Wpis z mikrobloga

@Sheta: Dawali to do jakichś gum do żucia. Pamiętam, że się pstrykało swoimi hipkami w figurke przeiciwnika i jak strącony obrócił się japą do ziemi to sięgo zgarniało. Pamiętam, że ten maly przezroczysty niebieski #!$%@? u Ciebie w armii był prawie nie do zdobycia w walce :D
@Pobul: Dokładnie! Próbowałam to robić teraz, ale to strasznie boli (paznokcie szczególnie, nie mam pojęcia jak za dzieciaka się to robiło).
Co ciekawe nawet nie pamiętam samych gum i ich smaku... tylko te stworki i ich naklejki czasami.
@duluke: człowieku, przypomniałeś mi najlepszy okres dzieciństwa :DD ja te figurki ubóstwiałem :D od razu mam przed oczami moment jak biegłem chodnikiem wzdłuż bloku tuż obok przedszkola, zbiegałem schodkami niżej na chodnik obok sklepu i nastęnie kolejnymi schodkami w podziemie do sklepu w którym tylko czekały aż je zgarnę ()
@duluke: Jeszcze można było je podrzucać do góry i jeśli upadł głową w dół (ale ustał) to było 20 pkt, za ustanie pionowo było 10 pkt, 5 na boku i chyba 2 na plecach. Najlepszy do tego był Gadzina (chyba w Kaczorze Donaldzie były takie tłumaczenia nazw), bo często lądował na głowie.