Wpis z mikrobloga

#coolstory #usa #studbaza #emigracja #heheszki

Mirki, przeglądam właśnie stare zdjęcia i natrafiłem na te sprzed kilkunastu lat, gdy jako student poleciałem do Ameryki zarabiać na swój pierwszy samochód. Na co dzień pracowałem w budowlance, ale poprzez znajomych udało mi się znaleźć na weekendy dodatkową pracę. I to nie byle jaką, bo w szołbiznesie!

Otóż poszła fama, że polonijny zespół ogarniający wesela i chrzciny szuka do swojego składu muzyka. Udało mi się załapać do tej kapeli i od tej pory w każdą sobotę i niedzielę stałem za klawiszami zgarniając za nockę 150 dolców. Do tego jedzenie, picie i stosunkowo niewiele pracy (wesela kończyły się o 2, a chrzciny jeszcze wcześniej).

I teraz najlepsze.




Początki były ciężkie, bo chyba tylko ślepy nie zorientowałby się, że z muzyką mam niewiele wspólnego. Ale po kilku imprezach doszedłem do takiej wprawy w udawaniu muzyka, że pod koniec imprez podchodzili do mnie goście weselni i dziękowali za super grę.

Moja kariera muzyka została brutalnie przerwana powrotem na studia, jednak od tamtego czasu zgadzam się z każdym kto mówi, że Ameryka to kraj wielkich możliwości...
  • 23
@heyJoe: Znam klimat, byłem kamerzystą w firmie od wesel co miała kilka zespołów pod sobą, szef lubił wypić z muzykami i czasem brał jednego na inne wesele przez siebie organizowane żeby pochalć z innym zespołem, takie sobie wycieczki urządzał jak 2 czy 3 wesela w okolicy obstawiał, wtedy ja robiłem za stojak z keyboardem, stałem jak pipa i udawałem ze gram, jak ktoś był trzeźwy to mógł zauważyć że ten kamerzysta
@yHw0x1c: bilet z tego co pamiętam w dwie strony kosztował ok. 2,5 tys. zł (z przesiadkami). Czy wyjazd okazał się opłacalny - myślę że tak. Byłem tam trzy miesiące i przywiozłem na czysto ok. 12 tysięcy zł. Dolar kosztował wtedy w granicach 4 zł. Dodam jeszcze, że nie biedowałem na miejscu, lecz żyłem normalnie - bez oglądania każdego dolara z kilku stron i #cebula

@Atsupak1 wiem o co chodzi... Też nigdy
@heyJoe: z jednej strony dałbym plusa za dobrą historię, ale z drugiej absolutnie gardzę januszowymi zespołami weselnymi jadącymi z playbacku.