybieraniu sobie partnerów seksualnych, akurat takich, na jakich miało się ochotę. Promowana była tylko dzika namiętność. Przywiązanie i miłość były to słowa nieznane, a słowo „rodzice” było nie tyle pozbawione sensu, co stało się nieprzyzwoite. Oduczono też myślenia. Każdy był specjalistą w swojej dziedzinie, nie miał jednak żadnej wiedzy ogólnej, gdyż była mu niepotrzebna. Po co, skoro wszystko czego pragnął było na wyciągnięcie ręki.

Teraz brzmi to przerażająco, nieprawdaż? Ale naprawdę Ci ludzie byli szczęśliwi. Wszystko przychodziło im łatwo i przyjemnie. Co prawda było im narzucone poprzez warunkowanie zachowania i role w społeczeństwie, ale czy my również nie jesteśmy warunkowani poprzez okres swojego wychowania? Obowiązujący ład społeczny, normy zachowania, traktujemy jako coś normalnego, a każde odstępstwo od norm nam wpojonych jako coś niechcianego. Tak jak mieszkańcy NWŚ zareagowali na słowa dzikusa o miłości, tak my zareagowalibyśmy na jakiekolwiek słowa człowieka ze średniowiecza. Niepoważnie, ze śmiechem, jako coś dziwnego. Świat cały czas ewoluuje w stronę, jaką nadają mu wszystkie masy ludzkie. Od wyjścia z jaskini cały czas pragnieniem człowieka było bezpieczeństwo. Po to powstały pierwsze organizmy państwowe. Jednej osobie dawano władzę, aby innych mogli otoczyć ochroną. Człowiek chciał od zawsze żyć bez zmartwień i w wygodzie. Biorąc pod uwagę to ile nasza cywilizacja przeżyła wojen, epidemii głodu i chorób, to podświadome pragnienie aby nikt nie musiał cierpieć i wieść spokojne życie jest w każdym z nas. Muszę się też zgodzić z bohaterem książki, Mustafą, że wszystkie takie cechy jak poświęcenie, bohaterskość, które my uważamy za piękne, wynikają z braku możliwości zapewnienia szczęścia wszystkim zainteresowanym osobom. Poświęcamy coś, dzięki czemu możemy ocalić coś innego. Ale w NWŚ nie potrzebujesz niczego poświęcać, masz wszystko czego chcesz. Czy naprawdę jako ludzkość nie od tego od wieków dążymy? Mówi się, że prawdziwe wartościowe jest to co przychodzi z trudem, że to przynosi największą satysfakcję. Ale po co ponosimy trud? Zawsze, w każdej codziennej czynności, podczas której ten trud ponosimy, leży jakieś głębsze pragnienie. Wstajemy do pracy, aby zarobić na utrzymanie. Zarabiamy aby zapewnić sobie finansowe poczucie bezpieczeństwa. Uczymy się aby lepiej sobie w naszym świecie radzić. Po to żeby w nim przetrwać. Cały czas dominuje w nas zwierzęcy instynkt przetrwania i dążenie do poczucia bezpieczeństwa i szczęścia jest u nas podświadome. To leży u głębi wszystkich, nawet najbardziej błahych zachowań.

Jednak można się zastanowić czy to szczęście w NWŚ jest moralne. Co prawda nikt nikomu
w tym świecie nie wyrządza krzywdy, ale jednak wszyscy są niewolnikami wielkiego socjologicznego projektu. Muszą robić to, co ich projektant w nich zaprogramował. Oczywiście, że dla nas jest to niemoralne, bowiem tworzony jest niewolnik. Ale szczęśliwy. Już po narodzeniu człowiek ten dostaje wszystko czego mu potrzeba oraz dostaje obowiązki w sam raz odpowiednie do jego możliwości. Teraz porównajmy to z dzisiejszym światem. Oczywiście przy narodzinach dostajemy losową pulę genów która #!$%@? naszą osobowość, ale nie wybieramy rodziny w jakiej się rodzimy, ani miejsca, ani społeczeństwa, ani czasów w jakim będziemy dorastać. A przecież to wszystko ma wpływ na to jacy będziemy my sami. W przeważającej większości. W mniejszości pozostaje nam podświadoma wolność, do której podczas swojego życia się odwołujemy, podejmując każdą „ważną” życiową decyzję. Ale czy nie jesteśmy tylko rybkami w akwarium, pomiędzy niewidzialnymi ścianami, które stworzyło nam społeczeństwo? Tych wyborów możemy dokonywać tylko w określonym zakresie, tego co nasze społeczeństwo traktuje jako normalne. Jesteśmy, tak jak ludzie w NWŚ, jedynie produktami naszego świata, niewolnikami z nakreślonym odgórnie systemem wartości i pragnień, które dał nam ten świat. Tylko nieliczne umysły umieją oprzeć się temu „programowaniu”, a nawet te najsilniejsze tylko
w kilkunastu procentach.

Dlatego sądzę, że nie byłoby problemu być obywatelem NWŚ dla większości dzisiejszych ludzi, którzy dzisiaj bezrefleksyjnie biorą wszystko co daje im reklama, telewizja, internet, wielkie korporacje. Kupują wszystko co najnowsze, nowoczesne, to czego używają wielkie gwiazdy. Oglądają coraz głupsze programy telewizyjne, nawet nie spostrzegając, że sami stają się coraz głupsi i mniej wymagający co do formy rozrywek. Liczy się chwilowa przyjemność, szybki seks, szybka przejażdżka autem. Później upicie się w weekend, aby zapomnieć o przykrej pracy. Schemat dla 70% społeczeństwa.

W taki sposób większość z nas już sama wykreowała już wokół siebie swój własny NWŚ i stanowiłaby jego idealną część, bez embrionalnego warunkowania. Pytanie czy ta mniejsza część z nas, która potrafi jeszcze używać głowy i swojej wolności, umie również odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wartości jakie uznają i sposób życia jaki prowadzą stanowią wartość samą w sobie, dla której nasz świat powinien pozostać taki jaki jest (z wieloma niedoskonałościami i wszechobecnym cierpieniem, bowiem nigdy jako tak niedoskonałe istoty nie będziemy w stanie wykreować stałego ładu społecznego) i nigdy nie stać się jak ten książkowy, czy jednak warto byłoby dla dobra i szczęścia ogółu się tych wartości wyrzec, poddać się beztrosce i dołączyć do Nowego Wspaniałego Świata?

A ty, co myślisz?
  • 3
Pytanie czy ta mniejsza część z nas, która potrafi jeszcze używać głowy i swojej wolności


@adam-vcf: A ja myślę, że jesteś taki sam jak ludzie, których opisujesz wcześniej. Nie oparłeś się żadnemu programowaniu, nie posiadasz żadnej wolności i żadnej wyjątkowości w życiu. Twoje istnienie, właściwości i wybory są tak samo zdeterminowane, jak jakiegoś bezdomnego żula lub stereotypowego tępego konsumpcjonisty. Inteligencja nie sprawia, że stajesz się wolny, bo coś takiego jest w
@Kampala: Zawsze można napisać, że działania wszystkich są z góry zdeterminowane. Aczkolwiek są tacy, którzy jednak mają wyjątkowe życia. Być może ich życia też są zdeterminowane do bycia wyjątkowymi i zupełnie odmiennymi od życia przeciętnego Kowalskiego. Tylko dlaczego, skoro to wszysko są tylko prawa przyrody, większość prowadzi sazre, nudne, przeciętne życia, a kilku wybrańców losu kolorowe, pełne przygód i niesamowitych splotów wydarzeń?