Wpis z mikrobloga

#postmanstories w wersji #shortstories

Znów zajrzałem do swoich notatników, tego aktualnego i tego odnalezionego. Znów znalazłem kilka krótkich scenek, jedne z dawne, jedne z ostatnio. Niektóre z zimy, niektóre z lata.

**

Wypłacam emeryturę panu P., nagle uchylają się drzwi do pomieszczenia.
- Stary chodź tu na chwilę - dobiegł zza drzwi głos żony P. - zapomniałeś o cukierkach dla listonosza.
Uśmiechnąłem się, bo faktycznie zawsze dostaję dwa czekoladowe cukierki.
- Sam przyjdź. Jesteś dwa tygodnie młodsza - zachichotał szyderczo P.
- Nie ubrana jestem.
- Aha - skwitował P., wstał i poszedł po cukierki. Po chwili wrócił.
- Czego ona się wstydzi, ma raptem osiemdziesiąt lat.

Kurtyna.



- Pan to musi radosny być. Ciągle się pan uśmiecha - zagaił mnie klient.
- No pewnie, ale dzisiaj to mi po prostu szczęka zamarzła

Kurtyna



Przerwa. Zaciągając się papierosem spoglądam na człowieka, który się do mnie zbliża. Myślę.
"Nie stąd jest. Jakiś dziwny. O gitarzysta. Gitarę niesie. Ciekawe jaką ma. O pijany jest. Ciekawe co to za typ. Jakiś włóczęga-podróżnik. Brudny plecak i gitara. Ciekawe jaka. A jak by go tak..."
- Ta jasne, chciałbyś... - powiedział obojętnym tonem włóczęga-podróżnik - ty się lepiej roznoszeniem listów zajmij.
Zaorane.

Kurtyna



Lata temu, gdy do żony swej tylko cholewki smoliłem.

Urlop. Idę ulicą. Mija mnie jegomość na rowerze. Znany spod jakiegoś adresu. Chyba z mojego rejonu.
- Dzień dobry. Pan to by do roboty wrócił a nie do dziewczyny drepcze. Na plaże Pan jedź, w krzaki ją weź a nie drepcze i drepcze do niej
- eeeee - zaniemówiłem, a jegomość uśmiechnął się, pomachał ręką na do widzenia i pojechał dalej.

Kurtyna



- Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam w ćwiczeniach. Emeryturę przyniosłem. Żona mnie wpuściła - powiedziałem wchodząc do małego, zaimprowizowanego studia nagraniowego.
- Nie ma problemu - powiedział pan Z. odkładając banjo - ja gram Dixieland, to się ma w duszy, tego się nie ćwiczy.
Wypłaciłem pieniądze.
- A może chce pan spróbować - zapytał podnosząc instrument i wyciągając w moją stronę.
- Pewnie.
Przez kolejne dwadzieścia minut miałem mały instruktaż z gry na banjo i wykład z historii dixieland.

Kurtyna



- Panie listonoszu ma pan fajki? - pyta kobieta a jej syn i sąsiadka patrzą.
- Ograniczam, zostawiam na urzędzie, w rejon nie biorę. Zazwyczaj.
- Ale jak to tak - kobieta pyta zaciekawiona - A więc pali pan, ale nie nosi papierosów? No dobrze. Mam fajne Malboro, amerykańskie, poczęstuje - zaproponowała odpalając ruskiego Jing Ling wyciągniętego z paczki po czerwonych Malboro.

Kurtyna



- Panie Listowy, sprawę mam - zaczął - Był pan dzisiaj u mamy z emeryturą?
- No byłem. Coś się nie zgadzało?
- Wszystko w porządku. Chodzi jednak o to aby powiedział pan mamie, że Ministerstwo wydało polecenie aby listonosze wypłacali pieniądze tylko w obecności świadka.
- Mama zapomina? - zapytałem bez wątpliwości.
- Tak. Ostatnio mówiła, że pieniądze się nie zgadzają i że pan pewnie podebrał. Znaleźliśmy je później schowane pod gazetą.
- Nie ma problemu. Jak Ministerstwo rozkazuje to ja się dostosuje - uśmiechnąłem się i mrugnąłem okiem porozumiewawczo.
- W takim razie ustalone - odmrugnął.

Kurtyna.



Pani L. i pan L. Miłe starsze małżeństwo. Wesołe starsze małżeństwo. Pani L. niska. Pan L. prawie ślepy.
- Dzień dobry pani L. polecony mam - witam się przechodząc przez drzwi do ganku.
- Dzień dobry. A co to tu leży? - pytając samą siebie panie L. zerknęła na zawiniątko w woreczku foliowym leżące na parapecie.
- Stasiu a co to jest? - zapytała męża gospodyni.
- A bo ja wiem. Przecież ślepy jestem - odpowiedział pan L. z przekąsem w głosie.

Kurtyna



- Do widzenia.
- Psie.
- Psie? Czy pan chce mnie obrazić - zapytałem z uśmiechem
- Nie. Tak wnuczka mówi na do widzenia.
- Aha. No to psie.
- No to psie.

Kurtyna

**

- Pani A. listy dla pani.
- O dziękuję. A dla męża ma pan jakieś?
- No mam. Zanieść mu?
Mąż pracuje niedaleko pani A., naprawdę niedaleko.
- Jak by pan mógł to tak. A mogę mieć do pana prośbę?
- Pewnie. A o co dokładnie chodzi?
- Zaniósł by mu pan śniadanie - powiedziała kładąc na sklepowej ladzie reklamówkę z kanapkami - zapomniał wziąć z domu.
- Nie ma problemu, przecież głodny nie będzie pracował.

Kurtyna.

----

Takie o małe #coolstory, żadne to historie a raczej sytuacyjne scenki, jakich mnóstwo codziennie.
  • 49
  • Odpowiedz
@do_wszystkich_czepialskich:
"Kurtyna" to jest nawiązanie to Gałczyńskiego, polecam Teatrzyk Zielona Gęś. Nadają mega klimat tym scenkom w moim odczuciu.
Mi się podoba, że są błędy, kiedyś sam chciałem wytknąć jakiś błąd OldPostmanowi, ale wtedy zrozumiałem, że te błędy muszą tutaj być, dzięki temu historie opowiadane przez OldPostmana są autentyczne.
@Old_Postman jest listonoszem z talentem do pisania, opowiadania, a nie polonistą, który godzinami się upewnia, czy użył poprawnie związku frazeologicznego
  • Odpowiedz
@Swiatek7: Dzięki. To miłe. Fakt, polonistą nie jestem, ale staram się popełniać błędów jak najmniej aby się doskonalić :)

Krytykę i wytykanie błędów rozumiem, ale nie gdy jest bezsensowna. Merytoryczna - tak. Czepialska - nie.
  • Odpowiedz