Aktywne Wpisy
saji +171
Nie mogę w tym kraju jeździć samochodem. Praktycznie wszyscy ignorują przepisy. Zaczyna się pewnie niewinnie: "50km/h"? Prosta droga, przecież można pocisnąć 70." I dzięki takiej furtce zaczyna się dalsze olewanie. Gdyby to była kwestia gapiostwa to jeszcze pół biedy, ale nie- to mentalność. Nawet jak kierowca kogoś zabije (no chyba, że jest bogaty i trafi na rodzinę z małym dzieckiem) to w komentarz pod artykułem zaczyna się obrona.
W ten weekend dalszy
W ten weekend dalszy
bylem_zielonko +329
Jak to było? "Nareszcie koniec 'upałów'"?
Deszcz 24h na dobę, 10 stopni i porywy wiatru do 80km/h XD
Mordo przecież wystarczy ubrać płaszcz przeciwdeszczowy mordo żeby wyjść na spacer (i kurtkę zimową i kalosze po kolana, żeby się nie utopić w błocie, ale to nie problem jak na głowę spadnie ci gałąź)
Deszcz 24h na dobę, 10 stopni i porywy wiatru do 80km/h XD
Mordo przecież wystarczy ubrać płaszcz przeciwdeszczowy mordo żeby wyjść na spacer (i kurtkę zimową i kalosze po kolana, żeby się nie utopić w błocie, ale to nie problem jak na głowę spadnie ci gałąź)
Oberwało mi się dną moczanową. I wczoraj jak grom z jasnego nieba padł na mnie wyrok - mam zrezygnować z mięsa.
Czytam w internecie o dietach przy dnie moczanowej. Z ryb też muszę zrezygnować.
Najwidoczniej muszę stać się weganem, czy wegetarianinem. Jednym z tych, którymi pogardzałem, bo "jak to można nie jeść mięsa, facet potrzebuje mięcha".
Przynajmniej ryże, makarony i pieczywo razowe mogę jeszcze jeść.
Piszę, bo dla kogoś, dla kogo mięso od zawsze to podstawa życia, podstawa dobrego smaku, to jest ciężki cios w jaja od życia. I po prostu odczuwam silną potrzebę wyrzucenia tego gdziekolwiek z siebie. Nie będę pisać po ścianach, czy spamować o tym na Facebooku znajomym, więc musicie mi wybaczyć.
Możecie zignorować, możecie zaplusować na poprawienie mi humoru, czy wsparcie. Jak ktoś z Was zna jakieś książki kucharskie z fajnymi przepisami dla ludzi nie jedzących zwierząt, to będę wdzięczny za polecenie.
Póki co nigdy nie lubiłem dań bez mięsa. W ogóle w życiu mało jadałem warzyw, owoców, sałatek itd., bo mi zwyczajnie nie smakowały. Ale a nóż może gdzieś się ukrywają przepisy warte odkrycia.
A póki co idę walczyć ze sobą i swoją mentalnością i wcinać to, co mogę wcinać.
Ale znajduję inne. Jeśli wierzyć podaniom i legendom, zmniejszy mi się nadwaga, może stanę się atrakcyjniejszy w oczach różowych lasek ( ͡º ͜ʖ͡º)
@schopen2: Dna jest nieuleczalna
Jeśli chodzi o Milurit - u mnie to w ogóle dziwna sprawa z dną, bo objawy są, ale badania nie podają, że to na 100% dna - RTG nie wykazało nic, zaś kwas we krwi został stwierdzony na górnej granicy normy. Dlatego lekarka na razie zapisała mi
Komentarz usunięty przez autora
Najważniejsze to mniej alko, niepełne posiłki (czyli takie żebyś nie musiał wentylem do góry leżeć po obiedzie), i dużo ruchu żeby wagę zbić, odkąd zacząłem biegać i jeździć rowerem to rzadko mnie łapie. Mam też problem z dną, łapie mnie raz na 2-3 miesiące jak pobaluje trochę mocniej. Da się z tym żyć.
Rozumiem, że to dla ciebie niezły cios nie móc wcinać tylu różnych rzeczy, ale jakoś mi ciebie nie żal. Jak można kimś gardzić tylko za to, że je inaczej? Ja p------e.
Ja głównie polecam Loving Hut, jeden jest niedaleko kina Femina, jeden bodajże na Waryńskiego (ale tam akurat nigdy nie byłam). To taka międzynarodowa sieć, zwykle oparta na lokalnych kuchniach, u nas prowadzą ją Wietnamczycy, więc jest ciut orientalnie, ale wszystko pycha. Z podobnych klimatów Au Lac, gdzie pół menu mają