Wpis z mikrobloga

Mireczki... taka sytuacja sprzed godziny...

Odwoziłem szwagierkę na drugi koniec miasta. Szwagierka wysiadła, weszła do bloku, więc mogę wracać: 30 min i będę w domu siedział przed kompem, wmawiając sobie że pracuję.
Po dwóch minutach mijam jakiś przystanek, gdzie widzę siedzi z pochyloną głową #rozowypasek i czeka na autobus. Jadę 100 m dalej i widzę, że jakiś gość powoli przemierza rzeczywistość idąc w jej stronę. Na najbliższych światłach akurat miałem czerwone, więc stanąłem i zacząłem składać fakty:
- Na polu (czy też kto woli - na dworze) 0 stopni.
- Mgła taka, że Stephen King mógłby z niej czerpać inspiracje.
- Jest godzina 23:40 - z tego co kojarzę z czasów studenckich, co najmniej 40 min czekania na nocny autobus.
- Kobieta (nie widziałem twarzy, równie dobrze mogła mieć 16 jak i 40 lat) ewidentnie nie ogarnia powyższych faktów jeśli zdecydowała się tam siedzieć.

I do tego ten gość szwendający się po nocy...

Może mam zbyt bujną wyobraźnię, ale nie podobało mi się to wszystko.

Przypominam sobie sytuację ze studiów - na miasteczku studenckim przewrócił się jeden z dżentelmenów zbierających puszki - znacie ten typ :-). W momencie jak ja zastanawiałem się co zrobić (mózg się trochę wyłączył), kolega z roku bez wahania podszedł, pozbierał go z ziemi, zatamował krew z rozbitej głowy, zadzwonił po pogotowie... zrobiło to na mnie wtedy spore wrażenie, ale najbardziej wkurzył mnie mój brak decyzyjności. Obiecałem sobie, że następnym razem nie będę się wahał jeśli ktoś może potrzebować pomocy (co nawiasem mówiąc udało się, parę lat po tym wydarzeniu, gdy na moich oczach auto dachowało po wypadku - ale to inna historia).

Zawracam ocenić sytuację. Po minucie wolnej jazdy, gościa na szczęście nigdzie nie widać, a sama dziewczyna (na oko wiek około-studencki) macha ręką jak na stopa. Szybka decyzja - nie chcę by się pochorowała, więc zatrzymuję się, otwieram okno i pytam czy potrzebuje by ją podwieźć. Kiwa głową i chwiejnym krokiem podchodzi do samochodu. Wejściu jej towarzyszy słodki zapach, który na pewno nie pochodzi od perfum...

Pierwsza myśl: Oby nie zarzygała samochodu. :-( Ale spoko, jak coś to się ogarnie...

Wsiadła, zapina pasy - plus dla niej. Albo inaczej - próbuje zapinać. Z drobną pomocą się udało. Na oko normalna dziewczyna, makijaż może trochę mocny ale nic wulgarnego. Nie mnie oceniać sytuację - różnie się układa na imprezach. Pytam:
- Gdzie chcesz dojechać?
- Yyy...
- Wiesz gdzie jesteś?
- <kiwa głową twierdząco>
- Wiesz gdzie chcesz dojechać?
- <myśli>

Druga myśl: Ja #!$%@?. Jak się nie ogarnie to co? Bagiety? Komisariat?

- Masz adres gdzieś zapisany?
- <myśli> Libacjowa (nazwa ulicy zmieniona)

Świetnie, można tam dojść na piechotę w 5 min, a ona czekała na złym przystanku na autobus, który by ją zabrał w przeciwnym kierunku...
Zaczynam jechać.

- A wiesz gdzie konkretnie, to dość długa ulica?
- <myśli> Libacjowa, Kacowa
- Czyli na skrzyżowaniu, tak?
- <kiwa głową twierdząco>
- Jesteś pewna?
- <kiwa głową>

To jedziemy.. po 15s zaczyna usypiać... dojechaliśmy w 2 min, zatrzymuję się na chodniku.
- Jesteśmy, czy to na pewno tutaj?
- Tak, ile?
- Słucham?
- Ile pieniędzy?

Kolejny plus dla niej, ale bardziej się obawiam o to by trafiła do domu niż o stan mojego portfela.

- Nie trzeba. Uważaj na siebie.
- Dzięki. Baj.

I wyszła. Jeszcze 5 min stałem na chodniku, patrząc jak siłuje się z zamkiem, po czym zjawiła się jakaś inna dziewczyna (najwyraźniej wracała do domu) i razem weszły za bramkę - czyli przynajmniej nie była już sama. Wtedy pojechałem.

Mam świadomość że takich sytuacji jest pewnie na pęczki... mimo tego mam teraz sporo myśli "co by się z nią stało gdyby..." oraz "czy mogłem coś zrobić lepiej". Również, co zrobić - jakie wartości i zasady wpoić - tak by moja córka za paręnaście lat nie znalazła się w podobnej sytuacji...

Puenty nie ma.

mocno #truestory i trochę #feels
  • 40
Również, co zrobić - jakie wartości i zasady wpoić - tak by moja córka za paręnaście lat nie znalazła się w podobnej sytuacji...


@deekay: Nie mam córki, ale miałem pasierbicę, różni znajomi mają córki. Moja opinia jest taka:

1) Gaz w torebce/plecaku. Wiadomo, że może być problem z wyjęciem, ale jak się zdarzy sytuacja, że poczuje się niepewnie, zawsze może trzymać gaz w dłoni w kieszeni

2) Lekcje karate lub innej
@instinCtoriginal: Nie miałem jakoś odruchu, by strzelać sobie z nią fotkę z timestampem by to wszystko uwiarygodnić - następnym razem się postaram. :)

Swoją drogą, mój pierwszy odruch po tym jak weszła, to zwracać uwagę na to, czy mój telefon dalej jest tam gdzie powinien po tym jak już dojedziemy tam gdzie chce. Ona pewnie nie miała żadnych obaw, albo było jej zimno/wszystko jedno.